49

7.2K 426 34
                                    

*MEGGY*

Wyszłam z szkolnego budynku i dopiero wtedy znowu zaczęłam na nowo oddychać. W środku miałam wrażenie, że się duszę. Mój umysł stał się niewyobrażalnie czysty. Za czysty. Wybrałam sobie dłuższą drogę wyjścia z szkolnej posesji. Przeszłam przez mały park z tyłu budynku, gdzie znajdowało się też boisko i bieżnia. Doszłam w końcu do mało ruchliwej drogi, która prowadziła na tyły mojego domu, więc miałam praktycznie dwa razy większą drogę do pokonania. Znowu poczułam, że się duszę. Zupełnie jakbym biegła w maratonie. Usiadłam na skraju krawężnika. Rozgrzany beton sprawił, że moje pośladki zaczęły piec i poczułam nieprzyjemne mrowienie. W mojej głowie jak tornado po kolei przewijały się wspomnienia minionych miesięcy:

-Ta okularnica Meggy z zdjęcia i ja to te same osoby.  Miło mi Cię widzieć po latach Nash.

-Jaaa...nie wiem co powiedzieć. Chyba przepraszam, tak to jest to co powinienem zrobić. Przeprosić. Więc Meggy Margaret Smith przepraszam za to, że Cie dręczyłem, poniżałem i robiłem to wszystko przez co robiłaś sobie sama krzywdę

-Wyluzuj, nie przejmuję się takimi skończonymi dupkami jak ty. Wczoraj to wczoraj, nie traćmy tego co jest dzisiaj

Jakieś auto zaczęło na mnie trąbić kiedy rozłożyłam nogi na jezdni. Wtedy to nie miało znaczenia. Wspomnienia nadal przelatywały i cała moja "nowa" znajomość z Nahem dosłownie przelatywała mi przed oczami.

-Co ty tu robisz?! Nash wystraszyłeś mnie, chcę się ubrać!- przycisnęłam jeszcze ciaśniej ręcznik na swoim ciele.

-Nie przeszkadzaj sobie, przyszedłem tylko pogadać. Poczekam.

-Nash oddaj mi moją sukienkę! To mnie nie śmieszy!

-To dlaczego się śmiejesz?

-Bo ty się śmiejesz...N-nash p-przestań i od-daj mi m-moją sukienkę- zaczęłam się jąkać kiedy składał delikatne pocałunki na mojej szyi.

Czułam ogromny żal, ból. Po co to wszystko? Po co tu zostałam? Po co mu pozwoliłam się do siebie zbliżyć? 

Po co on chciał się do mnie zbliżyć? Żeby mnie zniszczyć? Tyle pytań i ciągłych obrazów spędzonych razem z nim chwil kłębiło się w mojej głowie.

-Meggy proszę spójrz na mnie...- zanurzył swoją głowę w moich włosach.

-Nash zostaw mnie. Zrozumiałam. Jestem niczym. Nie musisz się powtarzać, szkoda twojego czasu na ta...-nie zdążyłam dokończyć, bo Nash brutalnie wpił się w moje usta. To nie był delikatny pocałunek. Był zachłanny i pełen dziwnych uczuć.

-Nie mów tak Meggy. To wszystko kłamstwo- spuścił na chwilę głowę- Jaa...wtedy na imprezie pobiłem się z Mattem. Mówił, że jesteś dla niego bardzo ważna i, że mam się do Ciebie nie zbliżać. Że w taki sposób Cię ponownie zranię. Chciałem Cię delikatnie ode mnie odciągnąć. Nie odzywałem się, udawałem, że Cię nie widzę. A tego dnia...Tak strasznie mnie bolało, że nie mogę Cię mieć. Byłem wściekły i we mnie się tak strasznie gotowało, że nie mogę być taki jak Matt. Całą swoją złość wyładowałem na Tobie.

