Życie Potrafi Wszystko.

By wiercikbooks

13.3K 898 4.3K

Ludzie mówią, że gorzej być nie może, a mi Scarlett Edwards za każdym razem kiedy tak mówiłam życie rzucało k... More

!OSTRZEŻENIE!
Playlista do ŻPW
Dedykacja
PROLOG
ROZDZIAŁ 1. Jedziemy na W
ROZDZIAŁ 2. Przeprowadzka i ostrzeżenie
ROZDZIAŁ 3. Inne mafie/ Gdzie twoi rodzice?
ROZDZIAŁ 4. Ty dziadzie
ROZDZIAŁ 5. Ktoś dostał na mnie zlecenie
ROZDZIAŁ 6. Czemu Dabria? Czamu Nyx?
ROZDZIAŁ 7. Poczucie bezpieczeństwa
ROZDZIAŁ 8. Nie musi tego wiedzieć
ROZDZIAŁ 9. Szeregowa perełka do szeregowego pingwina
ROZDZIAŁ 10. Dobra, niech będzie.. Szczerbatek
ROZDZIAŁ 11. Pudełko ciasteczek
ROZDZIAŁ 12. Jestem nieśmiertelna
ROZDZIAŁ 13. Słone i gorzkie łzy
ROZDZIAŁ 14. Oprzyj. Się. O. Fotel
ROZDZIAŁ 15. Nie radzę
ROZDZIAŁ 17. Dżoszuła
ROZDZIAŁ 18. Nie chcę tam wracać, nic nie zrobiłam, nie wiedziałam!
ROZDZIAŁ 19. Nie pozwolę na to
ROZDZIAŁ 20. Wszystkich tylko nie jego
ROZDZIAŁ 21. Gdybym tylko../ Sama w urodziny
ROZDZIAŁ 22. Błąd
ROZDZIAŁ 23. Epilog mojego życia
ROZDZIAŁ 24. Iskierka
ROZDZIAŁ 25. Tajemniczy chłopak oraz fajna pani
ROZDZIAŁ 26. Tak jak on kiedyś
Rozdział 27. Nic nie warta
ROZDZIAL 28. Zgraja hobbitów
ROZDZIAŁ 29. Nic
ROZDZIAŁ 30. Jestem Caroline
ROZDZIAŁ 31. Dużo informacji
ROZDZIAŁ 32. Bracia Clark
ROZDZIAŁ 33. Nie jestem nieśmiertelna
EPILOG
PODZIĘKOWANIA
INFORMACJA

ROZDZIAŁ 16. Bukiet kwiatów

405 25 50
By wiercikbooks

Zachęcam do kliknięcia w gwiazdkę oraz zostawienie po sobie komentarza. Dla was to chwila, a dla mnie motywacja

Taki rozdział urodzinowo, bo miał być później. Miłego czytania!

Scarlett

Poniedziałek- po lekcjach

Właśnie wchodzę do domu. Wróciłam właśnie ze szkoły. Weszłam do pokoju z ulgą wymalowaną na twarzy, ponieważ rodziców nie ma w domu. Przebrałam się w białą bokserkę oraz czarne dresy i poszłam do kuchni po jabłko. Oparłam się tyłem o blat i zaczęłam myśleć o wszystkim i o niczym. Z krótkiego letargu wyciągnął mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Wzięłam do ręki telefon, a moim oczom ukazały się dwie nieodczytane wiadomości. Jedna od Amy z zapytaniem czy pojawię się dziś na wyścigu, a druga od jakiegoś nieznanego numeru.

Nieznany

Do zobaczenia na wyścigach Ettie

Zamarłam. Zamarłam, bo doskonale wiedziałam od kogo jest ta wiadomość. Jest jedna osoba na świecie, która zwraca się do mnie w ten sposób. A mianowicie Josh. Tak, ten Josh. Ale skąd on ma mój numer? Czego on chce? Czy może startować na wyścigach? Mamy taką małą niepisaną zasadę, że jeśli ktoś bierze udział w walkach to nie może brać udziału w wyścigu i na odwrót. Co prawda, nie każdy o niej wie i czasami się zdarza, że ktoś z wyścigów weźmie udział w walce. Właśnie, walka. Może chce dogadać się na ten temat. Tak.. Niestety ale jestem zmuszona przyjąć jego propozycję walki. Wiem, że ją przegra, a dzięki mojej wygranej wyjedzie i będę miała od niego spokój do końca życia. 

♤♤♤

Podjechałam właśnie na linię startu. Zaraz po mnie podjechał czarny (tak samo jak mój- matowy) dodge challenger. Piękne auto ale nigdy bym go nie zamieniła ze swoim. Wysiadłam z pojazdu i odpaliłam złote marlboro. Nagle z dodge wyszedł jego kierowca, którym okazał się chłopak, z którym miałam do czynienia w piątek na zleceniu. Stwierdziłam, że skoro wiem jak wygląda to będzie Black, a nie Szerbatek. Zastanawia mnie jedno. Powiedział, że "wracamy do starej ksywki". Czy miałam z nim kiedyś do czynienia i nie pamiętam tego spotkania i tego, że tak go nazwałam? Być może.  

- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz się ze mną ścigać Ettie- odezwał się, a mnie zamurowało

To on do mnie pisał. Nie Josh.

- Ty go znasz- bardziej stwierdziłam niż zapytałam 

- Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem- uśmiechną się lekko ale cwanie

- Muszę przyznać, że nieźle to wymyśliłeś Blackuś- również się uśmiechnęłam wyrzucając niedopałek papierosa na ziemię i nadepnęłam go butem

- Blake- przewrócił oczami

- Co?

- Mam na imię Blake, a nie jakiś Blackuś

- Nuhh, i tak będziesz Blackuś, bo zakładam, że skoro tu jesteś to naszych spotkań niestety będzie więcej- westchnęłam i odwróciłam się tyłem aby wejść do auta ale zatrzymał mnie jego głos

- A ty?

- No nie wytrzymam- odwróciłam się w jego stronę teatralnie- Matka cię zdań i pytań składać nie nauczyła? Mów jaśniej, co za problem?- powiedziałam pretensjonalnie. Jego tęczówki pociemniały jeszcze bardziej

- Jak masz na imię? - mówił zaciskając zęby

- Dabria- powiedziałam jakby było to oczywiste

- Prawdziwe imię, ten skrót Ett znam ale nie powiedział mi od jakiego imienia ono pochodzi- sprecyzował

- Ups, wyścig się zaczyna- powiedziałam patrząc jak na tor wchodzi jakaś rudowłosa cizia

Wsiadłam do samochodu i odpaliłam muzykę. Padło na "me and the devil". Przycisnęłam lekko pedał gazu, a silnik wydal z siebie charakterystyczny ryk. Uśmiechnęłam się na ten dźwięk. Spojrzałam w lewo i napotkałam spojrzenie szatyna. Jak mi przykro, że przegra. Usłyszałam strzał co było oznaką rozpoczęcia wyścigu. Chłopak wypruł przed siebie. Ja natomiast poprawiłam włosy w lusterku i  czekałam. Czekałam na ten moment by ruszyć. Widziałam i słyszałam jak ludzie krzyczą abym ruszyła z miejsca. Jeszcze chwila. Chłopak zbliża się do pierwszego zakrętu. 3.. 2.. 1.. Start.

(tu polecam włączyć "Why'd you only call me when your high?")

Wystartowałam i niemalże od razu licznik pokazywał 100km/h. Wcisnęłam pedał gazu jeszcze mocniej i zmieniłam bieg. 180km/h.. 190km/h.. 200km/h.. 210km/h.. 220km/h.. i płynnie weszłam w pierwszy zakręt. Następnie jeszcze bardziej przyśpieszyłam. 260km/h.. Wyprzedziłam mojego przeciwnika. Uśmiechnęłam się do siebie i na spokojnie zmieniłam piosenkę na Why'd you only call me when you're high? i podgłośniłam jeszcze bardziej. Cieszyłam się jak małe dziecko. Po mimo temperatury panującej na zewnątrz, która była coraz niższa pozwoliłam sobie na otworzenie okien. Zimny wiatr owiał moją twarz i rozwiał włosy. Kiwałam się w rytm muzyki i idealnie weszłam w drugi zakręt.

- Now it's three in the morning and I'm trying change your mind- zaśpiewałam na cały glos

Teraz czeka mnie długa prosta więc zdjęłam ręce z kierownicy. Wystukiwałam rytm piosenki na kolanach. Wiem, że to nieodpowiedzialne, a zwłaszcza przy takiej prędkości ale czy ja jestem normalna lub odpowiedzialna? Oczywiście, że nie. Spojrzałam w tylnie lusterko aby zobaczyć jak daleko znajduje się czarnooki i zdziwiło mnie, że jest tak blisko. Znaczy i tak daleko ale bliżej niż byliby inni. Skręciłam kierownicą i zmieniłam bieg tak, że jechałam tyłem. Mrugnęłam do niego i wróciłam do wcześniej pozycji. Wychyliłam się lekko z okna i pomachałam mu uśmiechając się sztucznie. Wróciłam z powrotem do auta i z gracją skręciłam kierownicą tym samym wchodząc płynnie w kolejny zakręt. 

Czekał nas jeszcze jeden. Najostrzejszy i mało kto nie kończył na nim w barierkach. Jeśli ktoś startował pierwszy raz i nie ćwiczył trasy wcześniej lądował w ogrodzeniu. Raz się zdarzyło, że dwa metry pod ziemią. Nazywamy go zakrętem ostatecznym. Byłam około dwieście metrów przed zakrętem i zaczęłam zwalniać. Jechałam 80km/h więc łatwo i bezproblemowo przeżyłam zakręt. Black za to jechał z większą prędkością i nie wyrobił się. Zjechał z toru ale wykręcił i nie wjechał w barierki. Żyje? Żyje. No i git. Zadowolona przekroczyłam linię mety. Wysiadłam z pojazdu i patrzyłam jak wkurzony Blake przekracza metę. Poczułam jak ktoś rzuca mi się na szyję.

