rozdział 71

258 19 2
                                    

Zima była piękna, jeśli wokoło leżało mnóstwo śniegu, drzewa były białe, podobnie do dachów budynków. Lavena obserwowała otoczenie z tylnego siedzenia taksówki, która wiozła ją i Lando do hotelu, w którym mieli się zatrzymać na kilka dni w ramach zimowych wakacji. Na zewnątrz było pięknie, ale też mroźnie. Nie znaczyło to jednak, że tamte krótkie wakacje siedziały im w głowach już od dawna, a z taką scenerią...

- Cieszysz się, co? - odezwał się Lando, zwracając tym uwagę Laveny. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, wytrącona z transu.

- Skąd ten pomysł? - odparła pytaniem na pytanie, nie wiedząc, skąd snuł takie domysły. Zaraz jednak dostrzegła, że wskazał w jej stronę z uśmiechem.

- Bo twoje oczy świecą od dłuższego czasu.

Lavena uderzyła Lando w ramię, odwracając głowę w stronę szyby. On tylko się zaśmiał, utwierdzając się w przekonaniu, że miał rację. Ona też zdawała sobie sprawę, że tak właśnie było i zarzucała sobie, że tak bardzo się tym wszystkim ekscytowała. Z drugiej jednak strony... Czy on ją obserwował od dłuższego czasu?

Nie miała czasu się nad tym zastanawiać, bo kierowca zatrzymał się przed jakimś budynkiem. Przyjaciele od razu mu zapłacili i wyszli, zabierając swój bagaż. Lando zerknął na dziewczynę i uśmiechnął się, najzwyczajniej w świecie ciesząc się, że tam z nim była. Sam nie wiedział, dlaczego wszędzie ją ze sobą zabierał, ale później uświadamiał sobie, że dzień bez niej u boku był dniem straconym. Dotychczas nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale wtedy jakoś - kiedy stała tak opatulona i szczęśliwa - nie potrafił odwrócić od niej wzroku i musiał przyznać, że strasznie mu się podobała w tamtym wydaniu.

- Idziemy do środka, czy będziesz mi się teraz przyglądał na tym mrozie? - spytała Lavena, wtedy już dostrzegając jego spojrzenie. Uśmiechnęła się triumfalnie, że go na tym przyłapała . - Chodźmy już, bo nie czuję palców.

Otrząsając się z chwilowego transu, Lando skierował się tuż za nią, wchodząc do ciepłego powietrza. Rozejrzał się wokoło, dostrzegając, że Lavena już znajdowała się przy recepcji, dlatego od razu do niej podszedł, stając obok i przy okazji obejmując ją ramieniem.

- Pokój na nazwisko Ravatel.

Chłopak prędko sprawdził i z lekkim zdziwieniem spojrzał na dziewczynę przed sobą. Lavena od razu zrozumiała, co było na rzeczy i westchnęła ciężko, patrząc na stojącego obok Lando. On jednak nie zareagował, uśmiechając się pod nosem i patrząc na chłopaka przed sobą, który nie wiedział, co ze sobą zrobić w zaistniałej sytuacji.

- A pokój na nazwisko Norris? Jest może? - spytała zrezygnowana, doskonale rozumiejąc tamtą sytuację. Nie pierwszy raz się w takowej znalazła przecież.

- Tak, mamy pokój na to nazwisko. Już podaję państwu klucze. - oznajmił chłopak, po czym odszedł od nich. Lavena wykorzystała sytuację i odwróciła się do Lando, mierząc go wzrokiem.

- Ostatni raz powierzam ci załatwianie hotelu.

- Proszę bardzo. Windą na trzecie piętro, pokój po prawej stronie. - powiadomił recepcjonista, podając dziewczynie kluczyki. Zaraz przyjrzał się im z bliska. - Jeśli można spytać... Jesteście państwo narzeczeństwem?

- Nie. - odpowiedziała od razu Lavena, nie zamierzając mu kłamać. Jej obojętność aż biła po oczach.

- Tak, jesteśmy. - poprawił ją od razu Lando, wzmacniając swój uścisk na jej talii. - Pan za nią wybaczy, lubi się tak zgrywać. Dobra z niej aktorka. - zaśmiał się dość nerwowo, odwracając dziewczynę w jakimś kierunku. Ona tylko westchnęła cicho. - Przepraszamy za ten mały kłopot. Do widzenia.

Nie zostawiaj mnie, kochanieWhere stories live. Discover now