43. Nigdy nie odpuszczasz, co?

279 19 6
                                    

Elena

Westchnęłam wsiadając do samochodu Norberta. Dobrze, że dziś przyszłam w tenisówkach, bo dosłownie wzięłabym jakiekolwiek moje inne buty na obcasie w rękę i poszłabym boso. Dzisiaj był taki ruch, że nie miałam przerwy, a swoje danie jadłam w locie.

  - Zmęczona? - pyta Norbi.
  - Bardzo. Dawno nie było takiego dnia. - zamyśliłam się. - Chyba tak było na majówkę.
  - W każdy weekend tak jest, ale wtedy jest więcej dziewczyn i więcej napiwków. - no tak... przez studia nie mam możliwości pracowania w weekendy, a piątki zwykle jestem od rana. - Więc... co to za policjant cię podrywa? - skuliłam się w kołnierzu mojej jeansowej kurtki.
  - Nie podrywa. Irina jak zwykle się nakręciła. Po prostu uspokoił tych ukraińców, którzy po rosyjsku obrażali ją i mnie. To wszystko.
 
Lubię Norbiego, ale ostatnio coraz bardziej przeszkadza mi jego zazdrość. Dosyć szybko zaczął mnie podrywać, aż w końcu z nim porozmawiałam i wytłumaczyłam, że nie szukam sobie nikogo. Niebieskooki szatyn, przyjął to do wiadomości, ale od tamtej pory pilnuje, czy przypadkiem nie spotykam się z kimś za jego plecami. Dosłownie, jakby był moim byłym chłopakiem. Po zerwaniu nadal się przyjaźnimy, ale on nadal jest, o mnie zazdrosny.

  - To dobrze. Po co kogoś szukać na siłę, jak w razie czego, masz tego kogoś pod ręką. - rzucił jak gdyby nigdy nic, a ja westchnęłam cichutko oglądając krajobraz za oknem.

Podziękowałam mu, że na mnie poczekał, choć nie prosiłam go, o to i poszłam do siebie. Nie mam ochoty na żadną kolację, choć niezbyt dużo dzisiaj jadłam, więc idę tylko wziąć szybki prysznic i kładę się spać.

Rano wstałam wcześniej, bo już mnie głód obudził. Zjadłam pożywne śniadanie, choć mogłam poczekać i zamówić coś w pracy. Chłopaki robią pyszne śniadania, a świeżo pieczony chleb mamy lepszy, niż w nie jednej piekarni. Na spokojnie dopiłam kawę, która w ogóle nie równa się smakiem z tą, z naszego ekspresu, ale działo tak samo.

Jak zwykle oczy umalowałam cielistym cieniem, z odrobiną złocistych drobinek i zakończyłam różowym akcentem, który idealnie podkreśla kolor moich oczu i włosów. Na koniec podkręcam swoje długie rzęsy zalotką i pociągnęłam je czarnym tuszem. Z włosami nigdy nie mogłam poszaleć, więc po prostu je rozczesuje i delikatnie rozprowadzam po nich olejek, by zrobić tak zwana "mokrą włoszkę". Na koniec zakładam białą bandamkę w delikatne kwiaty, która będzie pasować do letniej, białej sukienki, z hiszpanką z gipiury. Na to zarzucam jeansową kurteczkę z podwiniętymi rękami i dziś zakładam moje ukochane, białe espadryle wiązane w kostkach, w duże kokardy.
Przerzucam przez ramię granatową listonoszkę z frędzlami i jadę do pracy.

Jakie jest moje zdziwienie, gdy lokal jest nadal zamknięty. Niby do otwarcia restauracji mamy jeszcze pół godziny, ale już powinniśmy wszystko przygotowywać.

Weszłam na te kilka schodków, by przyłożyć ręce do szyby i spróbować dojrzeć poświatę z kuchni, bo może Kuba już przyszedł, ale wszędzie jest ciemno.

  - Dzień dobry. - odskoczyłam i prawie spadłam z tych schodków, gdyby nie silne dłonie w moim pasie. - Przepraszam, nie chciałem pani wystraszyć. - spojrzałam na przystojnego pana policjanta, którego miałam dzisiaj nie zobaczyć. Jego dotyk i bliskość znowu w dziwny, ale przyjemny sposób odziałowują na mnie.
  - Dzień dobry. Nic nie szkodzi. - uśmiecham się do niego i trochę odsuwam, bo przez to jak jest blisko, muszę wysoko podnieść głowę, by na niego spojrzeć, a mam na sobie 7cm espadryle. - Co pan tu robi?
  - Przyjechałem na śniadanie.
  - Przykro mi, ale restauracja jest czynna od 9.00. Musi pan poczekać i... ja chyba też... - spojrzałam na mały samochód dostawczy, który zatrzymał się obok nas. - ...o nie, lody przyjechały. - zajęczałam do siebie.
  - Dzień dobry!
  - Dzień dobry. Niech pan nie wyciąga zamówienia, bo jestem sama i nie mam kluczy do lokalu. - kierowca się skrzywił.
  - No dobrze, to przyjadę za godzinę.
  - Dziękuję. - uśmiechnęłam się serdecznie, a dostawca odjechał. - Może pan też powinien przyjechać później.
  - I miałbym zostawić panią tutaj samą? Nie ma mowy.
  - Ale... już idzie nasz kucharz. - przystojny brunet się odwraca, za moim wzrokiem.

Ich Życie: 1# AleksyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz