rozdział 39

285 28 0
                                    

Lav grzebała w telefonie, próbując znaleźć dla siebie jakieś zajęcie, podczas gdy Lando rozmawiał z Carlosem kawałek dalej. Nie miała im tego za złe, bo wiedziała, że oboje już tego potrzebowali, a ona nie zamierzała się w to wtrącać. Dlatego za wszelką cenę próbowała robić cokolwiek, by zabić czas.

Dopóki ktoś do niej nie podszedł.

- Witaj, Lavena Ravatel.

- Dobry, Charles Leclerc. - odpowiedziała od razu, prędko chowając telefon do kieszeni spodni. Zaraz odetchnęła z ulgą, że ktoś w końcu się nią zainteresował. - Życie mi ratujesz, bo już nie wiem, co robić. Nawet gęby nie ma do kogo otworzyć, bo zostałam tu sama.

- Dlatego przychodzę z pomocą, bo mnie też wystawiono. - zaśmiał się Charles, wskazując głową na pozostałą dwójkę ich przyjaciół. Sama Lavena zaśmiała się cicho, zerkając w ich kierunku.

- Czyli widzę, że ten sam problem. - odparła, wracając do niego wzrokiem. Od razu stwierdziła, że był kompletnie inny od Lando, ale to nie znaczyło, że lubiła go mniej, bo lubiła go wyjątkowo bardzo. - Więc... Co tam?

- Właściwie chciałem spytać już dawno, ale nigdy nie mieliśmy okazji dłużej porozmawiać.

- No, to fakt. - potwierdziła od razu, kiwając głową na potwierdzenie jego słów. Naprawdę dawno nie mieli okazji, by trochę dłużej porozmawiać, a rozmowy zawsze się im jakoś kleiły. - O co chodzi?

- Ciekawi mnie historia twojego imienia. - powiedział Charles, co trochę ją zdziwiło. Raczej nie spodziewała się, że ktokolwiek będzie o to pytał. Nikt nigdy się tym nie interesował.

- Skąd pewność, że jest jakaś historia?

- Bo Lavena to dość orginalne imię i na pewno ma jakąś historię.

Lavena zaśmiała się cicho, w duchu przyznając mu rację. Owszem, miała historię swojego imienia i to dość ciekawą. A skoro i tak mieli tam jeszcze trochę czekać, to postanowiła mu ją opowiedzieć, szczególnie że widziała jego błagalny wzrok, a i nie potrafiła jakoś odmówić wtedy jego tęczówkom.

- I tu mnie masz, Charles. - zaśmiała się ostatecznie, najzwyczajniej w świecie mu ulegając. - Lavena to trochę taki zlepek dwóch imion, o czym pewnie wiesz.

- Zgadza się.

- Ogółem, moi rodzice kłócili się, jak mnie nazwać. Moja mama chciała, żebym nazywała się Lavender, a tata Elena. Nie mogli dojść do porozumienia, dopóki do tamtej kłótni nie wtrącił się mój wtedy czteroletni brat. To dzięki niemu mam na imię Lavena. - powiedziała ze śmiechem, przypominając sobie tamtą historię. Zawsze uważała ją za ciekawą. - Wiesz, Lav od Lavender i Lena od Elena. On po prostu złączył te dwa imiona i oto jestem. Lavena Ravatel we własnej osobie. 

- Bardzo interesująca i ciekawa ta historia. - skomentował Charles, kiwając głową z uznaniem. Nie spodziewał się, że to wyglądało w ten sposób.

- Usatysfakcjonowany? - spytała, ciekawa jego wrażeń. Widziała, jak jego oczy lśniły lekko, co dodawało mu tylko uroku, którego i tak miał wiele.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo. - potwierdził od razu, śmiejąc się cicho. Zaraz zerknął w jakimś kierunku, słysząc głos, który informował ich, że mogli już wsiadać do samolotu. - O, to chyba do nas.

- Taak, zdałoby się już iść.

Oboje natychmiast ruszyli w odpowiednią stronę, specjalnie przechodząc obok Lando i Carlosa. Charles z uśmiechem obserwował, jak Lavena przeszła między nimi, specjalnie ich szturchając, by zwrócić na siebie ich uwagę. Obaj spojrzeli na nią, jak na kogoś z innej planety, po czym odwrócili się do Charlesa, który tylko wzruszył ramionami, kierując się za dziewczyną.

Nie zostawiaj mnie, kochanieOnde as histórias ganham vida. Descobre agora