- Gratulacje kochana!- zapiszczała Amy- Wiedziałam, że wygrasz! Jesteś niepokonana! Wiedziałam, że wiesz co robisz! Gratki!- ona się bardziej cieszy niż ja

Mi tylko zależy na szybkiej jeździe i satysfakcji z min moich rywali. Nie wyśmiewam ich, bo przegrali z młodszą od siebie dziewczyną. Mam do nich respekt, bo żeby najpierw wejść na tor trzeba mieć dużo odwagi. Podeszłam do niego i chciałam podać mu dłoń tak jak robię to zawsze nawet jeśli przeciwnik zalazł mi za skórę ale on mnie totalnie zlał. Nie dziwiłam się ale cóż. Rozejrzałam się po tłumie rozchodzących się już ludzi. Mój wzrok padł na postać stojącą między drzewami. Wyszedł z lasu i patrzył w moje oczy, a ja w jego. Kiwnął do mnie palcem bym do niego podeszła. Czego chcesz Josh'u Smith'ie? 

- Idziemy?- zaczepiła mnie przyjaciółka tym samym wybudzając mnie z zamyślenia

- Wiesz co? Ja muszę jeszcze coś załatwić na torze. Ty już jedź, bo długo mi to zajmie- uśmiechnęłam się i poklepałam ją po ramieniu

Patrzyłam jak dziewczyna odchodzi, a gdy zniknęłam za rogiem i ostatni raz do mnie pomachała wróciłam do obojętnego wyrazu twarzy. Podeszłam do auta i wyciągnęłam ze schowka broń. Spojrzałam na Josha, który stał oparty od drzewo z kapturem na głowie przeglądając telefon, by zobaczyć czy nie widzi co mam w dłoni. Sprawdziłam czy są w środku naboje. Są. 

Schowałam pistolet za gumkę spodni z tyłu. Nawet się nie starałam, by nie było go widać. Zamknęłam drzwi i zakluczyłam auto. Poprawiłam włosy i ruszyłam w stronę lasu. Po drodze minęłam Blacka. Złapałam z nim kontakt wzrokowy, który szybko przerwałam i przyśpieszyłam kroku. Cały czas jak szłam wielkim trawnikiem w stronę lasu czułam na sobie jego ciekawski wzrok. Przeszłam przez trawnik i zostało mi jeszcze raz przejść przez jezdnię aby dotrzeć do lasu. Spokojnym krokiem wyszłam pomiędzy drzewa i ustałam przed moim byłym chłopakiem. 

- Co tam Ettie?- uśmiechnął się i pogłaskał po policzku na co się skrzywiłam i zrobiłam krok w tył

Do walki postanowiłam nie zwracać uwagi na zakaz zbliżania się ale on o tym nie wiedział. Przeskanowałam go lodowatym wzrokiem nie ukrywając obrzydzenia. 

- Co tam u mojej pięknej dziewczyny?- znów zrobił krok w moją stronę i położył dłonie na mojej talii- Odpowiesz?- przybliżył swoją twarz do mojej

- O- udałam zdziwioną- Do mnie mówisz?

- A do kogo innego?

- No bo powiedziałeś "moja dziewczyna", a ja nią nie jestem- wyjaśniłam

- Jesteś moja, Scarlett- nachylił się do mojego ucha, a jego oddech owiał moją skórę. Pod plecami poczułam szorstką korę drzewa- Do puki nie wywalczysz swojej wolności- delikatnie musną miejsce za moim uchem- Rozumiesz?- jeździł dłońmi delikatnie w dół i w górę dalej muskając skórę mojej szyi ustami

- Chyba znam zasady naszej walki?- prychnęłam drwiąco starając się odsunąć ale mocniej zacisną palce na moich biodrach- Ustaliłeś i podpisałeś wszystko?- kiwnął jedynie głową dalej się do mnie dobierając

Z doświadczenia wiem, że on jeśli się nie wyrywam nie unieruchomi mnie. Szybkim ruchem podniosłam kolano i z całej siły uderzyłam go w krocze. Obaliłam na ziemię ale mu to nie przeszkadzało aby złapać mnie za tyłek.

Wstałam z niego, wyjęłam ze spodni broń i wycelowałam w niego. Chłopak wstał z dłońmi podniesionymi do góry. Szybkim ruchem odbezpieczyłam broń i strzeliłam w drzewo obok niego. Odwrócił się na pięcie i zaczął uciekać. Uniosłam rękę do góry i wykonałam trzy strzały w niebo

- Uciekaj puki możesz zboczeńcu!- krzyknęłam do niego i zaczęłam się śmiać, bo wywalił się o korzeń drzewa

Odwróciłam się i zaczęłam wracać do auta. Na torze nie było nikogo oprócz mnie. Byłam w połowie trawnika i usłyszałam strzały, które niestety nie były spowodowane przeze mnie. No świetnie. Jestem w miejscu gdzie dosłownie nie mam czym się ochronić przed jakimkolwiek strzałem. Obróciłam się w stronę źródła strzału i zobaczyłam pewnego mężczyznę. Nie miał zasłoniętej twarzy ani nic podobnego. Na szyi miał wytatuowany bukiet kwiatów. Bukiet ten składa się z róży, krokusów, konwalii, stokrotek, chryzantem, niezapominajek, bratków, tulipanów i lilii. Zdziwiło mnie to, bo róże były takie same jaką ja miałam za uchem. Chryzantema była taka jaką Black ma na dłoni, a niezapominajka taką jak Chris ma na kostce. Mega dziwne. Może zbieg okoliczności? Nie wiem co o tym myśleć. Przeniosłam wzrok na jego twarz. Jest dziwnie znajoma. Patrząc mu w oczy zaczęłam pytać sama siebie skąd ja go znam. No i olśnienia dostałam. To ten sam facet co był na kolacji z moimi rodzicami, ciocią Mad i Olivierem. Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na niego nie kryjąc konsternacji. Wycelował we mnie, a ja popatrzyłam na niego jak na Blacka, czyli jak na idiotę.

