rozdział 61

291 26 0
                                    

Lando i Lena szturchali się co chwilę, kierując się na padock. Śmiali się, sprzeczali... Wszystko było tak jak zawsze, dopóki oboje nie dostrzegli jakiejś dziewczyny, która starała się zatamować krwawienie z nosa. Lavena spojrzała w bok, uzgadniając z Lando, co chciała zrobić, po czym oboje skierowali się do nieznajomej dziewczyny, chcąc sprawdzić, czy coś się jej stało.

- Cześć. Może jakoś pomóc? - spytała spokojnie Lavena, kucając przed dziewczyną. Jej widok mocno ją zmartwił, bo była prawie cała zakrwawiona.

- Nie, nie trzeba. Chociaż... Macie może chusteczki? Mi się właśnie skończyły, a wciąż krwawi.

- Powinnam mieć jakieś. Chwilę. - powiedziała pospiesznie, zaczynając szukać w swojej niewielkiej torebce jakiekolwiek chusteczki. Prędko takowe znalazła, od razu jej podając.
- O, proszę bardzo.

- Dzięki wielkie.

Lena spojrzała nagle w górę, prosto na Lando, który przyglądał się im w ciszy. Choć nie znał dziewczyny, wydawała mu się dziwnie znajoma, a przede wszystkim martwił się o nią, bo tak obfity krwotok z nosa nie występował u zdrowych ludzi.

- Nie poznaliście mnie, prawda? - spytała dziewczyna, patrząc na nich obu. Lavena ponownie zerknęła na Lando, ale zaraz wróciła do niej wzrokiem.

- Co masz na myśli? - zagadnął Lando, marszcząc brwi. Nie rozumiał tamtego pytania z jej strony, choć było jasne i klarowne.

- Chodziliśmy kiedyś razem do przedszkola, a potem przez trzy lata do szkoły, bo później się przeprowadziłam. Pomimo lat, od razu was rozpoznałam. - wyjaśniła od razu dziewczyna, sama nie wierząc, że znów ich spotykała po tylu latach. - Dla jasności, Dysis Russell.

- O mój Boże! Naprawdę cię nie poznałam. Zmieniłaś się. - powiedziała Lavena nagle, doznając nagłego oświecenia. Rzeczywiście, pamiętała ją, jak przez mgłę co prawda, ale jednak. - No i poznałam już tyle ludzi w swoim życiu, że wiesz...

- Nie gniewam się. - odparła Dysis, machając lekceważąco ręką. Nie miała jej tego za złe, bo wbrew pozorom sporo się zmieniła. - Miło was spotkać po latach. Zmieniliście się trochę, ale wciąż trzymacie się razem.

Lando i Lena spojrzeli na siebie, uśmiechając się do siebie. Zaraz dłoń Lando wylądowała na ramieniu przyjaciółki, która dotknęła jej, odwracając się z powrotem do dawnej znajomej. Dysis uśmiechnęła się pod nosem, widząc, jak na siebie patrzyli i jak niewiele zmieniło się w ich relacji po tych wszystkich latach. Dziewczyna zmarszczyła jednak brwi, czy dostrzegła wystawione przed siebie dłonie Laveny, która zdążyła się podnieść.

- Co cię tu właściwie sprowadza? - zagadnęła Lena, pomagając się podnieść Dysis. Dziewczyna wytarła ostatecznie swój nos, chowając chusteczki do kieszeni spodni.

- Umówiłam się z kuzynem. Miał mnie poznać z kilkoma osobami przed... - zaczęła Dysis, ale urwała nagle, gryząc się w język. Przegryzła wargę, zdając sobie sprawę, że najzwyczajniej w świecie się wtedy wkopała.

- Przed czym?

Dysis westchnęła ciężko, spuszczając głowę. Trudno było jej mówić o tym wszystkim, ale zawsze mogła im ufać. Prędko sięgnęła dłonią do głowy i ściągnęła z niej blond perukę, dając im jasno do zrozumienia, co się działo. Lavena zakryła usta dłonią, spoglądając na równie skołowanego Lando, który nawet nie wiedział, co powiedzieć ani jak zareagować. Spodziewał się wszystkiego, ale zdecydowanie nie tego.

- Teraz już wiecie, przed czym, ale nie mówcie o tym nikomu, nie lubię się z tym afiszować. - mruknęła Dysis, zakładając z powrotem perukę na głowę, jakby nic przed chwilą nie miało miejsca. - A co do mojego kuzyna... Już dawno powinien tu być, a wciąż go nie ma.

Nie zostawiaj mnie, kochanieWhere stories live. Discover now