are you afraid of the dark? |...

By somethingiknow

139K 7.3K 2K

Rok szkolny się jeszcze nie zaczął, a ona już oberwała klątwą przeznaczoną dla Harry'ego. Ale trzeba przyznać... More

Prolog
rozdział 1 - undisclosed desires
rozdział 2 - that's my funeral
rozdział 3 - the lesser of two evils
rozdział 4 - dignity
rozdział 5 - unexpected understanding
rozdział 6 - birds of a feather
rozdział 7 - come what may
rozdział 8 - against all ods
rozdział 9 - through thick and thin
rozdział 10 - become the beast
rozdział 11 - play with fire
rozdział 12 - dangerous liaisons
rozdział 13 - the end justifies the means
rozdział 14 - Pansy
rozdział 15 - true belonging
rozdział 16 - Achilles heel
rozdział 17 - Malfoy's true desire
rozdział 18 - all's well that ends well
rozdział 19 - trial and error
rozdział 20 - basic instinct
rozdział 21 - on thin ice
rozdział 22 - personal responsibility
rozdział 23 - can you feel my heart
rozdział 24 - funeral pyre
rozdział 25 - come as you are
rozdział 26 - no coming back
rozdział 27 - keep your friends close...
rozdział 28 - ...but your enemy closer
rozdział 29 - goodnight, travel well
rozdział 30 - the sky's the limit
rozdział 31 - broken
rozdział 32 - oculum pro oculo
rozdział 33 - timelapse
rozdział 34 - one way or another
rozdział 36 - everything black
rozdział 37 - heaven
Epilog

rozdział 35 - thistle and weeds

2.8K 141 529
By somethingiknow

Nusi

Leżałam na kanapie, a Draco i Ginny obsypywali mnie migoczącym gradem zaklęć. Wzmacniające, leczące, nawadniające, dodające sił – chcieli jak najbardziej polepszyć mój stan, bo wiedzieliśmy, że gdy tylko poczuję się lepiej, będziemy musieli uciekać dalej. Gdzie? Nie mieliśmy pojęcia. Potrzebowaliśmy miejsca, którego nie obejmowała Konwencja o Współpracy Czarodziejów, czyli z którego nie mogliby nas deportować, nawet gdybyśmy zostali zlokalizowani.

Najczęściej w naszych rozmowach przewijała się Argentyna – nikt nie był jednak przekonany. Oficjalnie Argentyńczycy nie mieli obowiązku wydawania magicznych przestępców, ale był to kraj gęsto zamieszkały przez czarodziejów i w przeszłości często zdarzało się, że jakiś odważny obywatel sam brał sprawy w swoje ręce. Śmiałkowie ogłuszali zbiegów i wywozili ich na teren najbliższego państwa objętego Konwencją. Stamtąd mogli już zgodnie z prawem poinformować władze Ministerstwa, które odbierały pochwyconego delikwenta.

Nikt nie śpieszył się również na wyjazd na Antarktydę czy Arktykę. Żadnemu z nas nie odpowiadała również Australia – był to kraj znany z chaosu pod względem magicznej administracji i mieszkało tam bardzo niewielu czarodziejów, ale miało to swoje powody. Australię zamieszkuje ogrom niebezpiecznych magicznych stworzeń. Prawie na całości jej terytorium można natknąć się na Akromantule dosięgające wzrostem słonia, o innych nawet nie wspominając. Nie uśmiechała się nam ucieczka przed władzą tylko po to by zostać obiadem przerośniętego pajęczaka.

Ostatecznie po długich dysputach ustaliliśmy, że podejmiemy decyzję rano, bo wszyscy byliśmy wykończeni. Po naładowaniu taką ilością zaklęć czułam się lepiej, ale nie mogłam ustać na nogach. Mój umysł wydawał się w pełni zregenerowany, ale ciało wciąż cierpiało skutki tygodniowego odwodnienia i wygłodzenia.

Usiedliśmy więc wszyscy wokół kominka w salonie, podając sobie z rąk do rąk butelkę Burbona. Nikomu nie chciało się iść po szklanki. Już po pierwszym łyku moje ciało wypełnił nieprzyjemny gorąc i wiedziałam, że wystarczy dziś bardzo niewiele, bym się upiła.