- Typie!- krzyknęłam do niego opierając ręce na biodra- Nawet nie odbezpieczyłeś tej broni gupku!- załamię się

Potarłam dwoma palcami nasadę nosa i pokręciłam głową, a następnie potarłam twarz dłońmi. Ten świat schodzi na psy. 

- Wiesz w ogóle co to jest spust?- zapytałam głosem pełnym nadziei, a po chwili usłyszałam odbezpieczenie broni- Tak!- krzyknęłam i szybko do niego podbiegłam- Teraz celujesz w rzecz, w którą chcesz strzelić. Upewniasz się, że nie celujesz w siebie i pociągasz za spust. No tam jeśli masz wątpliwości to inna sprawa. Na początek możesz trzymać obiema rękoma, a potem jak poćwiczysz to możesz jedną- poinstruowałam go szybko i pobiegłam na swoje dawne miejsce na środku trawnika

Mężczyzna zdziwił się, a następnie zaśmiał się złowieszczo. Wycelował we mnie ponownie, tym razem odbezpieczoną bronią. Szybko się uczy, wzrusz. Patrząc mi w oczy pociągną za spust. Pisnęłam i upadłam na ziemię. 

- Dabria!- krzyknął Blake

A ten skąd się tu wziął? Leżałam nieruchomo na trawie twarzą do podłoża. Poczułam szarpnięcie moim ciałem ale dalej nie otwierałam oczu. Potrząsną moimi ramionami zapewne próbując mnie obudzić.

- Suprajs! Ja żyję!- krzyknęłam śmiejąc się z jego miny

- Szkoda- mruknął. Wstał z kolan i otrzepał kurz ze spodni

Uczyniłam to samo i z politowaniem spojrzałam na mężczyznę z dziwnym tatuażem. A raczej w miejsce, w którym powinien być, bo znikną. Rozejrzałam się dookoła szukając go. Zmarszczyłam brwi obracając się wokół własnej osi. Dziwne. Usłyszałam pisk opon gdzieś po między drzewami. Spojrzałam w tamtą stronę ale nie zobaczyłam żadnego auta. Widocznie już odjechał.

- Co ty tu jeszcze robisz?-przeniosłam wzrok na Blacka, który już na mnie patrzył

- Chciałem poćwiczyć, by móc wygrać kolejny wyścig, który będzie formą rewanżu z tobą

- A skąd wiesz, że zgodzę się na rewanż? Po za tym, nie możesz brać udziału w wyścigach- wyminęłam go

- Ja mogę, ale nie robię tego często, bo nie lubię- powiedział, na co prychnęłam nie kryjąc pogardy

- "Ja mogę ale nie robię tego często"- przedrzeźniłam go- Kim ty jesteś, że możesz?- zapytałam pretensjonalnie- Elitą? - zasugerowałam

Szatyn położył dłonie na mojej tali i przyciągną do siebie

- Jestem taki jak ty- szepnął nachylając się do mojego ucha

Poczułam bardzo ładny zapach. Skądś znałam zapach ale za cholerę nie wiem skąd. Jakbym już kiedyś go czuła. Taki kwiatowy i miętowy za razem. 

- Dużo mi to dało wiesz?- odsunęłam się od niego na co prychnął

Odwróciłam się i poszłam w stronę auta. Stwierdziłam, że nie chce mi się wracać do domu, więc pojechałam na wzgórze, na którym często przesiadywałam z tatą całymi nocami i oglądałam gwiazdy. 

- Do nigdy, różyczko- powiedział czarnowłosy na pożegnanie za nim odjechałam

- Do nigdy, Blackuś- uśmiechnęłam się wrednie i odjechałam z piskiem opon

Dojechałam pod wzgórze i spędziłam na nim całą noc i następny dzień patrząc w niebo leżąc na miękkim kocu, który zawsze mam w bagażniku. Przez cały ten czas nie spoglądałam na telefon aż do teraz gdy wybrzmiała melodia, która oznacza, że ktoś dzwoni. Podniosłam się niechętnie i sięgnęłam po telefon. Na ekranie widniał numer Jacoba. Przesunęłam zieloną słuchawkę

- Gdzie ty do cholery jesteś?!- wykrzyczał tak głośno aż byłam zmuszona odsunąć telefon od ucha

- W dupie, co cię to obchodzi?- sarknęłam, przełączając go na głośno mówiący i z powrotem kładąc się na plecach wbijając wzrok w niebo

- Nie tym tonem- ostrzegł mnie

- Bo co mi zrobisz? Nie jesteś moim ojcem więc nie masz prawa mi cokolwiek zrobić- powiedziałam niewzruszona

- Legalnie nie- w wyobraźni widziałam jego krzywą twarz i ten uśmieszek- A wiesz.. Bo ostatnio byłaś taka chętna aby wrócić do pewnego miejsca- wydawał się bardzo zadowolony

