66. Jestem... i już zawsze będę.

296 19 12
                                    

Elena

  - Chyba nie chcesz już wracać? - pyta. - Zostań... - położył rękę na moim kolanie. - ...tak fajnie się bawimy.
  - Czy ja wam przypadkiem, nie przeszkadzam? - odwróciłam się gwałtownie do tyłu słysząc wściekły głos Alka.

Boże... co on tu robi?

Zerwałam się z miejsca, jakbym była czemuś winna i z niepokojem obserwuje, jak mój brunet stoi cały napięty, ze wzrokiem, który mógłby zmieść tego chłopaka, z powierzchni ziemi.

  - No trochę. Gościu, daj jej trochę luzu, tylko roz... - przerywa, bo Alek podnosi go za koszulkę do pionu.
  - ALEK! - krzyczę przerażona.
  - Co ci kurwa mówiłem? Że wybije ci zęby, jeśli jeszcze raz ją dotkniesz. - warczy takim tonem, że aż mnie ciary po plecach przeszły.
  - Współczuję ten dziewczynie. Jest zaślepiona miłością i nie widzi, w jakie bagno się wpakuje wchodząc za ciebie. - w ostatniej chwili chwytam ramię Alka, żeby nie uderzył go.
  - Aluś... Aluś, proszę, puść go. - na szczęście posłuchał mojego błagania, bo po kilku sekundach odpuszcza, ale nadal wygląda, jakby był w każdej chwili gotowy do ataku.

Kładę mu dłonie na klatce piersiowej i patrzę na niego z dołu, ale on nadal zabija wzrokiem blondyna.

  - Aluś... przysięgam, że tylko rozmawialiśmy. - zapewniam.
  - Miał trzymać się od ciebie, z daleka i śmiał kolejny raz cię dotknąć. Położył rękę na twoim kolanie, który należy do mnie!
  - Powinieneś się leczyć, koleś. Zniszczysz ją taką za... - odwracam się do blondyna, opierając plecy, o ciało bruneta.
  - Ucisz się. Nie pogarszaj sytuacji.
  - Ja tylko wyrażam swoje zdanie.
  - Ale mnie nie obchodzi twoje zdanie. Kocham go i akceptuje takiego jaki jest i nic, ani nikt tego nie zmieni.
  - Słyszałeś, frajerze? - Alek napiera na moje plecy. - ONA JEST MOJA! - chłopak podnosi ręce, w celu poddania się i odchodzi kręcąc głową, a ja odwracam się do mojego ukochanego.
  - Alek, uspokój się. - mówi Liwka. - Oni naprawdę tylko rozmawiali.
  - Co wy robicie na tej jego imprezie? - warczy.
  - Wracałyśmy do domu plażą i zatrzymał nas, kiedy przechodziłyśmy obok. Elena chciała wracać do domu, ale Aurelia nas namówiła.
  - Jakoś bardzo się nie opierałyście. - fuknęła blondynka zakładając ręce na biuście. - A jeśli Elena tak bardzo chciała wracać, to czemu została? - warczy zabijając mnie wzrokiem.
  - Boję się wracać sama po ciemku.
  - A czego ty się, kurwa, nie boisz, co!? - wybuchnęła. - Zamiast się bawić w dom i ślub powinnaś się cofnąć do przedszkola! Tam jest twoje miejsce!
  - Aurelia! - uspokaja ją Jeremi, na którego nie zwróciła w ogóle uwagi.
  - Jeśli jeszcze raz obrazisz moją narzeczoną, to przysięgam, że zapomnę, że jesteś ciężarną żoną mojego kolegi i...
  - To co mi zrobisz?
  - Dobrze wiesz co.
  - Ty, chuju. - rzuciła się na niego z łapami, które złapałam i ścisnęłam. - Puść mnie, pieprzony krasnalu! - wyrywa mi się. - A ty... - celuje w Alka palcem. - ...nie masz prawa mnie szantażować, bo nic nie zrobiłam!
  - Jesteś pewna? A smses?
  - Dosyć tego! Wracamy do domu! - wściekł się Remi i łapiąc żonę za ramię, ciągnie ją do domu.

Zaskoczona Liwka odprowadziła ich wzrokiem, a potem spojrzała na nas ze strachem.

  - Aluś... - chwycił moją dłoń.
  - My też już wracamy, no chyba, że panie jeszcze się nie wybawiły. - zasyczał, a my opuściłyśmy głowy. - Tak myślałem. - zaczął iść tak szybko, że ledwo nadążałam za nim, ale nie miałam śmiałości zwrócić mu uwagi.

Już raz był na mnie zły, gdy poszłam na strajk, ale teraz jest, o wiele gorzej, bo ma racje. Powinnam postawić się Aurelii i kazać im wracać do domu, ale się bałam.
Wszystkiego się boję.

Ich Życie: 1# AleksyWhere stories live. Discover now