Przypomniało mi to, gdy jeszcze niedawno siedzieliśmy tak z Pansy, Blaisem i Draco. Przeciążeni ilością prac domowych, obowiązków i atmosferą panującą w szkole, nie sądziliśmy, że może być gorzej. No cóż... ewidentnie byliśmy w błędzie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Pansy nie było już wśród nas.

Grupa za to rozszerzyła się o Ginny i Harryego i nie miałam pojęcia, jak się z tym czuję. Obecność Ginny głównie mnie cieszyła, ale myśl o tym, przez co ostatnio przeszła nasza relacja, pozostawiała gorzki smak na języku.

Wobec Harryego miałam zupełnie mieszane uczucia i widziałam, że nie byłam w tym odosobniona. Draco i Blaise co chwila posyłali mu pochmurne spojrzenia, a Harry nie pozostawał dłużny.

Biorąc jednak pod uwagę historię między tymi panami w zasadzie wszyscy znosili to bardzo spokojnie.

Pomagało też to, że żadna ze stron nie miała sobie w tej sytuacji nic do zarzucenia – jak się dowiedziałam, pomoc Harryego w dostaniu się do Ministerstwa była nieoceniona. Z kolei Harry musiał docenić, że Draco i Blaise ryzykowali wolność, włamując się do najlepiej strzeżonego ośrodka w Wielkiej Brytanii.

Gdy o tym myślałam, w moim gardle formowała się wielka gula wzruszenia i poczucia winy. Wszyscy z tej grupy byli w stanie poświęcić dla mnie tak wiele. Po tym wszystkim, co zrobiłam, było to szczególnie poruszające.

Chciałam im to wszystko wynagrodzić. I chciałam mieć czas, żeby to zrobić.

Pogrążona w myślach, przymknęłam na chwilę oczy, a gdy je otworzyłam – wydawało się parę sekund później – świat niebezpiecznie się kołysał.

- Spokojnie – usłyszałam rozbawiony głos Draco. – To tylko ja.

Niósł mnie po schodach, przyciśniętą do swojej piersi jak pannę młodą.

Włosy miał rozczochrane nawet bardziej niż zwykle – zasługa dnia pełnego emocji, a policzki zaróżowione od alkoholu i wysiłku. Wydawał się mniej spięty niż wcześniej i jeszcze zanim zauważył, że się na niego gapię, na jego ustach widniał cień zadowolonego z siebie uśmieszku.

- Co się stało? – zapytałam od razu, spodziewając się najgorszego. Ta mina nigdy nie wróżyła niczego dobrego.

Przewrócił oczami, wciąż rozbawiony.

- Nic się nie stało.

Stanęliśmy już na piętrze, więc wyplątałam się z jego objęć. Założyłam ręce na biodra i starałam się spojrzeć na niego z góry, co nie było zbyt łatwe, biorąc pod uwagę różnicę wzrostu.

Parsknął cicho i po prostu mnie wyminął, nic sobie nie robiąc z mojej groźnej miny. Stanął przed drzwiami z ciemnego drewna i już sięgał po klamkę, ale go wyprzedziłam i zatarasowałam mu drogę.

- Co się stało? – powtórzyłam, groźnie mrużąc oczy.

Znowu wcale nie wydawał się przerażony. Na dodatek kąciki jego ust się podniosły, jakby powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.

- O coś mnie oskarżasz? Tak bez uczciwego procesu? Nieładnie, Granger.

- Nie jest potrzebny. Masz winę wypisaną na twarzy.

- A co się stało z zasadą praesumptio boni viri?

- Mów co zrobiłeś – zażądałam, składając ręce na piersi.

- No cóż... – nagle uśmiechnął się szeroko. – Być może powiedziałem Potterowi, że może powinien sobie włożyć te okulary w dupę, skoro noszenie ich na nosie nie pomaga i nie widział, co robi ten rudy debil.

Uniosłam rękę do ust, ale nie udało mi się powstrzymać szaleńczego chichotu, który wydobył się z moich ust. Zeszłam mu z drogi, łapiąc się za brzuch.

