rozdział 44

258 23 0
                                    

Dzięki pewnym znajomościom, życie Laveny i Lando było o wiele bardziej kolorowe. Aktualnie dwójka przyjaciół szła przed siebie wręcz w podskokach, gotowa na spotkanie z pewnym muzykiem, z którym się kolegowali. Ekscytacja, jaka ich wtedy ogarniała, była nie do opisania.

- Martin!

Mężczyzna nie zdążył zareagować, gdy Lavena ruszyła w jego stronę, wpadając w jego ramiona. Oboje zaśmiali się na tamten gest, przytulając się do siebie, jakby nie widzieli się lata. Martin szczerze lubił dziewczynę i cieszył się, że była tam razem z Lando, bo naprawdę uwielbiał patrzeć na ich Duo. Byli... Inni, a jednak tak bardzo do siebie podobni.

- Cześć, Lav. - przywitał się, odsuwając się od niej ostatecznie. Uśmiechnął się szeroko na jej widok. - Nie sądziłem, że będę tak bardzo tęsknić za twoją ładną buzią.

- Dzięki.

- Cześć, stary. - odezwał się Lando, w końcu do nich podchodząc. Prędko zbił piątkę z mężczyzną, również się uśmiechając..

- Witaj, Lando. - odparł Martin z radością. Naprawdę cieszył się na tamto spotkanie z nimi. - To co? Wsiadajcie. Polatamy sobie trochę.

Martin od razu skierował się w stronę helikoptera, zostawiając ich tam samych. Lavena spojrzała na Lando z szerokim uśmiechem, po czym chwyciła jego dłoń i pociągnęła za sobą, słysząc jego śmiech. Zaraz cała trójka wsiadła do maszyny i wbiła się w powietrze.

~*~

- Neem me niet kwalijk. - powiedziała Lavena, patrząc na Martina, by upewnić się, czy aby na pewno dobrze wypowiedziała tamte słowa. Widząc jego uśmiech, zorientowała się, że powiedziała je dobrze.

- Świetnie. Idzie ci coraz lepiej, Lav. - pochwalił mężczyzna, pod wrażeniem, że tak świetnie jej szło. Nie spodziewał się, że potrafiła tak szybko nauczyć się jakiekolwiek języka.

- Lena zawsze miała talent do języków. - odezwał się Lando, niezwykle z niej dumny. Zawsze wiedział, że miała talent do wielu rzeczy i w jakimś stopniu nawet jej tego zazdrość.

- No co ja poradzę, że jestem w tym dobra. - zaśmiała się Lena, wzruszając ramionami. Cieszyła się, że tak ją chwalili i widać to było w jej ciemnych oczach. - Dawaj coś jeszcze. Wkręciłam się.

Martin spojrzał na Lando i uśmiechnął się sam do siebie. Prędko wrócił wzrokiem do Laveny, która z niecierpliwością czekała na kolejne wyrażenie bądź słówko, którego chciała się nauczyć na zaś. Choć niderlandzki, podobnie do niemieckiego, brzmiał dość wulgarnie, to się tym nie przejmowała, najzwyczajniej w świecie chcąc poznać nowy język i w jakimś stopniu się go nauczyć, skoro miała okazję.

- Ik hou van je, Lando. - powiedział w końcu, w nadziei, że dziewczyna nie zrozumie, co powiedział i powtórzy to bez zawahania. Ona jednak miała na niego świetnego haka.

- Ik haat je, Martijn.

Zarówno Lando, jak i Martin spojrzeli na uśmiechniętą Lavenę, która niewinnie odrzuciła swoje rozpuszczone włosy na plecy. Żaden z nich nie spodziewał się, że znała coś jeszcze, szczególnie że Martin wcale nie uczył jej takich słów. Tym bardziej było to dla niego zdziwieniem, bo tylko on wiedział dokładnie, co powiedziała.

- Chyba nie myślałeś, że dam się na to nabrać, co? - spytała już po angielsku, unosząc brodę ku górze. Była z siebie niesamowicie dumna i nawet tego nie ukrywała.

- Neem me niet kwalijk. - powiedział pospiesznie Martin, nie wiedząc, jak zareagować w tej całej sytuacji. Pod jej bacznym spojrzeniem czuł się tak mały, jak nigdy dotąd. - Nie sądziłem, że się domyślisz, co powiedziałem. To było kompletnie niewinne posunięcie.

Nie zostawiaj mnie, kochanieDonde viven las historias. Descúbrelo ahora