25. Nie martw się.

189 12 0
                                    

Aurelia

Wstając w sobotę rano, miałam tylko jeden cel. Jechać na tą imprezę osiemnastkową Alka, jakoś ją przetrwać udając, że wszystko jest w porządku i wrócić w niedzielę do domu z myślą, że będę widziała się z nim po raz ostatni. Plan wydaje się być prosty, pytanie tylko czy wyrzuty sumienia mnie nie zjedzą. Nie chcę i nie potrafię go opuścić, w takim dniu. To jego 18-stka, on musi ją pamiętać jak najlepiej, a nie kojarzyć ją z dramą.

Dlatego też wczoraj nie dałam odpowiedzi Danielowi, co z nami, choć jestem zdecydowana. Nie mogłam mu obiecać, że będziemy razem, gdy na drugi dzień znów miałam całować i prawdopodobnie kochać się z innym. Jak wrócę, to mu powiem, że ma rację i że chcę spróbować, a z Alkiem... będę zmuszona zerwać telefonicznie, za jakiś czas. Jedno jest pewne, nie przyjadę już za tydzień na jego bal maturalny.

Mimo, że wyjechaliśmy z domu dosyć wcześnie, przez korek, spowodwany jakimś groźnym wypadkiem na autostradzie, dotarliśmy na imprezę, gdy już garstka ludzi stała w kolejce do mojego chłopaka, by złożyć mu życzenia i wręczyć prezent.

Kiedy nasz wzrok się spotkał, jego oczy zabłyszczały, a na przystojnej twarzy zagościł, jak zawsze powalający na kolana, uśmiech. Mimo tego zajebiście nieprzyjemnego skrętu, jaki poczułam wewnątrz swojego ciała, odwzajemniłam go.

Kurwa... ten facet mnie kocha, jak nikogo innego, a ja? Ja już sama nie wiem, co do niego czuję...

Świadomość, że już niebawem złamię mu serce, jeszcze bardziej mnie dobija. Mam ochotę złapać się za brzuch, ukucnąć i krzyczeć z bólu, jaki teraz odczuwam, ale muszę być twarda... on zasługuje na to, by mieć piękne ostatnie wspomnienia.

Najpierw pozwalam rodzicom i Kornelii się z nim przywitać. Widząc, jak rodzice go uwielbiają, zaczynam prawie płakać. Zawiodę ich wszystkich, przez swój egoizm, ale do jasnej cholery! Chcę być szczęśliwa tak jak ja chcę!

  - Cześć, kochanie. - uśmiecham się podchodząc do niego. - Czego mam ci życzyć?
  - Już nieraz składałaś mi życzenia, więc po prostu teraz mnie przytul i pocałuj. - tego nie musiałam udawać. Bardzo chciałam się z nim pożegnać, dając mu całą siebie.
  - Wszystkiego Najlepszego, Alek. - mówię wręczając mu prezent, na który zbierałam od wakacji. - To komplet pióra i długopisu. - uśmiechnął się. - Mam nadzieję, że dzięki niemu matura pójdzie ci znacznie łatwiej. - dodaję.

O ile go użyjesz lub w ogóle nie wyrzucisz po tym, jak się rozstaniemy.

  - Ty jesteś dla mnie najlepszym prezentem. - słodziak.
  - Wiem, ale chciałam żebyś miał pamiątkę. - znowu złączył nasze usta.
  - Dziękuję, skarbie. - oddał Leo prezent ode mnie i gdy skończyłam się witać ze wszystkimi, Alek chwycił mnie za rękę i zaprowadził na nasze miejsca.
  - A gdzie jest Liwia? - pytam widząc wolne miejsce obok siebie.
  - Zaraz przyjdzie. Zajmuje się Lilcią.
  - No tak. Pewnie mała jest wystarszona taką ilością osób.

Jak tylko wszyscy zasiedli do stołów, kelnerzy zaczęli podawać pierwsze danie. Na przeciwko nas siedzą Franek z Natanem i jakimiś dziewczynami, które w sumie się przedstawiały, ale nie zapamiętałam ich imion. Po prawej stronie Alka siedzi Jeremi, z którym odzywam się bo tak wypada, ale nie ukrywam swojej niechęci do niego. Nadal mam pretensje do niego, że tak skrzywdził Liwkę, która po tym wszystkim, stała się jakaś nieobecna i wycofana. Cierpliwie czekałam, aż będzie gotowa porozmawiać ze mną tak z szczerego serca, ale ona zamknęła się w sobie i nawet ze mną nie chciała rozmawiać. Nie wiem, jak to się stało, ale czuję, że oddaliłyśmy się od siebie.

