7:21

By persecutoria

33.8K 2.3K 345

Nie podnoś wzroku, nie patrz na nią, jeszcze nie teraz ― mówiła jedna z natrętnych myśli. Zachowuj się normal... More

Prolog
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42

Rozdział 1

1.2K 80 21
By persecutoria

Z dedykacją dla mojej kochanej świty aka wtajemniczonych w pewną akcję. Bez Was to opowiadanie (które swoją drogą jest cholernie spontaniczne) by nie powstało, pozdro <3
――――――――――――

Niespokojnym krokiem chodziła w kółko, nie mogąc ustać w miejscu. Inni ludzie na przystanku spoglądali na nią niczym na obłąkaną, tak jakby nie zdążyli już się przyzwyczaić przez te dwa lata. Zresztą w ten sposób się właśnie czuła codziennie rano – niespełna rozumu, przeżywając coś tak banalnego, jak zwyczajny dojazd do szkoły.

Wybiła 7:21, autobus punktualnie zatrzymał się przed czekającymi na niego osobami. Eliza przejechała dłonią po swoich rudych włosach w nerwowym geście, po czym weszła do pojazdu. I znowu to samo: pilnowanie każdego kroku, posunięcia, maniacka kontrola nad każdą częścią ciała i każdym mięśniem. Nad wszystkim, nie swoim umysłem. Momentami zachowanie dziewczyny przypominało zaburzenia obsesyjno-kompulsywne.

Idź prosto, zachowuj się normalnie, jeszcze trochę, czujesz jej wzrok, wiesz, że się patrzy, ale nie odwracaj się teraz, zachowuj się normalnie, chwila... dobra, już możesz, ale dalej zachowuj się, do cholery, normalnie – podpowiadały jej natrętne myśli, których polecenia oczywiście wypełniała z największą dokładnością.

W rzeczywistości trwało to zaledwie parę sekund i polegało na przejściu kilku metrów, zajęcia siedzenia, wymieniając w międzyczasie zwyczajne dzień dobry z nauczycielką, którą kojarzyła między innymi właśnie z autobusu, ze szkolnego korytarza i z plotek. A jednak te parę sekund z samego rana sprawiało, że dzień stawał się w pewien sposób kompletny. Nie potrafiła i nawet nie chciała tego wyjaśniać.

Usiadła w rzędzie po przeciwnej stronie, dwa miejsca dalej. Markowska jak zawsze siedziała sama, było to niezmienne nawet wtedy, gdy autobus był przepełniony. Tak jakby każdy bał się do niej zbliżać. Na nikogo nigdy nie spoglądała, z nikim nie rozmawiała, a już tym bardziej się nie uśmiechała. Eliza była swego rodzaju wyjątkiem i mimowolnie zaczęła to zauważać, lecz resztkami sił powstrzymywała się od dorabiania sobie w głowie do tego niedorzecznych – jak to ona je określała – historii.

Piętnaście minut jazdy spędziła na czytaniu swoich notatek, powtarzając przed kartkówką z chemii, tym samym próbując zająć czymś swoje myśli, ale z tyłu głowy nadal mając wiadomo co i wiadomo kogo. Choć przyzwyczaiła się do takiego stanu rzeczy, trochę ją to męczyło.

Zanim wysiadła na przystanku pod szkołą, odczekała chwilę. Markowska zawsze wychodziła pierwsza i szybkim krokiem szła do budynku – to była jedna z pierwszych rzeczy, które Eliza zauważyła. Znała tyle szczegółów, że samą ją to nieraz przerażało, a jednak znajomość tych wszystkich detali była bardzo przydatna. Przecież nie chciała wylądować z NIĄ w jakiejś niezręcznej sytuacji, mimo że nic takiego nie miało szansy się nawet wydarzyć. Czasami zachowywała się tak, jakby miała coś na sumieniu i pomimo nieustannego powtarzania sobie, że wszystko dzieje się tylko w jej głowie, potrafiła o tym zapomnieć.

Gdy kobieta zniknęła z jej pola widzenia, rudowłosą ogarnęło coś w rodzaju ulgi, ale też i niedosytu. Na szczęście te odczucia przychodziło jej o wiele łatwiej dusić i kontrolować niż tę cholerną, emocjonalną mieszankę, którą przeżywała w jej obecności. Poszła więc zajmować się swoimi sprawami, czekając, aż poranne wspomnienia gdzieś się ulotnią, by potem powrócić po południu, jak to miały w zwyczaju.

