54. Deser.

320 20 15
                                    

Elena

Próbuję zignorować nadąsaną minę Alka, gdy po obiedzie w towarzystwie jego siostry i szwagra, odwozi mnie do domu. Nie mogę u niego ciągle nocować. Z resztą muszę się skupić na nauce, a nie wiem, czy przy Alku mi się to uda.

Pożegnałam go namiętnym buziakiem i weszłam na górę. Uśmiechnęłam się na widok przyjaciela, który już stoi w korytarzu, przy drzwiach mojego pokoju i ze zniecierpliwieniem tupie nogą.

  - No w końcu! Ile można czekać? Nie jesteś ciekawa, co u mnie?
  - Bardzo, ale coś niespodziewanego mi wyskoczyło.  - chwycił mnie za rękę i wciągnął do pokoju.
  - Mam nadzieje, że cię chociaż nakarmił, bo nie dam ci teraz wyjść do kuchni. - zaśmiałam się.
  - Jadłam. No więc, opowiadaj.
  - Wczoraj, jak Iwo przyszedł wytłumaczył mi, że owszem sytuacja go bardzo zaskoczyła, ale nie chciał ze mnie rezygnować. Zrozumiał i zaakceptował mnie takiego jakim jestem, a wiesz czemu? Bo jest biseksualny! - aż otworzyłam buzię. - Fakt, wyznał mi, że ostatnio wolał umawiać się tylko z facetami, bo uwaga... nie kręcą go silikony i sztuczne lale na botoksie. - nie dziwię mu się. Niestety operacje plastyczne są już tak powszechne, że już ledwo skończona osiemnastka ma nienaturalny biust i napompowane wargi. - Stwierdził, że chce ze mną być, bo jestem wyjątkowy, że ma... dwa w jednym. - uśmiechnął się szeroko, co odwzajemniłam.
  - Jak słodko.
  - Wyznał mi też, że był o ciebie zazdrosny. Myślał, że jesteś moją dziewczyną.
  - Wiedziałam. Dlatego przedstawiłam mu się, jako twoja przyjaciółka.
  - Jutro zaprosił mnie na randkę.
  - Uuu... wiesz gdzie cię zabierze?
  - Zaprosił mnie do siebie na kolację, więc pewnie zostanę u niego na noc. - powiedział przygryzając wargę. - Czy nie powinienem? Cholera, aż cały chodzę z ekscytacji.
  - Jeśli jesteś gotów, to śmiało. - uśmiechnął się.
  - Chcę spróbować. Nie chcę się go wstydzić. Nie, kiedy mnie tak rozpala.
  - To spróbuj. - popieram go.
  - A ty? Kiedy będziesz gotowa?
  - Wydaje mi się, że już jestem, ale nie wiem, jak zareaguję, jak już do tego będzie zmierzać. Z resztą... Alkowi się nie spieszy i pieścimy się tylko oralnie. - wyjaśniam.
  - Może powinnaś z nim porozmawiać? Spróbujcie. Jeśli będzie za wcześnie, to przecież przerwiecie to i wrócicie znowu na jakiś czas do seksu oralnego.
  - Masz rację. Porozmawiam z nim, ale dopiero po kolokwium. Teraz muszę się uczyć, więc jazda mi stąd! - zaśmiał się i wyszedł.

Dwa dni później dostaję w pracy smsa od Kondzia, że to była najlepsza noc w jego życiu. Jestem bardzo szczęśliwa, że on jest szczęśliwy, bo zasługuje na to.

Aleksy

Przez prawie tydzień, widziałem się z moją śliweczką tylko po pracy i to też na góra dwie godzinki, bo później się uczyła. W piątek w ogóle się mamy nie widzieć, dlatego po pracy pojechałem do rodziców. Widząc jakiś obcy samochód na podjeździe, już powinna zapalić mi się jakaś ostrzegawcza lampeczka, że rodzice mogą mieć gości, ale oczywiście wszedłem do środka otwierając sobie ze swoich kluczy. Jak tylko wyszedłem z wiatrołapu, usłyszałem głośne śmiechy dobiegające z salonu, które bardzo dobrze rozpoznaję. Nie bardzo mam ochotę na towarzystwo Jeremiego i Aurelii, ale może i lepiej, że wcześniej się spotkamy, jak na komunii?

  - Cześć! Nie przeszkadzam? - mówię i wchodzę do salonu z uśmiechem.
  - Cześć, a co ty tu robisz? - pyta Liw.
  - Pięknie witasz brata. - prycham i całuję jej policzek.

Potem jak gdyby nigdy nic, podchodzę do kobiety, która była kiedyś dla mnie bardzo ważna i podaję jej rękę, gdyż mężatki nie wypada całować w policzek, szczególnie gdy ma się z nią słaby kontakt.

  - Cześć.
  - Cześć. Dawno się nie widzieliśmy. - zauważyła.
  - To prawda. Dobrze wyglądasz.
  - Dziękuję. Ty również. - z uśmiechem przejechała wzrokiem po moim ciele.
  - Rem... nic się nie zmieniłeś. - podszedłem teraz do jej męża, a mojego byłego najlepszego przyjaciela.
  - Za to ty, jak cholera. - zaśmiał się. - Jesteś jeszcze większy, niż byłeś.
  - Przez codzienne zaprawy i ciągłe ćwiczenia na studiach, jeszcze bardziej wyrobiła mi się sylwetka.
  - Gdzie masz Elenę? - zapytał szwagier, z którym przywitałem się na końcu.
  - Niestety w domu. - wzdycham. - Ta moja panikara, chce być dobrze przygotowana na jutrzejsze kolokwium.
  - Patrząc na oceny w jej indeksie, to zda go z łatwością. - uśmiecham się, bo dokładnie wiem, co robi mój kochany szwagier. Dyskretnie wbija kolejną szpilkę Aurelii. Chyba nigdy nie zmieni, o niej zdania. Ja też zamierzam być czujny. Czuję na sobie TEN jej wzrok.
  - Słyszeliśmy, że jakaś dama skradła ci serce. - skomentował Jeremi.
  - Skradła, to mało powiedziane. Ona się tam wprowadziła z meldunkiem i rozgościła na dobre. - zaśmiałem się. - A gdzie są rodzice?
  - Wzięli Oliego i Lili na działkę do dziadków, żeby mogli się pobawić w basenie. - odpowiedziała Liwka. - A właśnie... pytałeś w pracy, co z urlopem?
  - Złożyłem wniosek. Teraz muszę czekać na odpowiedź.
  - Fajnie, że pojedziecie z nami. - odpowiedział Rem.
  - O ile zaakceptują wniosek. - odparłem. - Mimo to i tak wypożyczę mini kamper i przyjedziemy chociaż na weekend.
  - Napijesz się czegoś? - pyta Bruno.
  - Siedź. Sam sobie wezmę z lodówki. - uśmiechnąłem się i udałem się do kuchni. Wyciągam telefon czując wibracje telefonu.

Ich Życie: 1# AleksyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz