- Norris! Do cholery jasne, wyłaź z tej łazienki! - zawołała Lena, waląc w drzwi, by chłopak w końcu wyszedł z pomieszczenia. Była zdenerwowana, bo siedział tam zdecydowanie za długo.
- Daj mi chwilę, zaraz wyjdę! - odkrzyknął, zerkając na drzwi. Tamta odpowiedź nie spodobała się jednak dziewczynie.
- Nie mamy czasu. Zaraz spóźnimy się na samolot!
Drzwi do łazienki otworzyły się nagle, a dłoń Laveny niespodziewanie uderzyła Lando w klatkę piersiową. Zdezorientowany chłopak odsunął się nagle, ale dziewczyna nawet go nie przeprosiła, wymijając go w drzwiach i wchodząc bez słowa do łazienki. Lando pokręcił tylko głową, odwracając się w jej stronę z delikatnym uśmiechem. Oparł się o framugę drzwi, lustrując ją wzrokiem od góry do dołu.
- Ostatni raz idziesz do łazienki. Nie zamierzam się przez ciebie spóźnić, bo musiałeś se włosy ułożyć. - powiedziała już spokojniej, po czym nagle odwróciła się w jego stronę, mierząc wzrokiem. - Czego i tak nie zrobiłeś.
- Lena, nie panikuj. Zdążymy na pewno, aż tak daleko na lotnisko nie mamy. - powiedział Lando, starając się ją jakoś uspokoić. Sam tak naprawdę nie wiedział, dlaczego była tak zdenerwowana.
- Daj mi dwie minuty i najzwyczajniej w świecie stąd wyjdź. Najlepiej idź już do samochodu, zaraz do ciebie przyjdę i jedziemy. - mruknęła, wskazując dłonią na drzwi. Lando posłusznie wyszedł, zamykając je za sobą. - Cholerny Lando Norris.
- Słyszałem to!
- Miałeś słyszeć!
~*~
Lavena stała nieopodal ostatniej drogi do samolotu, bawiąc się telefonem. Nie odzywała się od kiedy tylko weszła do samochodu, którym tak przyjechali, a to trochę martwiło Lando, bo nigdy tak nie robiła. W dodatku tamta niezbyt przyjemna sytuacja sprzed pół godziny nie dawała mu spokoju.
Dlatego też podszedł do niej bliżej i przytulił ją od tyłu, kładąc głowę na jej barku. Dziewczyna spojrzała na niego, posyłając słaby uśmiech. Lando czuł, że drżała jeszcze, więc ścisnął ją mocniej, chcąc ją jakoś uspokoić.
- Trzymasz się jakoś? - spytał cicho, najzwyczajniej w świecie się o nią martwiąc. Zazwyczaj się tak nie zachowywała, a jej aktualny stan trochę go przerażał.
- Jest lepiej. - wyszeptała, czując się o wiele lepiej, kiedy ją tak przytulał. To zawsze pomagało, jego ramiona były dla niej bezpiecznym miejscem, w którym lubiła przebywać.
- A nadal jesteś na mnie zła?
- Nie jestem. - odparła zgodnie z prawdą, kręcąc głową sama do siebie. Tak naprawdę tamta złość z rana wyparowała, kiedy tylko znaleźli się na lotnisku.
- Na pewno? Nie odzywasz się do mnie. - stwierdził, odsuwając się od niej nieznacznie, by spojrzeć na jej twarz. Chciał zobaczyć, czy mówiła prawdę.
- Lando, proszę. - westchnęła, po czym oparła się czołem o jego klatkę piersiową. On tylko objął ją ramionami, zdając sobie sprawę, że tego potrzebowała, bardziej, niż kiedykolwiek indziej.
- Ale co się dzieje? Rano chodziłaś jakaś podminowana, ale tu akurat ci się nie dziwię. Później ten incydent i widzę, że wciąż się trzęsiesz... Powiedz mi, dobrze się czujesz? To ostatni moment, żeby zrezygnować z tego lotu.
- Obiecałam, że z tobą polecę. Zawsze latamy razem. Nie chcę psuć ci tego wyjazdu.
- To zostaniemy tu razem. Jesteś ważniejsza, rozumiesz? - powiedział, a ją aż zabolało serce na tamtą odpowiedź. Nie mogła dopuścić do tego, by nie polecieli przez nią.
