Rozdział 42

2.2K 112 115
                                    


Pov Draco:

Był piątek. Na całe szczęście nie miałem wiele rzeczy do roboty więc zostałem w swoim pokoju. Szczerze mówiąc bałem się wychodzić do pokoju wspólnego by nie spotkać Hermiony. Wolałem ograniczać z nią kontakt. Chyba za bardzo bałem się, że przez nią mogę stracić Harry'ego. A tak przy okazji, jak już mówimy o Harrym to może poszedłbym go odwiedzić? Tak, to dobry pomysł.

Szybko wymknąłem się z pokoju i już byłem przy wyjściu gdy...

- Gdzie idziesz Draco? – zapytała Granger.

- Nigdzie. – odpowiedziałem, pragnąc uniknąć jej wrednych komentarzy na temat Harry'ego.

- W takim razie zostań ze mną. – powiedziała.

Przewróciłem oczami.

- Właściwie to muszę iść do biblioteki się pouczyć. – skłamałem.

- Dobrze wiem, że ty Draco się nie uczysz w piątki.

Dziewczyna zrobiła coś niespodziewanego. Złapała moją koszulę i przyciągnęła do siebie. Zanim zdążyłem zareagować, Granger zbliżyła się jeszcze bardziej i pocałowała mnie w usta. Nie oddałem pocałunku tylko agresywnie ją odepchnąłem.

- CO TY ODPIERDALASZ?!!? – wydarłem się na cały głos.

Zdenerwowany wybiegłem z pokoju wycierając rękawem swoje usta.

Biegłem korytarzem, lecz nie do pokoju Harry'ego. Wszedłem do nieużywanej łazienki, gdzie niegdyś wyznałem Potter'owi miłość i osunąłem się na ziemie. Łzy zaczęły kapać na moje policzki. Nie mogłem w to uwierzyć. Zdradziłem go. Zdradziłem mojego kochanego Harry'ego.

Przez kilka, lub kilkanaście minut siedziałem na podłodze płacząc i nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu postanowiłem się za to ukarać. Zdjąłem żyletkę z szyi, którą do tej pory nosiłem tylko dla ozdoby i zacząłem się ciąć.

Jedna kreska.

Druga.

Trzecia.

Dwunasta...

Nie mogłem przestać, choć cholernie bolało. Wiedziałem, że zrobiłem błąd. Mogłem się nie zatrzymywać kiedy Hermiona do mnie zagadała.

Zacząłem robić coraz głębsze kreski. Gdy już nie mogłem wytrzymać z bólu, rzuciłem gdzieś żyletkę.

Popatrzyłem na swoją rękę. Była cała we krwi, której zresztą przybywało coraz więcej. Wiedziałem, że muszę coś z tym zrobić, bo zaraz się wykrwawię. Miałem zamiar wstać po różdżkę, którą zostawiłem na umywalce, lecz zakręciło mi się w głowie. Upadłem. A potem nie widziałem już nic. Tylko ciemność.

Pov Harry:

45 minut temu Draco napisał, żebyśmy się spotkali w moim pokoju za 10 minut. Zacząłem się martwić, bo chłopak nigdy się nie spóźniał. Ostatnim razem kiedy go nie zastał na umówionym miejscu, porwała go ta jebnięta wariatka. Zdecydowałem, że muszę go poszukać.

Popędziłem do jego dormitorium, lecz Draco tam nie było. Stwierdziłem, że warto zapytać Herm, gdyż mieszkają razem, więc może widziała jak wychodzi. Wyszedłem z pokoju Malfoy'a i udałem się do drzwi z godłem lwa.

- Cześć Mionka, wiesz może gdzie podziewa się mój cudowny chłopak? – spytałem.

Ku mojemu zaskoczeniu, dziewczyna przewróciła oczami, lecz nie odpowiedziała mi na pytanie.

- Hermiona? Wiesz gdzie jest Draco? – powtórzyłem.

Zdenerwowana odwróciła się do mnie i odpowiedziała:

- Nie mam pojęcia gdzie jest Draco, okej? Mam dużo roboty, nie przeszkadzaj mi.

Zdziwiony wyszedłem w jej pokoju i udałem się w samotne poszukiwania.

Po godzinie szukania, zrezygnowany poszedłem do najbardziej absurdalnego miejsca w którym mógł się znajdować Ślizgon. Do opuszczonej łazienki. Znudzony tylko tam zaglądnąłem, wiedząc, że nic tam nie znajdę, lecz jednak zauważyłem jego różdżkę porzuconą na umywalce, a na podłodze... krew.

Szybko zaglądnąłem za filar i zauważyłem mojego chłopaka leżącego na ziemi. Jego ręka krwawiła. Szybko podbiegłem do Dracona i wziąłem go na ręce. Nie oddychał.

Ledwo go podniosłem ale jak opętany biegłem z nim do pani Pomfrey.

- Kurwa Draco zostań ze mną, błagam cię. – powtarzałem.

Wbiegłem z nim do szkolnego szpitala, po czym delikatnie położyłem na jednym z łóżek.

- Pani Pomfrey!! – zacząłem się wydzierać przez łzy. – Niech pani mu pomoże, błagam!!!

Po chwili pielęgniarka wybiegła zza zaplecza i gdy ujrzała Draco, a raczej jego rękę. Przerażona zaczęła podawać mu jakieś lekarstwa i rzucać zaklęcia na krwawiącą rękę. Nie miała nawet czasu, żeby wypędzić mnie z sali.

Kucnąłem przy jego łóżku i cicho szlochałem.

Po niecałych dwóch godzinach pielęgniarka odsunęła się od mojego chłopaka i spojrzała na mnie. Natychmiastowo wstałem.

- Proszę pani, czy on będzie żyć? Proszę mi powiedzieć, zniosę wszystko. – powiedziałem, choć w głębi duszy wiedziałem, że bym tego nie zniósł.

- Przyniosłeś go w ostatnim momencie chłopcze, ale tak. Panicz Dracon Malfoy będzie żył. Potrzebuje tylko trochę czasu.- odpowiedziała Pomfrey.

Popatrzyłem na nią z wyrazem wdzięczności na twarzy.

- Dziękuję Pani, jest Pani genialna. – powiedziałem i ją przytuliłem.

Rozmawialiśmy jeszcze o okolicznościach wypadku itd. Kiedy zapadł zmrok, pielęgniarka nie wyganiała mnie. Pozwoliła mi zostać na noc. Wierzcie mi czy nie, ale uwielbiam tą kobietę.

Przysunąłem swoje krzesło szpitalne do łóżka Draco i tak zasnąłem. Chciałem nad nim czuwać całą noc. Kocham go i nie mogę pozwolić, żeby coś mu się stało.

Hej wszystkim, mam nadzieję, że rozdział się spodobał. :)

Tylko twój - DrarryWhere stories live. Discover now