  - O, rosołek! - krzyknął Natan. - Jak na tradycyjnym weselu. A właśnie...  nie mogliście zrobić 2w1? - wszyscy się zaśmiali, nawet Alek, a ja byłam w stanie tylko lekko się uśmiechnąć.
  - Przypominam, że jestem rok młodsza. - odpowiadam.
  - Nie martw się. Jeszcze będziesz się bawił na naszym weselu. - zaśmiał się Alek smyrając mnie czule po dłoni, którą wciąż trzyma.
  - O ile go zaprosimy. - odparłam rozbawiając tym wszystkich.

Po niedługiej chwili pojawiła się Liwka, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zobaczę ją w tak skromnej, a zarazem przecudnej sukience. Ona zawsze wybierała sukienki, te najbardziej wymyślne, z falbankami i cekinamy, które na długo pozostawały w pamięci. Byłe piękne i bardzo do niej pasowały, ale teraz gdy wiedzę ją w takiej, o takim prostym kroju, wygląda zniewalająco. Jak młoda kobieta, a nie nastolatka.

Idąc w naszą stronę, miała przyklejony na twarzy uśmiech, ale jak tylko mnie zobaczyła, już przestała udawać. Właśnie do mnie dotarło, że stracę jej przyjaźń, kiedy zostawię jej brata. Niby nadal ma do niego żal, ale w końcu to jej brat. Nie ważne, jak się kłócą, zawsze za sobą będą.

Moją uwagę przykuł ten cały Starski, który od dawna się nią interesuje. Nie patrzy na nią tak, jak kiedyś Jeremi, czyli jak na cud, który spadł mu z nieba, tylko jak na boginię, która gości w jego fantazjach, nie tylko tych erotycznych. To naprawdę przystojny facet, ciutkę potężniejszy od Alka. Jego pewność siebie, aż mnie onieśmiela. Tak samo patrzył na nią w sylwestra. Dosłownie próbował ściągnąć ją wzrokiem, a Liwia? Tak jak od samego początku ich znajomości, stara się unikać bliższych kontaktów z nim, ale widzę, że jest lekko poddenerwowana. Nie dziwię się jej. On ma jakąś obsesję na jej punkcie, a teraz gdy jest sama, on na pewno na nią poluje.

Jak tylko po obiedzie Liwka z wujkiem rozkręcili tą imprezę, już prawie cały czas byłam na parkiecie. Wiadomo, że nie za często tańczyłam z Alkiem, który chcąc nie chcąc musiał zabawiać inne dziewczyny, ale bawiłam się bardzo dobrze z jego przyjaciółmi i kolegami z drużyny. Choć przez chwilę zapomniałam, jak samolubną osobą jestem i że dziś gram kogoś kim nie powinnam być.

Aleksy

Wracając nad ranem do domu, czułem się zmęczony, ale zajebiście szczęśliwy. Świetnie się bawiłem i moi goście chyba również, bo większość została do samego rana. Oprócz zaproszonych gości, wszyscy myśleli, że wyprawię imprezę w wynajętym klubie, dla prawie całej szkoły, a ja nie tylko nie chciałem naciągać rodziców na takie koszty, ale też chciałem bawić się ze swoją rodziną. I taka impreza była strzałem w dziesiątkę, bo wszyscy bawili się super. Żałuję tylko, że ani razu nie zatańczyłem z siostrą, ale ona zdążyła wrócić już do domu.

Jak tylko tata przywiózł mnie i Aurelię do naszego domu, z powrotem pojechał na salę, gdzie została mama z jej rodzicami i pakowali do samochodów jedzenie, które zostało z sali, zapakowane już przez kelnerów.

Moja blondynka nawet nie zamierzała udawać, że idzie spać do Liwki pokoju, po prostu razem ze mną weszła do mojej sypialni i zanim zasnęliśmy w swoich ramionach, kochaliśmy się kilka razy na różne sposoby. Nawet zrobiła mi profesjonalnego orala, przed którym tak się broniła.

To była najlepsza noc w moim życiu!

Niestety od poniedziałku miała się zacząć taka masakra, że zapamiętam ją do końca życia. A żeby tego było mało, to dopiero miał być wierzchołek góry lodowej...

1115 słów.

Nie wiem jak Wy, ale ja już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, które pojawią się już we wtorek i środę rano!

Serdecznie Was na nie zapraszam, bo będzie się działo... ⚠️

Przesyłam buziaki 😘
Wasza VillEve💋

Ich Życie: 1# AleksyWhere stories live. Discover now