- Nie pozwolę ci tu zostać, zapomnij. - oznajmiła hardo, odsuwając się od niego, tylko po to, by spojrzeć na jego twarz. Zaraz jednak spuściła wzrok, wpatrując się w nadruk na jego bluzie. - Potrzebuję po prostu chwili dla siebie, muszę to wszystko sobie przemyśleć na spokojnie. Z resztą, męczę się z okresem i dlatego jestem tak podminowana, jak sam stwierdziłeś.
- To czemu nic nie mówisz? - spytał Lando spokojnie, dopiero wtedy rozumiejąc jej zachowanie. Poczuł dziwną ulgę, że jej nastrój był spowodowany co miesięcznymi dolegliwościami.
- Okres to nie choroba, Lando. Poradzę sobie. - mruknęła, by już po chwili odsunąć się od niego na dobre. Chwyciła za swoją podręczną walizkę i zerknęła na niego. - Wołają już. Chodźmy i miejmy to już za sobą. Długi lot przed nami.
Lando pokręcił głową sam do siebie, łapiąc za rączkę od swojej walizki i kierując się za nią.
~*~
- Wszystko w porządku?
Lavena odwróciła się do Lando trochę czerwona na twarzy. Głowa jej pulsowała, uszy się zatykały przy zmianie ciśnienia, kiedy tylko startowali. Trudno było ukryć, że martwił się o nią, bo pierwszy raz widział ją w takim stanie. Sam z resztą nie czuł się najlepiej przy tamtym starcie.
- Pytasz, bo jestem czerwona, nie? - odparła pytaniem na pytanie, domyślając się, co miał na myśli. Głowa tak bardzo ją wtedy bolała, w dodatku zdawała sobie sprawę, że mogła być czerwona na twarzy. - Zaraz mi przejdzie. Pilot po prostu musiał źle wystartować, czy coś, dlatego tak źle się czuję.
- W razie gdyby coś się działo, to ściśnij moją rękę, dobra?
Dziewczyna pokiwała głową na znak zgody, na co on jedynie się uśmiechnął. Oboje spojrzeli nagle za okno, gdzie oddalało się już miasto, gdzie malały budynki, znikając w chmurach. Lavena zaraz odwróciła się do chłopaka przodem, natrafiając na jego twarz, która znajdowała się tak blisko niej. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym dmuchnęła w niego, na co od razu się odsunął. Nie przejęła się zbytnio jego oburzonym spojrzeniem kierowanym w jej stronę, tylko wyciągnęła z niewielkiego plecaka książkę, którą wzięła ze sobą w podróż, by nie nudzić się podczas długiego lotu do Miami.
- Nawet nie wiedziałem, że zaczęłaś to czytać.
- A zaczęłam ostatnio. Wciągnęłam się, ale nie miałam okazji czytać przez kilka ostatnich dni. A teraz jest idealna okazja. - odparła, zerkając w jego stronę. Po raz pierwszy na jej ustach pojawił się też niewielki uśmiech, co bardzo go cieszyło.
- Poczytasz mi? - zagadnął wyjątkowo cicho, jak na siebie. Lavena aż złapała się za serce, trochę nie wierząc własnym uszom.
- Lando! Nie poznaję cię. - powiedziała z powagą, po czym zaśmiała się cicho, co udzieliło się również jemu. - Jeśli chcesz, to bez problemu mogę ci poczytać.
Lando bez ostrzeżenia przytulił ją od boku, kładąc głowę na jej ramieniu. Lavena skwitowała to cichym śmiechem, po czym otworzyła książkę na ostatnio skończonej stronie. Zerknęła jeszcze na chłopaka z uśmiechem, po czym zaczęła czytać tak, by nie zakłócać lotu innym pasażerom.
"Na czterdziestometrowym jachcie nie można po prostu włączyć silnika i odpłynąć. Trzeba załadować zapasy, sprawdzić instalacje, odcumować... W ciągu ostatnich dwóch lat trenowaliśmy na Warunie może z sześć razy. Znaliśmy go i wiedzieliśmy, co mamy robić. Przygotowania trochę jednak zajmowały.
