Rozdział 1

11.3K 336 432
                                    

*wojna z Voldemortem*

Pov Draco:

Wszyscy staliśmy przed szkołą, właściwie trudno było nazwać to teraz ,,szkołą", ponieważ była doszczętnie zniszczona przez śmierciożerców. Teraz były to jedynie ruiny. Co prawda nie zaznałem tu większych znajomości ani przyjaźni, (o miłości już nie mówiąc), lecz patrząc na rozwalony Hogwart, zrobiło mi się cholernie przykro.

Z zamyślenia oderwał mnie ogromny hałas, jak się okazało, to byli nadchodzący śmierciożercy z Voldemortem na przodzie. Szedł dumnie u boku swojego węża Nagini. Przeszedł mnie dreszcz na samą myśl co się zaraz stanie. A to było już pewne od kilku lat. Mam świadomość, że jestem jednym z nich. Mimo, iż ja wcale tego nie chcę, jestem po stronie ludzi, którzy zabijają. A zaraz będę musiał do nich dołączyć. Chciałem coś zrobić. Nie, ja musiałem coś zrobić. Z pomysłu zrezygnowałem jednak bardzo szybko widząc surowe miny moich rodziców, (wśród śmierciożerców, rzecz jasna). Nie zdążyli nic powiedzieć, gdyż Czarny Pan ryknął:

- Harry Potter... NIE ŻYJE!!! – po czym razem ze wtórującymi mu sługami zaczął się niemiłosiernie śmiać.

Dopiero teraz zobaczyłem Pottera na rękach upośledzonego gajowego. Martwego Pottera. Jedna łza spłynęła mi z oka. Czemu? Przecież sam go nie znosiłem... czasem chciałem go zabić gołymi rękoma.

Jego wiewióra zaczęła biec w ich stronę rycząc i coś krzycząc. W porę złapał ją jej ojciec, bo inaczej leżała by już potraktowana Avadą. Weasley i kujonica prawie dusili się płaczem a inni...po prostu patrzyli ze łzami w oczach. Nagle odezwał się mój ojciec.

- Draco... Chodź. – I wyciągnął do mnie rękę.

Nagle w mojej głowie rozpętał się prawdziwy harmider. Iść czy nie iść? O kurwa zapomniałem, nie mam wyboru, powiedziałem sobie ironicznie w głowie, ale to nie odpowiedni moment na żarty. Draco ogarnij się.

- DRACO – powiedziała bardzo surowym głosem mama.

Nie wiem co się ze mną stało. To chyba ta presja spowodowała, że odpowiedziałem im, aż tak szczerze.

- Nie. – Zapadła cisza. – Zostaję. Wolę być tu z ludźmi, którzy mnie nienawidzą, lecz są po stronie dobra, niż być z tymi, którzy może i w jakiś sposób mnie ,,lubią" , ale działają po stronie zła.

Kujonica spojrzała na mnie z uznaniem i blado się uśmiechnęła nie przestawając płakać. Odwróciłem wzrok ponownie na rodziców. Min nie mieli zbyt szczęśliwych. Ojciec zaczął otwierać usta by coś powiedzieć, lecz przerwał mu Czarny Pan.

- W takim razie chłopcze nie pozostawiasz mi wyboru. – Podniósł swą różdżkę w stronę rodziców i krzyknął najgłośniej jak mógł.

- AVADA KADAVRA!

Ojciec z matką padli na ziemię. Wiem, że nigdy mnie nie kochali, ale szybko podbiegłem do nich i zacząłem szlochać nad ich martwymi już ciałami. Nie zdążyłem jednak wypłakać smutku, gdy stało się coś nadzwyczajnego... Chociaż jak na Pottera to najprawdopodobniej nic wielkiego. Chłopak, jeszcze przed chwilą nieżywy, wyrwał się z uścisku Hagrida i spadł na ziemię. Miałem świadomość, że nie ma swojej różdżki przy sobie, a zaraz rozpocznie walkę z Voldemortem. Niewiele myśląc wstałem i zacząłem biec z powrotem w stronę zniszczonego Hogwartu.

