* MEGGY *
Już od ponad dwóch godzin chodziliśmy po centrum handlowym. Oczywiście nie w Coldwale, bo w tej wiosce nic nie ma... Było już grubo po 20:00 a ja nadal nie miałam sukienki na nadchodzący bal u nas w szkole. Powodem tego jest niezdecydowanie Nasha. Za każdym razem jak coś wybrałam i założyłam na siebie on komentował mój wygląd mówiąc "jest ok". To nie to, że wymagam od niego Bóg wie jakich komplementów, ale nawet jak pokazałam mu się w okropnej zielonej sukience z uwaga...golfem! Tak z golfem! To wcale niczego nie zmieniło i tak powiedział, że ten worek na ziemniaki w kolorze trawy "jest ok".
-Dobra, biorę tą sukienkę- specjalnie złapałam tą zieloną, żeby zobaczyć jego reakcję. On tylko wymusił sztuczny uśmiech i dosłownie wyrwał mi z rąk tą "szmatę", bo inaczej nie da się tego nazwać.
-Idę do kasy. Ja zapłacę. Ubieraj się.- znowu odparł tym swoim nowym oschłym tonem. Co ja mu zrobiłam?
A może on chce z mną zerwać? Może mu się znudziłam i dlatego mnie tak traktuje?
Pokręciłam przecząco głową i otrząsnęłam się z niepożądanych myśli.
"On mnie kocha" podpowiedział mi jakiś głos w mojej głowie. Kiedy wyszłam z przymierzalni i zobaczyłam bruneta z torbą w ręce uświadomiłam sobie jaką sukienkę kupił mi Nash. Tak tą z golfem. I jak ja się pokażę w niej na balu?
-Chodź. Idziemy- złapał mnie za rękę i brutalnie pociągnął do wyjścia z centrum handlowego. Wsiedliśmy do auta a cała godzinna podróż do domu minęła nam w ciszy. Nie odezwałam się ani słowem. Gdyby Nash chciał pogadać zrobiłby to, widocznie nie czuł takiej potrzeby. Zatrzymaliśmy się przy podjeździe od mojego domu.
-Chcesz wejść? Moją mama pewnie zamknęła się znowu w swojej sypialni, wiec to prawie tak jakby jej nie było- spojrzałam błagalnie na Nasha. Nie chciałam znowu zostać sama. Czułam, że oddalamy się od siebie z Nashem. Chciałabym, żeby znów mnie przytulił i pocałował jak dawniej...
-Innym razem. Jest późno, musisz się wyspać do szkoły - znowu posłał mi ten prawie dwulicowy, fałszywy uśmiech, od którego na kilometr jechało pogardą i lekceważeniem. Po za tym od kiedy zależy mu, żebym się wyspała do szkoły? Zawsze siedzieliśmy do późna. Niezależnie czy był to poniedziałek czy sobota.
-Możesz zostać na noc...- ciągałam dalej temat, co widocznie nie spodobało się Nashowi bo zrobił
minę jakby zaraz miał eksplodować.-Nie. Dziś. Dobranoc Meggy- cmoknął mnie ledwo wyczuwalne w polik i rzucił mi na kolana torbę z sukienką. Zupełnie jakby robił mi łaskę.
-Dobranoc Nash- wyszłam z auta i zanim jeszcze zamknęłam drzwi od strony pasażera uśmiechnęłam się tak samo chamsko i sztucznie co on- Wiesz Nash odpuszczę Ci tą sukienkę. Tobie będzie lepiej w zielonym. Wypchaj nią sobie cycki i daj mi spokój jeśli robisz mi taką wielką łaskę swoją obecnością!- odłożyłam papierową torbę na siedzenie obok i trzasnęłam z całej siły drzwiami. Od razu poczułam się lepiej, tak lekko. Dobrze jest czasami dać upust swoim emocjom, prawda? Weszłam do domu i zamknęłam drzwi na cztery spusty. Nie minęło parę sekund jak ktoś zaczął walić z pięści w drewnianą powłokę.
-Meggy! Otwórz! Przepraszam no, nie wiem co mnie ugryzło!- Zsunęłam się powoli na dół po ścianie i objęłam rękami swoje nogi siedząc na zimnych płytkach w przedpokoju.
-Spadaj Grier! Znudziłeś mi się!
-Poważnie?- zapytał z wyrzutem.
-Nie, kocham Cię idioto nie możesz mi się znudzić- usłyszałam śmiech po drugiej stronie. Ale nie fałszywy i wymuszony. Tylko szczery, taki jaki zapamiętałam u Nasha na początku naszej nowej znajomości. Nie tej, gdzie mi dokuczał.
-Co mam zrobić, żebyś nie była na mnie zła?- zapytał tak błagalnie, że nie umiałam powstrzymać uśmiechu satysfakcji.
-Kup mi kwiaty i przynieś jutro do szkoły, ale takie pożądane, rozumiesz?- rozkazałam. Wtedy to ja rozdawałam karty. Poczułam, że naprawdę mu na mnie zależy. Tylko dlaczego od kilku dni chodzi jakby z głową w chórach?
-Jak sobie życzysz, a wpuścisz mnie do środka?
-Nie- odburknęłam. W głębi duszy chciałam otworzyć te drzwi i się na niego rzucić. Pocałować i zasmakować jego ust. Ale musiałam być twarda. Skoro on może sobie ze mną pogrywać dlaczego ja nie mogę? - Jestem zmęczona, dobranoc.
-Dobranoc.- siedziałam jeszcze chwilę w przedpokoju zanim nie usłyszałam dźwięku charczenia silnika. Wtedy podniosłam się z miejsca i wyjęłam z kieszeni telefon wybierając jeden z numerów w kontaktach. Po kilku sygnałach moje połączenie wreszcie zostało odebrane.
-Cameron? Wiem, że jest późno, ale muszę się z tobą spotkać.
-To pilne?- usłyszałam ziewnięcie po drugiej stronie słuchawki.
-Jeśli nie byłoby ważne, nie wyciągałabym Cię po 23:00 z domu. To dotyczy Nasha- wyjaśniłam brunetowi.
-Będę za chwilę.- odpowiedział po chwili zastanowienia i się rozłączył.
*
*
*
Czy tylko wam Nash działa na nerwy tak jak mi? W sumie to trochę dziwne, bo zachowuje się tak przeze mnie ale cóż poradzić...
Dacie wiarę, że "Back to school" ma 30 K wyświetleń? Mateńko przecież niedawno dziękowałam wam za 20K... Nie wiem co napisać...po raz kolejny "Dziękuję"? Szkoda, że nie mogę przytulić każdego kto to przeczytał z osobna :( Więc... po raz kolejny dziękuję XD
xoxo Laurilu
CZYTASZ
Back to school n.g PL
FanfictionNash Grier fanfiction PL. Mojemu tacie kończy się kontrakt i całą rodziną przeprowadzamy się z powrotem do Coldwale. Po trzech latach powracam na korytarze starej szkoły. Nikt mnie prawie nie poznaje. On też nie wie, że jestem tą samą Meggie, którą...