– Siema! – przywitała się z Nadią, swoją przyjaciółką, która chodziła do klasy równoległej.

– No hej – odparła tamta, z załamania opuszczając ręce, w których trzymała plik kartek. – Wściekli się z tymi sprawdzianami, kurwa.

Usiadły na ławce, po czym kontynuowały rozmowę. Jak powszechnie wiadomo, najlepszym sposobem na odcięcie się od niechcianych myśli, było zajęcie się czymkolwiek innym. Przez dwa lata Eliza zdążyła to sobie wyćwiczyć i odcinanie się przychodziło jej coraz łatwiej. Zresztą nie było to specjalnie ciężkie na mat-fizie w klasie maturalnej, gdy chciało się dostać na studia w Stanach Zjednoczonych. Natłok nauki w pewnym sensie ratował ją od szaleństwa, a w innym do niego doprowadzał.

– Żebyś wiedziała... – westchnęła Eliza. – Dopiero październik, a wyobraź sobie, co będzie na półrocze. Albo przed maturą.

– Ja to się i tak bardziej niż tej matury boję egzaminu z angielskiego na studia. Powieszę się chyba, jak z mojej pracy na to wszystko gówno wyjdzie przez ten cholerny język.

Wysoka, szczupła dziewczyna o naturalnie czarnych włosach z dość nietypowo pofarbowanymi końcówkami na odcienie pomarańczu, czerwieni, a jeszcze gdzieniegdzie z przebłyskami żółtego, miała problem z językami obcymi jak z niczym innym. Już mniejszą trudność niż dogadanie się z obcokrajowcem sprawiała jej rozszerzona chemia, do której z kolei Eliza zupełnie nie miała głowy i pomimo posiadania ścisłego umysłu, musiała spędzać dużo czasu nad zrozumieniem chociażby podstawowego materiału z tego przedmiotu.

– Może zapisz się na dodatkowe? – zasugerowała jej rudowłosa.

– Pojebało? Od tego roku prowadzi Markowska, a ja nerwowo nie wytrzymam z tą babą.

Dreszcz przeszedł Elizę, gdy usłyszała to nazwisko. I to jeszcze akurat w tej chwili, gdzie udało jej się przestać myśleć o jego posiadaczce.

– Dlaczego? – zapytała, ignorując to coś, co mówiło jej, że nie powinna się interesować. – Co wy w ogóle wszyscy z nią macie?

– Znaczy, może nie jest aż tak okropna, ale czepia się o byle gówno, jest wredna i po prostu to jest ten typ człowieka, przy którym boisz się odezwać. A ja dziękuję za taką naukę języka.

To jest ten typ człowieka, przy którym boisz się odezwać. Nadia nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo wypowiedziane przez nią zdanie pasowało do sytuacji jej przyjaciółki, która w tym momencie wewnętrznie niejako odetchnęła z ulgą:

A może jednak nie oszalałam, tylko to coś z tą kobietą faktycznie jest nie tak?

– A no, chyba że – odparła, siląc się na obojętność. – Zawsze możemy ćwiczyć razem. Do tych testów jeszcze trochę.

– To o wiele lepsza opcja.

Rozmowę przerwał im dzwonek na lekcję. Eliza podjęła kolejną próbę odcięcia się od swoich myśli, w czym pomogła jej dzisiejsza ilość kartkówek i sprawdzianów. Zastanawiała się, jakim jeszcze cudem ma czas na myślenie o innych rzeczach. Mimo swoich ambicji dalej była człowiekiem i naturalnie brakowało jej czegoś do roboty poza szkołą. Widywała się z Nadią i lubiła z nią spędzać czas, ale wciąż pragnęła czegoś, co mogło rzeczywiście ubarwić jej życie. Nie czegoś średniego, mdłego tak jak zwykle, tylko rzeczy, która naprawdę zrobi na niej wrażenie i wywoła prawdziwe emocje, a nie tylko ich namiastkę.

Realia jednak były realiami, o czym dobrze pamiętała, pod koniec dnia szkolnego idąc przez korytarz, czwarty tydzień z rzędu zastanawiając się, po jaką cholerę w ogóle wybierała się na lekcję angielskiego, wiedząc, że i tak będzie ona odwołana. Nauczycielka od miesiąca była już na urlopie macierzyńskim, a na żadne, sensowne zastępstwo niespecjalnie się zanosiło.