POTTER! – zdążyłem jeszcze krzyknąć, by zorientował się, że rzucam mu swoja różdżkę. Następnie, gdy upewniłem się, że złapał mój magiczny przedmiot, zacząłem biec w stronę błoni, by chronić się przed jakimkolwiek ruchem Czarnego Pana. Sam nie wiem czemu akurat tam. Chyba czułem się bezpiecznie w tamtym miejscu. Tak czy inaczej, nie zdążyłem nawet przebiec przez mur a trafiło we mnie zaklęcie torturujące. Teraz już wiem czemu jest to zaklęcie zakazane. Wyłem z bólu, chociaż na wszelki sposób próbowałem to zamaskować. Chyba wiewióra to zauważyła, bo podbiegło do mnie kilka osób. Nie wiem nawet kto to był, ponieważ powoli traciłem przytomność. Po chwili widziałem już tylko ciemność.

Pov Harry:

Powoli otwierałem oczy. Niezbyt orientowałem się gdzie jestem i co się dzieje. Wsłuchując się w odgłosy zrozumiałem, że wszyscy uważają mnie za zmarłego. Słyszałem moją dziewczynę, moich przyjaciół, aż w końcu rodziców Malfoy'a. Wydaje mi się, że chcieli, by przeszedł do nich na złą stronę. Właściwie to byłem prawie pewny, że po prostu bez słowa do nich pójdzie jak tchórz, cały on. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie gdy jednak odmówił. Nie mam pojęcia czy mówił prawdę, jeśli chodzi o to ,,przemówienie". Tak czy inaczej, gdy usłyszałem donośne ,,AVADA KADAVRA" stwierdziłem, że to idealny moment, by wkroczyć do walki. Bez namysłu wyrwałem się z uścisku Hagrida, by przypomnieć sobie, że różdżkę zgubiłem gdzieś w lesie. Gdyby nie fretka, to nie wiem co by się stało. Rzucił mi swoją i zaczął uciekać. Gdy pochwyciłem przedmiot, zobaczyłem rodziców Malfoy'a nie żywych. A więc i on został osierocony przez Voldemorta. Ujrzałem jeszcze tylko jak leży na podłodze, a Gin z rodzicami biegną w jego stronę.

Po zaciętej walce, strona dobra wygrała. Dobro zawsze wygrywa. To jest moje główne motto. Niestety wielu osobą nie udało się przeżyć... Szczerze? Mam duże wyrzuty sumienia, że przeze mnie zginęło tak wiele niewinnych istot.

- Harry, moja mama zaraz będzie i przeteleportujemy się do Nory. – powiedziała nagle Gin.

- Gdzie była? – powiedziałem po dłuższej chwili.

- Co? – wyrwana z zamyślenia, chyba nie ogarnęła o co ją pytam.

- Gdzie była twoja mama.

- A no tak...Była z Malfoy'em w szpitalu czarodziejów w Londynie. Ponoć nie dobrze zniósł Crucio. Jest teraz w ,,śpiączce", ale mama mówi, że to nic wielkiego i niedługo powinien się obudzić.

Nic nie odpowiedziałem. No tak, gdyby nie on raczej bym już nie żył. Spodziewałbym się tego po Ronie czy Hermionie. Ale fretka? Mógł przeze mnie utracić życie. No, no Malfoy, wow.

Gdy przyleciała pani Molly i pan Arthur teleportowaliśmy się do Nory i zjedliśmy sytą kolację.

- No dzieciaki, musicie się najeść, szczególnie ty Harry. – Z troską powiedziała pani Wesley.

Po opatrzeniu wszystkich ran ( o dziwo było ich nie wiele ), poszliśmy się porządnie wyspać. To był na pewno wyczerpujący dzień dla wszystkich. Po woli zamykałem oczy, by udać się w krainę Morfeusza.

A więc to był pierwszy rozdział i zarazem prowizoryczny wstęp. Mam nadzieję że wam się podobało, a jeśli tak to wyczekujcie kolejnego rozdziału! =)

Tylko twój - DrarryWhere stories live. Discover now