- Nawet nie waż się o tym wspominać- zerwałam się do siadu- Już dawno powinnam cię zgłosić- dodałam głośniej- I wiedz, że kiedyś to zrobię. Będę miała gdzieś czy masz ich owiniętych wokół palca. Znajdę na ciebie takie dowody, że nie będą nawet próbować cię chronić

- Wiesz, że to i tak nic nie da. Jak spróbujesz to skończy się tak jak ostatnio- Stał tam, w czarnym garniturze i okularach przeciwsłonecznych. Policjantka natychmiast wstała i skinęła głową do Jacoba. Schowałam się za kobietą i ścisnęłam ją za rękaw munduru. Mój ojczym zapytał się kobiety, czy nie widział tutaj jakiejś czternastoletniej dziewczyny choć doskonale wiedział, że jestem w tym samym pomieszczeniu. Policjantka bez skrupułów wypchnęła mnie w jego ręce. Mężczyzna złapał mnie chyba używając całej siły w swoim ciele. Wyrywałam się jak tylko mogłam lecz to nic nie dało. Ryczałam jak małe dziecko. Jacob uśmiechnął się do kobiety i wyczołgał mnie z budynku. Rzucałam się, biłam go pięściami, kopałam lecz to nic nie dawało.- Proszę!- zawyłam- Nie chcę tam wracać!- Zapewne teraz przypominasz sobie ten piękny wieczór, czyż nie?

- Nie- powiodłam nieobecnym spojrzeniem po widoku przede mną- A wiesz dlaczego?

- Oświeć mnie córeczko- mało nie zwymiotowałam na to jak mnie nazwał

- Dlatego, że po tym jak nafaszerowałeś mnie tymi wszystkimi prochami i zrobiłeś wiele innych rzeczy tak samo jak twoi koledzy nie pamiętam nic. Tatusiu- mówiłam głosem ociekającym jadem

- Wracaj natychmiast do domu. Masz ogromne kłopoty, szykuj się na porządną nauczkę

- Milusio jak zawsze- skwitowałam i się rozłączyłam

Wstałam z koca i złożyłam go. Jakoś nie śpieszy mi się tam wracać. Nawet nie zauważyłam, że zbliżała się godzina dwudziesta. Połowa października dawała o sobie znać, a ja byłam w samych dresach i cienkiej bluzce. No teraz to mi się zimno zrobiło. Wsiadłam do auta i wróciłam do domu. Podjechałam pod dom i szybko wysiadłam z auta. Psychicznie byłam przygotowana na najgorsze ale fizycznie... już nie za bardzo. Weszłam do budynku, zdjęłam buty i bluzy już nie zdążyłam, ponieważ zostałam brutalnie pociągnięta za włosy.

- Ja ci zaraz pokażę dlaczego nie warto opuszczać szkoły- ciągnął mnie po schodach zapewne do mojego pokoju- Odechce ci się robić wolnego- zaśmiał się szyderczo, aż taki problem o jeden dzień wolnego? Czasami robiłam sobie więcej wolnego i reagował lżej. Oh, czyżbym trafiła na gorszy dzień pana wszechmogącego Jacoba? Jak mi przykro..

Wepchnął mnie do pomieszczenia i zaczął bić. Po chwilowej przerwie wyjął pasek ze spodni. O nie.. No na to nie byłam przygotowana. Zaczął mnie okładać pasem po klatce piersiowej. Następnie zdjął moją bluzkę i powtarzał wcześniej wykonywaną czynność. Boli. Bardzo boli. Nie krzyczę, bo gdy z mojego gardła wydostał się niekontrolowany krzyk uderzył mocniej i ból był jeszcze mocniejszy. Nie płakałam, bo nie warto. Może tego nie robiłam, bo już nie miałam na to siły? Dobra, muszę spróbować się jakoś bronić. Ale czy to coś da? Absolutnie nic. Nie wiem ile już to trwa ale nie mam już na nic siły. Po pewnym czasie Jacob po prostu mnie puścił bezwładnie na podłogę.

- Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy- spluną na mnie jak na najgorszego śmiecia

Nie miałam siły nawet wstać, by założyć coś wygodniejszego niż obcisłe czarne leginsy i czarny stanik. Po prostu ułożyłam się tak, by mniej bolało i zasnęłam. Znaczy, starałam się zasnąć, bo usłyszałam jak ktoś otwiera moje drzwi balkonowe i szczerze? Mam to gdzieś. Marzę tylko o tym, by mieć spokój i móc pójść spać. Nagle ktoś szturchnął mnie w ramię.

- Ett- szepnął, już doskonale wiedziałam kto to. Proszę daj mi spokój, wszystko mnie boli- Ett, wstawaj- szturchnął mnie mocniej- Ett nooooo, wstawaj, bo użyję więcej siły- zagroził, a ja najszybciej na ile pozwalał mi ból podniosłam się do siadu

- Jesteś pijany?!- wykrzyczałam szeptem

- Co? Nie- prychnęłam ale od razu tego pożałowałam, bo zabolała mnie cała klatka piersiowa- Chodź idziemy- złapał mnie za ramię na co syknęłam ale chyba tego nie zauważył

- Odwróć się- dlaczego się zgodziłam? Nie wiem- Jestem w staniku, muszę się ubrać- teraz bez zastanowienia się odwrócił

Powoli wstałam i udałam się do garderoby. Starałam się zignorować ból ale było naprawdę ciężko. Wybrałam jakąś za dużą rozpinaną bluzę pod którą założyłam biały podkoszulek.

