5

13.7K 697 33
                                    

*MEGGY*

Lily przytuliła się do mnie zaraz po tym jak weszłam do sali. Usiadłyśmy w ławkach i zaczęłam jej wszystko opowiadać co robiłam w Californii. Jest chyba jedyną osobą, za którą tęskniłam przez te trzy lata. Chociaż przez całe życie rozmawiałyśmy ze sobą tylko kilka razy.

(RETROSPEKCJA)

Kiedyś po zajęciach z wychowania fizycznego brałam prysznic. Nash z swoimi znajomymi ukradli mi z szatni moją sukienkę, którą miałam na sobie tego dnia. Po prysznicu ubrałam bieliznę i zaczęłam szukać czarnej sukienki w białe groszki. Owinęłam się szczelnie ręcznikiem i wybiegłam na korytarz w poszukiwaniu skradzionej żeczy, bez której prawdopodobnie nie mogłabym się ruszyć z budynku szkolnego. Po drodze spotkałam przystojnego niebieskookiego chłopaka, który w ręku trzymał moją zgubę. A na jego twarzy widniał uśmiech pełen satysfakcji. 

-Nash mógłbyś oddać mi moją sukienkę- poprosiłam cichutko, lekko speszona tym, że jestem bez ubrań. On i jego kumple zaczęli się głośno śmiać, a następnie któryś z nich pociągnął za mój ręcznik. Zostałam w samej bieliźnie na środku korytarza. Może tego wcześniej nie mówiłam, ale jeszcze trzy lata temu byłam trochę bardziej pulchną dziewczyną. A moja figura pozostawiała wiele do rzyczenia. Moje oczy piekły, a ja z ledwością powstrzymywałam łzy. Na pomoc przyszła mi rudowłosa Lily. Dziewczyna z równoległej klasy, która sama nie była zbytnio popuarna w szkole. Z całej siły przywaliła z liścia Nashowi, który po tym grzecznie oddał mi sukienkę. Oczywiście nie uszło jej to płazem. I chłopacy policzyli się z nią po szkole. Już nigdy więcej się do mnie nie odezwała. Nie dziwię się jej i nie mam jej tego za złe. Przeciwnie byłam jej za to wdzięczna, że chciaż raz ktoś się za mną postawił...

(KONIEC RETROSPEKCJI) :))

Trochę spieszyło mi się do domu. Lily dała mi zgodę dla rodziców na udział w warsztatach. Zupełnie nie rozumiem po co komu zgoda. Tak jakby robienie zdjęć było mega ekstremalnym zajęciem i moi rodzice musieliby podpisywać specjalne deklaracje, że biorę w nich udział na własną odpowiedzialność. Wyszłam z szkoły, wsiadłam do auta i po pięciu minutach byłam już w domu. Na orągłym stoliku w przedpokoju znalazłam karteczkę od mamy "Cerie urodziła synka, pojechałam do niej na dwa dni". Cerie to przyszywana, młodsza siostra mojej mamy. Szkoda, że mama nie raczyła do mnie nawet zadzwonić tylko zostawiła jakiś wymiętolony świstek. Poszłam do kuchni i otwarłam lodówkę, w krótej był obiad przygotowany przez Blair do podgrzania. Zjadłam go a następnie wsiadłam spowrotem do auta. Podjechałam pod budynek firmy, w której mój tata jest prezesem. Został nim w ramach kontraktu w Stanach. Chciałam, żeby odrazu podpisał moją zgodę, później chciałam się przejechać do jakiejś kawiarni i odstersować od szkoły. Weszłam do dużego holu, w którym za biórkiem siedziała sekretarka

-Ja do pana Smith- kobieta około 30 zaczęła coś wystukiwać w swoim komuterze. Uśmiechnęła się do mnie tym swoim sztucznym, firmowym uśmiechem, który możemy zaobserwować w reklamach pasty do zębów. Gdzie jakiś wyimaginowany dętysta próbuje Ci wcisnąć maź do higieny jamy ustnej- pierwsze drzwi po lewej- jednym ruchem ręki wskazała mi odpowiednie miejsce, w które powinnam się udać. Odrazu to zrobiłam i po chwili znalazłam się pod białymi, mosiężnymi drzwiami z przyczepioną zlotą plakietką z imieniem i nazwiskiem mojego ojca. Bez pukania otworzyłam drzwi od jego gabinetu. Stanęłam jak wryta kiedy zobaczyłam jakąś plastikowłą kobietę pochylającą się nad biórkiem ojca i ukazującą swój ogromniasty dekolt. Czy ona właśnie z nim flirtuje?

Odchrząknęłam, na co żywa Barbie od razu odskoczyła od dużego biórka.

-O proszę, poznaj moją córkę Meggy!- blondi zaserwowała mi ten sam sztuczny uśmiech co sekretarka jakieś 2 minuty temu. Podbiegła do mnie i przytuliła naruszając moją przestrzeń osobistą. To było trchochę dziwne biorąc pod uwagę, że jest obcą osobą. A w dodatku pracuje w firmie, w której mój tata jest prezesem.

-Jestem Tatiana, asystentka pana Smith- oderwała się od mnie a następnie uścisnęła nasze ręce.

-Meggy, miło mi- próbowałam zmusić się i zrobić ten słynny uśmiech, ale wyszło mi coś w rodzaju grymasu. Barbie pokiwała głową i zanim wyszła z pomieszczenia puściła oczko mojemu tacie. TAK JAKAŚ OBCA LAFIRYNDA WYRAŹNIE PODRYWA MOJEGO TATĘ I W DODATKU JEST JEGO ASYSTENTKĄ! Jak ja niby mam to rozumieć...

*

*

*

UHU rozkręca się powoli, ale nadal według mnie powiewa nudą. Jak chcecie to napiszcie w komentarzach co o tym sądzice ;)

xoxo Laurilu

Back to school n.g PLWhere stories live. Discover now