Nie ułatwiło sprawy też to, że co chwilę potykaliśmy się o sprzęt, którego nigdy wcześniej tutaj nie widzieliśmy. Na pokładzie znajdowało się kilka metalowych skrzyń wielkości pralek - były przywiązane i zakryte brezentem. W korytarzach pod pokładem stały pod ścianami mniejsze skrzynki wyglądające jak szafki z koszar - każda miała biometryczny skaner odcisku palców i napis KLAUZULA TAJNOŚCI - ZŁOTY.
Widywałam takie skrzynki w szkole, ale tylko z daleka. Zwykle przenoszono je do Collegium Verne'a i wynoszono stamtąd pod uzbrojoną eskortą. To, co znajdowało się w środku, było ściśle tajne, więc mieli z nimi do czynienia tylko nasi nauczyciele i ludzie z ostatniej klasy. A tu nagle te skrzynki osaczały nas ze wszystkich stron. Zupełnie jakby przez dwa lata mówiono nam, że mamy nie dotykać jakichś dzieł sztuki, a potem nagle zaczynamy się wszędzie potykać o obrazy Picassa. Niepokoiło mnie, że Hewett przyniósł tyle cennych rzeczy ze szkoły na Warunę, zwłaszcza że stali się to tuż przed tym, jak ktoś starł HP z mapy..."
Lavena przerwała na chwilę czytanie, słysząc ciche pochrapywanie ze strony Lando. Spojrzała na niego na tyle, na ile pozwalała jej jego głową na jej ramieniu, uśmiechając się pod nosem. Nie dziwiła się w sumie, dlaczego tak szybko zasnął, bo lubił to robić w różnych miejscach i o różnej porze. Z resztą, zawsze kiedy mu czytała, to zasypiał już po jednej stronie, którą przeczytała.
Dlatego też zaczęła czytać już sama dla siebie, bo czytanie na głos nie miało wtedy żadnego sensu.
~*~
Kiedy Lavena otworzyła leniwie oczy, zobaczyła przed sobą siedzenie z naprzeciwka. Zdziwiło ją to, bo nie przypominała sobie, żeby zniżyła się tak bardzo. Ale prędko dotarło do niej, że leżała na udach Lando, którego dłoń znajdowała się na jej głowie, bawiąc się jej włosami. Nie miała sumienia mu przerywać, ale ból pleców i karku skutecznie robił swoje. Podniosła się więc, zerkając na jego zdezorientowaną twarz.
- Tak fajnie bawiło mi się twoimi włosami. - jęknął, wydymając wargę. Lavena poprawiła swoje włosy, zdając sobie sprawę, że mogły być wtedy mocno zmierzwione.
- Domyślam się. - mruknęła, ziewając. Od razu zakryła usta dłonią i zerknęła na niego, wciąż zaspana. - Nawet nie wiem, jak się znalazłam się na twoich kolanach.
- No jak to nie wiesz? Przecież chciałaś... - zaczął Lando, uśmiechając się złowieszczo. Lavena od razu zakryła twarz rękoma, kiedy dotarło do niej, co chciał powiedzieć, zaczynając w ten sposób. Znała go za dobrze.
- Nie kończ nawet, idioto.
- Po prostu się położyłaś, a ja nie miałem sumienia cię budzić. Tak słodko spałaś. - powiedział ostatecznie, uśmiechając się niewinnie. Lubił ją denerwować w ten sposób, bo zawsze zachowywała się dość niecodziennie w takich sytuacjach. - I przed chwilą mówili, że będziemy się pomału zniżać, więc dobrze, że wstałaś.
- To już kolejny raz. Jestem chyba wyczulona na takie rzeczy.
- Ewidentnie.
- Tak mnie wszystko boli teraz. - jęknęła po chwili, czując ból dosłownie wszystkiego. Wiedziała, że spanie w dość niecodziennej pozycji, to idealny powód do bólu.
- Zajmę się tobą w pokoju. Zamkniemy się na klucz, nikt nam nie będzie przeszkadzać. Skończymy nad ranem. - mruknął Lando, nachylając się nad jej uchem z szelmowskim uśmiechem. Prędko się jednak odsunął, kiedy dziewczyna uderzyła go w głowę. - Auu! Za co?
Lena nie odpowiedziała, kręcąc głową sama do siebie. Czasami nie wierzyła, że rzucał takimi tekstami w jej stronę.