- Już możesz się odwrócić- podeszłam do niego

Odwrócił się do mnie przodem i zeskanował od góry do dołu. 

- Czym zasłużyłam na twoją wizytę?- powiedziałam zmarnowana

- Chodź- złapał mnie za nadgarstek i wyciągną na balkon

Starałam się zignorować promieniujący ból w całym ciele lecz było to okropnie ciężkie zadanie nawet jak na mnie. 

- Uciekałaś kiedyś z domu?- zapytał 

- Chyba oczywiste- podniosłam brwi

- Dobra no to zejdź na dół i się nie zabij- rzucił

- Okej- po mimo ograniczonych ruchów zwinnie przeszłam przez barierkę i zeszłam na dół. Podczas skoku na ziemię syknęłam z bólu co tym razem nie umknęło uwadze chłopaka

- Co ci?- zapytał gdy również zszedł na ziemie

- Nie interesuj się- warknęłam wymijając go idąc w kierunku dziury w płocie

Przeszłam przez nią ale jeden drut zahaczył mi o plecy na co z sykiem wciągnęłam powietrze i przełknęłam głośno ślinę. Ustałam na chodniku czekając aż Blake zrobi to samo.

- Dobra mów co ci jest albo zrobię coś czego nie chcesz bym zrobił- czy on nie może odpuścić?

- Spadłam ze schodów- no super wymówka, brawo Scarlett

- Ta bo już ci wierzę- przewrócił oczami- Dasz rade wsiąść do samochodu czy nie?

- Jeżeli powiem, że tak ale tego nie zrobię to zrobisz coś czego podobno bardzo nie chcę?- przedrzeźniłam go

- Dokładnie- powiedział unosząc kąciki ust i wskazując ręką w stronę, w którą mam się udać

Gdy doszliśmy do jego auta, szatyn jak prawdziwy dżentelmen otworzył mi drzwi i zamkną je za mną. No normalnie jak randka dwóch wrogów. Szczerze nie spodziewałam się tego po nim. Wygląda mi on na takiego typowego bad boy'a, który ma panienki na jedną noc i ma gdzieś ich uczucia. Co prawda, to że otworzył mi drzwi nie wyklucza tego. Wsiadł do pojazdu od strony kierowcy i odpalił samochód. Ruszył dosyć spokojnie, a potem przyśpieszył na co się uśmiechnęłam. 

- Powiesz mi gdzie mnie zabijesz, a potem zakopiesz?- powiedziałam ciekawa skanując jego lewy profil

Po mimo, że jest mego wkurzający to nie mogę powiedzieć, że nie jest przystojny. Zauważyłam, że chłopak ma jakiś tatuaż za uchem ale nie było mi dane bardziej się mu przyjrzeć, bo obrócił głowę w moją stronę.

- Jedziemy do mnie do mieszkania, muszę ci coś pokazać.- powiedział znów patrząc na drogę

-Co takiego?- powiedziałam próbując rozpoznać co to za tatuaż, a po chwili już wiedziałam co to jest

Średnik, miał wytatuowany za uchem średnik. Taki sam jaki ja mam na kostce, oraz dwa na żebrach. Tatuowałam go sobie ze względu na próby samobójcze. Te na żebrach znajdują się obok daty śmierci mojego taty i literki O. 

- Coś ważnego. Jeszcze nie rozgryzłem co to jest ale wiem, że jesteś z tym powiązana. Inni także, i nie pytaj jacy inni bo nie wiem jeszcze kto ale wiem, że ktoś na pewno- wyjaśnił na co skinęłam głową i oparłam głowę o szybę zatracając się w myślach

Nawet nie wiem kiedy przymknęłam na chwilę powieki i zasnęłam ale wiem jedno. Nie bałam się zasnąć.

♤♤♤

- Wstawaj- poczułam szturchnięcie w ramię- Wstawaj no, dojechaliśmy- kolejne szturchnięcie

Leniwie otworzyłam powieki i pomrugałam by przyzwyczaić się do światła. Rozejrzałam się nie wiedząc gdzie jestem, a po chwili już sobie przypomniałam. Powoli tak aby nie zadać sobie za dużo bólu wysiadłam z samochodu. Zatrzymaliśmy się pod jakimś blokiem. Blake ruszył w stronę jednej z klatek schodowych więc  zrobiłam to samo.

- Zamordujesz mnie po wejściu do mieszkania?- zapytałam gdy wchodziliśmy po betonowych schodach

- Tak, przerobie na pączki i będę sprzedawał w piekarni Pawełek- droczył się

Dotarliśmy pod stare drewniane drzwi. Black otworzył je i przepuścił mnie w przejściu. Zdjęłam buty i czekałam aż zamknie drzwi, bo nawet nie wzięłam ze sobą kurtki.

- Idź do salonu i tam na mnie zaczekaj. Przed siebie- zrobiłam tak jak powiedział i rozłożyłam się na kanapie

Muszę powiedzieć, że fajnie się urządził. Jest parę rzeczy zniszczonych i widać, że mieszkanie jest stare ale wolałabym mieszkać tutaj. Jest skromnie i praktycznie, a po za tym trudniej namierzyć niż mój dom, który no wyróżnia się spośród innych lub willa Amy. Po chwili do pomieszczenia wszedł czarnooki i usiadł na fotelu na przeciwko. Założyłam nogę na nogę i skrzyżowałam ręce na piersi. 