Eliza zajęła miejsce tradycyjnie w ostatniej ławce i z braku lepszych rzeczy do zrobienia zaczęła przeglądać media społecznościowe i czytać horoskopy. Zajmowała się jednocześnie astronomią, którą swoją drogą chciała studiować, jak i astrologią. Choć tę drugą akurat traktowała z lekkim dystansem, a już na pewno nie pokładała wiary w artykuły, które znaleźć można było w kobiecych pismach lifestyle'owych, bo te z astrologią niewiele miały wspólnego.

Z pozoru zwykła sytuacja, ale w ostatniej chwili zdarzy się coś nieoczekiwanego. Wagi powinny spodziewać się dziś początków interesujących znajomości.

Dziewczyna zaśmiała się pod nosem z tego, co właśnie przeczytała. By nie robić sobie złudnych nadziei na poprawienie swojej sytuacji, postanowiła włączyć się w dyskusję chłopaków z klasy. Nie była blisko z tymi ludźmi i w zasadzie to nawet specjalnie za nimi nie przepadała. Fakt, że nie byli dużą klasą, bo liczącą zaledwie szesnaście osób, pomógł im w szybkim zintegrowaniu się, jednak nie dotyczyło to Elizy, która zawsze była na boku. Była jedną z dwóch dziewczyn, z czego z tą drugą, Magdą, nie miały dużo wspólnego. A zresztą rzadko pojawiała się ona w szkole. Elizie nie przeszkadzało to odizolowanie, miała neutralne stosunki z klasą i tyle jej w zupełności wystarczało.

– Ej jest jakieś info na dzienniku, że nas zwalniają? – spytał Kamil, jedna z tych osób z klasy, z którą dziewczyna jeszcze w miarę często rozmawiała.

W zasadzie sama miała zadać to pytanie, ale wyjątkowo dobrze ciągnęła się konwersacja z grupą. Zapewne przez nieobecność połowy klasy.

– Nie ma, ale może na kartce przy szatni jest wpisane – odparł mu Emil, po sprawdzeniu telefonu. Wysoki szatyn z kolczykiem w nosie wstał z krzesła. – Pójdę ogarnąć.

Inni obecni uczniowie tylko skinęli na znak aprobaty.

– Boże, mogliby ogarnąć dupę z tym angielskim w końcu i się zdecydować – westchnęła. – Moglibyśmy już być w domu, czy coś.

– Dokładnie – zgodził się z nią Mateusz – no jakby nie patrzeć Wójcikowa poszła na macierzyński już kurwa miesiąc temu.

– Dobra, w dupie to mam, spierdalam stąd – oznajmiła, wracając do swojej ławki w celu spakowania rzeczy. – Jak jednak nam dadzą jakieś chujowe zastępstwo w ostatniej chwili, to weźcie powiedzcie, że się źle czułam, czy coś.

W odpowiedzi otrzymała jednak wystraszone spojrzenia. Z początku nie rozumiała swoich znajomych z klasy, lecz stan błogiej niewiedzy trwał, dopóki się nie odwróciła. Wtedy momentalnie ją sparaliżowało. Jak się okazało Emil, wychodząc, zostawił drzwi do klasy otwarte, przez co odwrócona tyłem Eliza nie miała jak ani usłyszeć, ani zauważyć osób wchodzących do pomieszczenia.

Ich spojrzenia spotkały się ze sobą w krótkim kontakcie. Innym niż w autobusie, w ogóle odmiennym od ich przypadkowych namiastek spotkań polegających na minięciu się. Kontakcie wyjątkowym, a jednocześnie przerażającym. We wzroku kobiety było coś, co na pewno nie wskazywało na obojętność względem uczennicy. Coś trudnego do wyjaśnienia, ale i do wyłapania, gdyż bardzo szybko przybrała ona swój chłodny wyraz twarzy.

– Proszę bardzo, możesz iść, ale miej tylko na uwadze, że to, nie wypada mi ciebie zacytować przy klasie, zastępstwo, będzie trwało do końca roku.

Continue Reading

You'll Also Like

4.7K 388 21
* Camila to do nie dawna zwykła licealistka, której rodzina skrywa duży sekret * * Lauren to agentka, która dużo przeżyła w swoim życiu * Co łączy te...
128K 3.9K 28
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...
21.3K 1.2K 19
Hazel Collins-Frost to 24 letnia studentka akademii sztuk pięknych i duma swoich matek, Zoe i Ray. Nadchodzi czas podjęcia decyzji o dalszej przyszło...
4K 310 13
Nie czytaj tego. *Porzucone*