Wszedł do pokoju, który po prostu musiał należeć do niego – to znaczy do jego młodszej wersji. Wszędzie powywieszane były flagi Slytherinu i plakaty ulubionych drużyn Quidditcha. Wszędzie leżały też książki i to nie tylko magiczne. Zauważyłam wiele tytułów mugolskich pisarzy, co jednocześnie mnie rozczuliło i zaciekawiło. Nie miałam pojęcia, że Lucjusz pozwalał mu mieć styczność z czymkolwiek, czego nie stworzyli czarodzieje.

- To Narcyza – odpowiedział na moje niezadane pytanie, już poważny, widząc, że przyglądam się pięknej kolekcji zebranych dzieł Bułhakowa. – Co roku dawała mi na urodziny jakąś książkę. Ojciec był wściekły, gdy się dowiedział, ale wmówiła mu, że powinienem być zaznajomiony z mugolską sztuką żeby móc bardziej docenić czarodziejskich pisarzy. – Zaśmiał się gorzko. – Ojciec to łyknął, a ja od tamtej pory w każdej wolnej chwili zamykałem się w sypialni i czytałem. Oczywiście sam sobie też wmawiałem, że to tylko badania mające na celu poznanie wroga.

- Tęsknisz na nią? – spytałam cicho, przejeżdżając opuszkami palców po złotych zdobieniach okładek.

- Nie wiem – odparł szczerze i zbliżył się, stając bezpośrednio za mną. – Kochała mnie i wiem, że gdyby to od niej zależało, moje życie wyglądałoby inaczej. Tylko że część mnie... część mnie czuje, że to zależało też od niej. Że jej obowiązkiem było uratować swoje dziecko z tego piekła. Nie winię jej, ale też... nie umiem jej wybaczyć. Jeszcze nie.

Jego głos był bardzo spokojny, ale wiedziałam, że to tylko maska. Nie odwracając się, złapałam jego dłoń i podniosłam do ust. Pocałowałam go delikatnie, a on westchnął cicho i objął mnie ramionami, tak że moje plecy dotykały jego torsu.

- Nie musisz jej wybaczać. Ani teraz, ani w ogóle. Masz do tego prawo – odwróciłam się i spojrzałam w jego piękną, poważną twarz. – Ale być może kiedyś... może kiedyś to sprawi, że poczujesz się lepiej.

Powoli skinął mi głową, mierząc się z tym, co mu powiedziałam.

Czy byłam hipokrytką, mówiąc takie rzeczy? Miałam nadzieję, że moje intencje są czyste, ale wciąż nie wiedziałam, czy Draco mi wybaczył.

Patrzył na mnie długo i z każdą chwilą czułam się coraz spokojniej. Nie odsuwał się ode mnie, nie kazał mi jeszcze wyjść ze swojego pokoju.

- Nie winię cię za to, co się stało, Hermiona – powiedział nagle.

Czasami przerażało mnie to, jak dobrze mnie poznał. Wiedziałam, że nie czytał mi w myślach, ale jego talent do rozszyfrowywania mnie był niebywały.

- No cóż, ja siebie winię – odparłam gorzko, odwracając wzrok.

- Za to, że kierowała tobą bardzo potężna klątwa, której w żaden sposób nie możemy się pozbyć, pomimo twoich bardzo upartych prób? – spytał z ironią.

Przygryzłam wargę i odsunęłam się, podchodząc do okna. Ciemność za szybą działała na mnie uspakajająco. Przez chwilę wydawało mi się, że zobaczyłam jakieś niedalekie światło, ale od razu zniknęło, więc stwierdziłam, że to tylko zmęczenie oszukuje moje oczy.

- Za to, że się jej poddałam. Cały czas z nią walczę, Draco, i słabnę, a ona tylko wzrasta w siłę. Jestem z góry skazana na przegraną – wyjawiłam cicho.

- Nie musi tak być, Hermiona – stanął przede mną, odgradzając mnie od okna. Chwycił mnie delikatnie za brodę i uniósł moją twarz. – Znajdziemy rozwiązanie, musisz po prostu walczyć jeszcze trochę. Jesteś zbyt silna, by znowu się poddać.

- Wcale nie, Draco – szepnęłam i zamrugałam szybko, bo wzrok zaczął mi się niebezpiecznie rozmazywać. – Dlatego muszę cię o coś prosić – dodałam, biorąc się w garść.

Musiałam doprowadzić to do końca.

- Co masz na myśli?

Odwróciłam wzrok.

- Znasz mnie – odparłam beznamiętnie. – Doskonale wiesz, co mam na myśli.

- Chyba żartujesz – odparł po chwili.

Spojrzałam na niego. Na jego twarzy malował się szok.

Wiedziałam, że zgadnie, czego od niego potrzebuję.

- Nie ma innego rozwiązania, Malfoy – powiedziałam szorstko. – Poza tym, czy nie o tym marzyłeś całe życie? – pytałam z ironią.

Posłał mi zszokowane spojrzenie i zaczął krążyć nerwowo po pokoju. W końcu zatrzymał się, odwrócony do mnie tyłem. Westchnął i przeczesał włosy palcami.

- Jak sobie to niby wyobrażasz, co? – wycedził. – Że gdy następnym razem ci odbije, mam wyciągnąć różdżkę i po prostu rzucić Avadę?

- Kwestia twojego wyboru – wzruszyłam ramionami, zafascynowała z jaką łatwością przychodziło mi zachowywanie spokoju. – Tak będzie lepiej. Nie chcę cię znowu skrzywdzić. Ani nikogo innego. Świat nie może...

- Nie obchodzi mnie, czego potrzebuje świat! – krzyknął, odwracając się w końcu w moją stronę. – Jak śmiesz mnie o to prosić, Hermiona!? Naprawdę nie wiesz? Nie widzisz tego, że gdybym miał cię zabić, to musiałbym od razu potem zabić siebie!?

Zamarłam.

- Draco, ja nie... – zaczęłam, ale nie miałam pojęcia, co mogłabym powiedzieć.

- Jesteś taka mądra, więc jak możesz nie wiedzieć, ile dla mnie znaczysz? – spytał z niedowierzeniem, przerywając mi. – Myślisz, że mógłbym żyć z myślą, że to ja, ja, odebrałem ci życie? Wyobraź sobie, co by było, gdybyś to ty musiała zabić mnie!

Miał rację. Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Ta wizja była zbyt straszna, nawet jak na mój ogarnięty klątwą umysł. Martwy Draco... było to dla mnie coś nie do pojęcia. Człowiek, który w tak niespodziewany sposób stał się centrum mojego świata. Którego... pokochałam. Mocniej niż kogokolwiek i cokolwiek w moim życiu. Myśl o jego braku wiązała się z odczuwaniem pustki tak ogromnej, że nie mogłam pojąć jej umysłem.

Podeszłam więc do niego szybko i pocałowałam go, chcąc wyrazić to wszystko. Przyciągnął mnie do siebie mocno, a jego ręce zaczęły błądzić po całym moim ciele, dotykać mnie wszędzie, jakby sama myśl o mojej utracie sprawiała mu ogromny ból,

Chciałam dać mu wszystko i wziąć od niego wszystko. Chciałam być osobą, z którą miałby szansę na szczęśliwe i spokojne życie. Którą zabierałby na mecze, a wieczorem czytał wspólnie książki przy palącym się kominku. Która nie bałaby się wyznać mu miłości, bo nie byłoby żadnych konsekwencji, które by to ze sobą niosło. Chciałam być jego. I chciałam, żeby on był mój. Do kochania, żartowania, przytulania, wspólnego spania i przede wszystkim... wspólnego życia.

Ale był to tylko odległy sen, zbyt piękny by był prawdziwy. Nie każda miłość otrzymuje szczęśliwe zakończenie.

Więc odsunęłam się.

- Nie zmienię zdania – oznajmiłam i widziałam, że coś w nim pękło.

Wyszedł z pokoju, nie oglądając się na mnie więcej. Stałam tam chwilę, oddychając ciężko i nie wiedząc, co powinnam zrobić.

Coś we mnie kazało mu za nim biec i zanim się zastanowiłam, zrobiłam to. Znalazłam go w bibliotece, gdzie drżącymi rękami nalewał sobie whisky do szklanki.

Już miałam coś powiedzieć, gdy nagle szyba wybuchła w blasku fioletowo-różowego światła.

Aurorzy wkroczyli do domu i rozpętało się piekło.

Continue Reading

You'll Also Like

102K 7.7K 52
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
35.7K 1.4K 37
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
25.5K 1.8K 8
- Przez te wszystkie lata..? - Zawsze.
3.4M 192K 60
❝ Próbowałem cię chronić będąc twoim cieniem... ❞