46. Motyle.

267 14 28
                                    

Elena

Może i burza przeszła, czego nie zauważyłam, bo byłam skupiona na całowaniu... mojego chłopaka, ale nie spędziliśmy tutaj całego dnia, bo się rozpadało na całego. Po gorącym słońcu nie ma nawet śladu. Moje ciuchy nie za bardzo miały kiedy wyschnąć, więc wracam do Łodzi ubrana w koszulkę bruneta, która nieziemsko nim pachnie.

  - Przykro mi, że pogoda zepsuła nam plany i że tak szybko się kończy. - burczy.
  - A coś jeszcze planowałeś?
  - Chciałem zabrać cię na późny obiad, w jakiejś fajnej restauracji i spacer na koniec.
  - A może... - spojrzał na mnie na chwilkę prowadząc auto. - ...chciałbyś wejść do mnie? Przygotujemy jakąś kolację i obejrzymy film. - uśmiechnął się.
  - Z przyjemnością.

Kiedy dojechaliśmy pod moją kamienicę, Aleks nie pozwolił mi wysiąść, dopóki nie założyłam na siebie jego spodenek do ćwiczeń, które muszę trzymać, bo mi spadają. No wyglądam jak ostatnia sierota, ale ubaw mamy co nie miara. Jak tylko weszliśmy do środka, kazałam Aleksemu się rogościć, a sama wzięłam rzeczy na przebranie z szafy i udałam się do łazienki. Włożyłam na siebie czystą bieliznę, krótkie szare, bawełniane spodenki i białą bokserkę.  Włosy przeczasałam i związałam białą bandamką i wróciłam do pokoju, gdzie stanęłam jak wryta. Brunet widząc moją zaskoczoną minę od razu zaczął się tłumaczyć.

  - Trochę się porządziłem i rozłożyłem twoje łóżko, żebyśmy mogli się zmieścić.
  - Dobrze. - uśmiechnęłam się. - Po prostu jestem zaskoczona, że to łóżko się rozkłada. - spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
  - Nie wiedziałaś?
  - No nie. Jestem drobna i starcza mi ta połówka do spania. - zaśmiałam się.
  - Zanim wyjdę, złożę ci je z powortem.
  - Nie, nie trzeba. Nawet lepiej, że tak jest.  Uwielbiam się uczyć na łóżku, a teraz będę mieć więcej miejsca na to, z resztą... będzie nam wygodniej, jak będziesz mnie odwiedzał. - podszedł do mnie i chwycił rękami mój pas.
  - A ty? - zmarszczyłam brwi. - Będziesz chciała mnie odwiedzić?
  - Jeśli tylko mnie zaprosisz.
  - Nie potrzebujesz zaproszenia. Zawsze możesz do mnie przyjść. - zawstydziłam się. - Do końca tygodnia mieszkam u rodziców, bo muszę posprzątać mieszkanie taty, do którego się wprowadzę, ale nawet u nich będziesz mile widziana.
  - To bardzo miłe z twojej strony, Aleks, ale... - przerwał mi. 
  - Nie lubię, jak ktoś woła do mnie, jak do psa, choć w sumie nim jestem. - zaśmiał się. - "Alek", to skrót od mojego imienia.
  - Przepraszam, nie wiedziałam.
  - Dlatego, nie przepraszaj. - uśmiechnął się. - Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.
  - Skądże. Ja też nie lubiłam, jak tata nazywał mnie "Lena", a mamę "Lenor". Lubię moje imię takie jakie jest, bo mam je po mamie. Elena córka Eleonory.
  - Rzeczywiście te zdrobnienia nie oddają tego, jak piękne macie imiona.
  - Jak słyszałeś, w pracy jestem też Elą lub Elcią, ale wołają też na mnie Lela. - zaśmiał się.
  - To jak mam cię nazywać?
  - Jak tobie się najbardziej podoba. - spojrzałam na jego usta. - Z jego ust nawet Lena, by mi nie przeszkadzała. - uśmiechnął się szeroko.
  - Uwielbiam, jak mówisz sama do siebie, Eleno. - znowu się zawstydziłam.
  - To co? Idziemy coś przygotować?
  - Jasne.

Niestety po otworzeniu lodówki okazało się, że nie mam za dużo rzeczy. To znaczy dla mnie jest w sam raz, ale teraz nie jestem sama. W końcu wyszło na to, że Alek zamówił pizzę, a ja przygotowałam koreczki, z pumpernikla, żółtego sera, salami i oliwki. Zanim przyjechał dostawca, położyliśmy się na łóżku stawiając miedzy nami talerz z koreczkami, który szybko zniknął. Kiedy brunet odłożył go na szafkę nocną, przybliżył się do mnie i włożył mi swoją ramię pod głowę. Jeszcze rano byłabym skrępowana, ale po tym co wydarzyło się nad wodą i co sobie wytłumaczyliśmy, czuję się przy nim jeszcze bardziej bezpiecznie i pewnie, dlatego bez wstydu przytuliłam się do niego kładąc głowę na jego klatce piersiowej i oglądamy jakiś film sensacyjny.


Ich Życie: 1# AleksyOnde histórias criam vida. Descubra agora