Rozdział 35

2.9K 143 42
                                    

Pov Draco:

Właśnie pisałem list do Harry'ego, by poinformować go o ,,niespodziance". Zawierał on adres i godzinę randki. Nie chciałem zdradzać za dużo na wstępie. Wczoraj z Pansy przygotowaliśmy mały prezent dla Pottera. Był to srebrny wisiorek z zawieszką w kształcie nieskończoności. Widniał na nim drobny, ledwo zauważalny grawer. Ale co było na nim napisane, zachowajmy na razie w tajemnicy. A jeśli chodzi o Parkinson, to naprawdę się zmieniła. Teraz jest całkiem znośna i nie zachowuje się jak moja największa psychofanka, a co najważniejsze – nie mówi do mnie ,,Dracusiu".

Podałem kopertę mojej sowie i rozkazałem jej lecieć do Harry'ego. W tym czasie udałem się na lekcje. Niestety mieliśmy teraz zielarstwo ze Sprout, czyli mój znienawidzony przedmiot. Na pierwszym roku nawet mi się podobało, ale jak pewna Mandragora odgryzła mi prawie palca na drugim roku, przestałem go lubić.

Po nudnej lekcji poszedłem pospacerować na błoniach, gdyż miałem okienko. Przechodząc obok dużego dębu, zauważyłem Pansy stojącą tyłem do mnie. Co najdziwniejsze – miała przechyloną głowę i wyglądała jak psychopatka. Podszedłem do niej ostrożnie.

- Pansy? – Zapytałem niepewnie.

Dziewczyna odwróciła się do mnie powoli i uśmiechnęła się. Wyglądało to przerażająco.

- Uciekaj... - Wyszeptała.

- C-co?

- Uciekaj, zanim będzie za późno... - Powtórzyła.

- Co ty kurwa pierdolisz!? – Krzyknąłem zdezorientowany.

Po chwili poczułem jakieś szarpnięcie od tyłu. Odwróciłem się, ale zanim zdążyłem zobaczyć kto to, na głowę nałożono mi worek. Ledwo mogłem tam oddychać. Szarpałem się, ale to nie pomagało. Po chwili widziałem już tylko ciemność.

Pov Harry:

Obudziłem się słysząc stukanie do okna. Spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem sowę. Dobrze ją znałem – należy ona do Draco. Zdeterminowany wstałem i podbiegłem do szyby, by wpuścić ptaka. Wziąłem od niego list i od razu rozerwałem kopertę.

Drogi Harry

Strasznie cię przepraszam za to, że nie miałem dla ciebie czasu w ostatnim tygodniu.

Ale mogę ci to wynagrodzić.

Zjaw się w altanie przy jeziorze jutro, o godzinie osiemnastej.

Zapewniam cię, że nie pożałujesz.

Twój Draco.

Rozszerzyłem oczy. Co takiego szykuje dla mnie fretka? Czyżby czekała mnie niespodzianka?

Popędziłem z uśmiechem na śniadanie. Chce go zobaczyć, przytulić, pocałować. Cokolwiek, byle być przy nim.

Niestety nigdzie nie znalazłem chłopaka, ale pomyślałem, że pewnie już poszedł na kolejną lekcję. Zjadłem posiłek wspólnie z przyjaciółmi. Ron narzekał, że od dwóch dni nie może znaleźć siostry, ale ja nie chciałem o niej słuchać.

Resztę dnia spędziłem w bardzo przyjemnej atfomerze, chociaż i tak byłem przytłoczony, bo nie mogłem znaleźć Draco. Tak, czy inaczej już o dziewiętnastej zacząłem wybierać pomiędzy przeróżnymi strojami na jutrzejszy wieczór. Szukałem czegoś... uniwersalnego. Nie mam pojęcia co Ślizgon dla mnie szykuję więc muszę być ubrany tak, że będę wyglądać w miarę okej, na każdą okazję.

Wybaczcie za krótki rozdział :(

Tylko twój - DrarryWhere stories live. Discover now