- No więc po co mnie tu przywiozłeś?- uniosłam brew

- Najpierw musimy sobie coś ustalić- odchylił się w fotelu

Ma na sobie czarną opinającą jego mięśnie koszulkę oraz szare dresy.

- To co ci powiem i to co ty mi powiesz zostaje między tymi czterema ścianami- zaznaczył, a ja o mało nie wybuchłam śmiechem. Poker face normalnie

- A kto powiedział, że ja ci cokolwiek powiem Blackusiu- zapytałam ciekawa co mi odpowie

- Uwierz mi, powiesz- powiedział pewny siebie. Cmoknęłam z wyraźnym niezadowoleniem i czekałam co powie dalej- Wracając, nie możesz nikomu tego powiedzieć

- No niech będzie- przewróciłam oczami

- Dobra, czekaj tu- wstał i wyszedł 

Cierpliwie czekałam co ten człowiek wymyślił. Włożyłam ręce do kieszeni bluzy i w prawej kieszeni poczułam jakby kartkę. Wyjęłam ją z kieszeni i ze zmarszczonymi brwiami rozłożyłam ją. Kolejny list od pana RC.

Brawo Scarlett. Poznałaś już cztery puzelki układanki. Czas na to abyś poznała jakąś część sprawy z twoim ukochanym tatusiem czyż nie? To nie było przypadkowe. To nie był przypadek, że tamtej nocy pokłócił się z twoją matką i wyszedł z domu. Nie było przypadkiem też, że samochód się spalił. Wszystko było zaplanowane. Czy jesteś gotowa poznać resztę?

                                                     RC.

No shit Sherlock. To już dawno się domyśliłam typie. Powiedz mi coś czego nie wiem. Zdjęłam bluzę i zostałam w samym podkoszulku. Blizn na moich ramionach się nie wstydziłam, jedynie tych, które są na plecach, żebrach i brzuchu. Skanowałam cały tekst ze zmarszczonymi brwiami gdy do salonu wszedł Blake ciągnąc za sobą jakąś tablicę przykrytą prześcieradłem. Wstałam z kanapy chowając kartkę do kieszeni spodni i zrobiłam krok w stronę chłopaka. Jego wzrok mimowolnie przejechał po moich ramionach.

- No nie ukrywajmy, ja wiem i ty wiesz, że śledziłem cię przez długi okres czasu- kiwnęłam na znak, że rozumiem- Wiem, że dostałaś list od pana RC. Spoko nie czytałem treści- powiedział widząc moją minę, nie powiem, że mnie to nie zaintrygowało- Ja również go dostałem- w tym samym momencie zrzucił materiał odsłaniając dużą tablicę korkową

- Co to jest?- powiedziałam podchodząc bliżej

- Daj mi wytłumaczyć i się nie wcinaj w zdanie- skinęłam głową patrząc na punkty połączone czerwoną nicią. Ktoś tu się bawi w detektywa widzę- No więc, po tym jak dostałem ten list byłem nieźle zdezorientowany. Potem chciałem cię postraszyć i wszedłem do twojego pokoju ale cię w nim nie było ale był list zawieszony na lustrze. Nie patrzyłem na niego ale kątem oka zobaczyłem inicjały na nim

- Takie same jak na twoim/moim- powiedzieliśmy w tym samym momencie

- Dokładnie- przyznał- Już wtedy wiedziałem, że to nie są zwykle listy albo pogróżki. Następny list znalazłem po tym jak wróciłem do mieszkania po zleceniu, które zepsułaś- wskazał na jedną z kartek na tablicy- Napisane było, że poznałem cztery puzelki układanki. Poznałem, nie znalazłem- zauważył- Rozumiesz różnicę?- kiwnęłam głową z uznaniem- Czyli chodzi o ludzi, a nie o rzeczy lub coś tego typu. Przeskanowałem osoby, które ostatnio poznałem z różnych organizacji lub własnej i wyszło mi cztery osoby. Ty- zaczął wymieniać

- Scarlett- przerwałam mu wciąż patrząc na tablicę

- Co?- spojrzał na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy

- Mam na imię Scarlett- również spojrzałam mu w oczy

- Dobrze- powiedział- Scarlett czyli ty- powrócił do wyliczania- Nyx- powiedział i przerwał na chwilę zastanawiając się nad czymś mocno- Ma na imię Michael, ten twój Chris. Tak wiem jak ma na imię, jakoś specjalnie się z tym nie ukrywał. No i Kurayami czyli Valeri. Val jest w mojej organizacji.

- Czemu mówisz mi ich imiona, nie powinieneś. W ogóle czemu mówisz mi to- wskazałam głową na tablicę

- Bo kontaktowałem się z nimi i wiem, że my wszyscy mamy w tym jakiś wspólny cel. Zemsta, dowiedzenie się prawdy albo to i to.

- Czekaj- powiedziałam przecierając twarz dłońmi- Jak to my wszyscy?