-Meggy...-złapał moją zranioną kończynę, tym razem nie mogłam jej zabrać. Trzymał za mocno. Kiedy w końcu rozwiązał supełek czerwonego materiału, schował szmatkę do kieszeni swoich spodni - Dlaczego to zrobiłaś?- Nie odpowiedziałam. Uniósł moją rękę bliżej swojej twarzy. Na każdej ranie składał delikatne pocałunki i za każdym razem mówił "przepraszam".

Słyszałam wibracje w telefonie. Ale nie miałam odwagi spojrzeć na wyświetlacz. Bałam się, że jeśli byłby to Nash mogłabym być za słaba i odebrać. A wtedy dałabym mu złudną nadzieję. Nadzieję? Na co? Mam teraz wrażenie, że chodziło mu tylko o to, żeby mnie zniszczyć i udowodnić, że nic nie znaczę.

Ostatnie wspomnienia chciałam schować gdzieś głęboko. Tak, żeby nikt się do niego nie dokopał. Było moim słabym punktem a jednocześnie dawało mi złudną nadzieję na lepsze jutro:

-Meggy!- nie zatrzymałam się. Przyspieszyłam i po chwili zaczęłam biec. Z takim ciężarem jak szpilki i moja torebka daleko bym sobie nie pobiegła więc rzuciał je gdzieś za siebie- Kocham Cię Meggy Smith! Słyszysz?! Kocham! Jeśli też mnie kochasz to się zatrzymaj!- nic więcej nie było mi potrzebne. Stanęłam jak wryta i czekałam na jego kolejny krok.

Jeśli mówisz komuś, że go kochasz. To tak jakbyś deklarował, że zawsze będziesz i ochronisz przed całym złem. Jeśli nie dotrzymasz obietnicy jesteś skończonym dupkiem. Nash Grier jest skończonym dupkiem. Wyjęłam z torebki telefon i podpięłam pod niego słuchawki. Wstałam z betonowego krawężnika i założyłam słuchawki. W moich uszach leciała piosenka Kodaline- Talk. Słowa dopełniały mój umysł i były jak przyjaciółka, która obrazowała ci jakąś sytuację jako trzecia osoba.

Pamiętam dawne, dobre dni
Kiedy ty i ja zwykliśmy chować się tam
Gdzie gwiazdy świeciły lub słońce nas oślepiało

Tak, napełniłeś mój kieliszek
Obietnicami, które nigdy nie mogły przetrwać
Ale nadal znajduję części ciebie w moich myślach

Wszystkie rzeczy, które kiedyś powiedzieliśmy
Nie są w moim sercu, są w mojej głowie
To był czas, żeby się pożegnać
Dajmy temu spokój, pozwólmy temu umrzeć

Bo nie musimy, nie musimy rozmawiać o tym teraz
Kroczyliśmy tą drogą kiedyś
Tak było wtedy a to jest teraz

Tłum w moim sercu wołał twoje imię
Teraz nie czuję już tego samego
Zgaduję, że to koniec, skończyliśmy

Skończyliśmy Nash. To koniec.

*

*

*

Polecam sobie posłuchać tej piosenki po przeczytaniu rozdziału. Tu macie link:

https://www.youtube.com/watch?v=PBuqjzPh9ys&list=PLOaQutdSl7vA-NjSopRI0XQONK7-q55IQ&index=28

Widzieliście już nową liczbę wyświetleń "Back to school"? Tak, 40 K. To jakiś sen? Jeśli tak to nie chcę się budzić! Skończyły mi się pomysły na to co mam wam powiedzieć. Znowu napisać "dziękuję"? Powiem tyle, że po przeczytaniu tego rozdziału, wysłuchaniu Kodaline i powróceniu do waszych komentarzy pod starszymi rozdziałami zaczęłam beczeć z szczęścia jak małe dziecko.

KOCHAM WAS!

xoxo Laurilu

Back to school n.g PLWhere stories live. Discover now