- Zakładam, że ten cały RC nie ograniczałby się tylko do pięciu osób no nie? Bo po tym drugim liście wiem, że jest więcej niż cztery osoby- wyjaśnił 

- Mogę zobaczyć ten list?- westchnęłam zmarnowana od nadmiaru informacji

- Masz- powiedział i zdjął z tablicy jedną z kartek

- Dzięki- wzięłam ją do ręki i zaczęłam skanować jej zawartość

Brawo Blake. Poznałeś już cztery puzelki układanki. Nie powiem idzie wam to sprawnie. Tobie i reszcie. Zaskakująco dobrze sobie radzicie. Wiedz, że to nie jest koniec, to dopiero początek..

Reszty nie czytałam, bo zaczął się ten prywatny fragment z jego własnym celem w tym wszystkim. Tylko pytanie. Czy powinnam mu zaufać? Co jeśli on tego wszystkiego nie zaplanował, by mnie zniszczyć? Na ten moment jestem zmuszona mu zaufać.

- Nie wiem co o tym myśleć- przyznałam- Masz- powiedziałam wyjmując z kieszeni drugi list

- Co to?- zapytał odbierając ode mnie kartkę

- Czytaj puki nie rozmyśliłam się i ci tego nie zabrałam- powiedziałam robiąc powolne kroki po pomieszczeniu wplątując palce we włosy starając się uporządkować myśli

Rozejrzałam się po pomieszczeniu poszukując jakiegokolwiek telefonu, bo oczywiście swojego zapomniałam. Telefon stacjonarny, idealnie. Podeszłam do niego stojąc tyłem do chłopaka, który teraz miał idealny widok na moje plecy pokryte białym podkoszulkiem. Wystukałam numer do przyjaciółki i przyłożyłam słuchawkę do ucha. 

- Co ty robisz?- powiedział poddenerwowany chłopak podchodząc do mnie

- Dzwonię, jaki tu jest adres?

- Do kogo dzwonisz- ponowił pytanie

- Do Amy

- Do tej blondyny?- zakpił- Powiedziałem, że nikt ma się o tym nie dowiedzieć

- Ona nam pomoże, w pewnych aspektach wie o mnie więcej niż ja sama. Ufam jej i obiecuję, że nikt poza nami wszystkimi jakkolwiek dużo nas jest i niej nie dowie się nikt. Pod tym względem musisz mi zaufać jeśli chcemy dowiedzieć się więcej- spojrzałam mu głęboko w oczy

- Ehh dobra- niechętnie podał mi adres, a ja po krótce wytłumaczyłam sytuacje niebieskookiej i poprosiłam aby przyjechała. Zrobiła to bez wahania

W oczekiwaniu na Amy usiedliśmy i pogrążyliśmy się we własnych myślach. Nagle wpadł mi do głowy jeden pomysł. Odwróciłam się zbyt gwałtownie w stronę Blacka na co się lekko skrzywiłam i spojrzałam się na niego. On wyczuwając mój wzrok również na mnie spojrzał

- Kontaktowałeś się z Chrisem?- zapytałam

- Nie ma jego numeru- odpowiedział

Po tych słowach wstałam i z powrotem podeszłam do telefonu, by tym razem wybrać numer Chrisa. Nie wiem jakim cudem go zapamiętałam ale mam super pamięć do numerów.

- Halo?- odezwał się głos po drugiej stronie

- Hej, tu Scarlett- powiedziałam- Słuchaj, bo jest sprawa. Należysz do organizacji prawda?- przytaknął- Czy dostałeś listy od rzekomego pana RC?- prosto z mostu, a co?- Musisz być ze mną szczery- upomniałam

- No tak- usłyszałam ciche westchnięcie- Scar ale o co tu chodzi? Skąd o tym wiesz?

- Bo też dostaje listy, inni też- nie chce mi się teraz mu opowiadać całej historii. Powiedziałam mu, że ma być tutaj w piątek punkt dwudziesta i że to ważne oraz, że dowie się więcej, a potem się rozłączyłam. Swój wzrok przeniosłam na szatyna- Słuchaj, trzeba wszystkich, których wiemy, że są powiązani zebrać tutaj o dwudziestej w piątek. Podaj mi numer do Nyxa, a ty dzwoń do Valeri- rozkazałam

Zrobiliśmy to co powiedziałam i o dziwo nikt nie był jakoś bardzo oporny. Gdy rozłączyłam się akurat wybrzmiał dzwonek do drzwi. Amy.

_______________________

Zostawcie swoje przemyślenia na temat rozdziału w kom. ROZDZIAŁ SPRAWDZONY

Następny rozdział raczej na- 20 gwiazdek i 30 kom

Ig: wizja.liter.abfi.176

Tt: _.wiercik.books

Loveciam, buziaki moje Scarsy

~ WizjaLiterAbfi

Continue Reading

You'll Also Like

97.8K 6.9K 10
Po aresztowaniu Remo wszystko, w co wierzyła Lucy Graves, okazało się paskudnym kłamstwem. Za rozkazem matki wyjeżdża z Filadelfii, aby plotki na jej...
Trust me By ksicja_

Teen Fiction

42.7K 1.3K 33
Bo byliśmy tylko dziećmi, które nie zasłużyły na życie w takim świecie. Ty wolałabyś mnie nigdy nie spotkać, a ja wolałbym nigdy cię nie skrzywdzić. ...
1.4M 30.8K 44
1 część dylogii „Lost" ~06.01.2022.~
81.1K 3K 30
„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt n...