Rozdział 44

2.3K 113 30
                                    

Hej wszystkim. Chciałam tylko powiedzieć, że dzisiaj dodaje nowe POV a mianowicie ,,Pov Ron", oraz musiałam ożywić pewną osobę, która w filmie zmarła w bitwie o Hogwart na potrzebę książki. Jak zawsze, mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba. I ogólnie to meeega dziękuję za 20k wyświetleń. Naprawdę nie spodziewałam się, że mogę tyle osiągnąć na tej aplikacji.

Pov Ron:

Jak ona mogła mi to zrobić?! Byliśmy razem tak długi czas, ciągle wmawiała mi że mnie kocha! No kurwa nie wierzę, po prostu nie wierzę. Już nigdy się nie zakocham. NIGDY!

Z rozmyślań wyrwało mnie zderzenie. Różdżka wypadła mi z ręki, więc się po nią schyliłem, lecz przez to zderzyłem się z tym kimś czołem. Ja pierdole, gorzej już chyba być nie może.

- Uważaj jak... - warknąłem, lecz urwałem zdanie.

Przed sobą zauważyłem śliczną dziewczynę ze złotymi kręconymi włosami. Była szczupła i wysoka, oraz nosiła krawat Gryffindoru. Po chwili rozpoznałem ją.

- Lavender? – zapytałem z niedowierzaniem.

Od kiedy zerwałem z nią w szóstej klasie, o wiele wyładniała. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie milcząc. Po jakimś czasie Gryfonka przerwała ciszę.

- Ron... strasznie przepraszam. Wszystko okej z twoją różdżką?

- Chyba tak. – mruknąłem.

I znowu ta niezręczna cisza. Po chwili przypatrywania się mi, dziewczyna zauważyła łzę na moim policzku. Cholera.

- Płakałeś? – zapytała zdziwiona.

- Ja... - powiedziałem nie chcąc się przyznać. – No tak jakby.

Lavender zmarszczyła brwi.

- Co się stało? Spokojnie, nikomu nie powiem.

Niemrawo się do niej uśmiechnąłem. W jej pięknych błękitnych oczach było widać smutek i troskę.

- To dość delikatna sprawa. No wiesz... Hermiona – na dźwięktego imienia Gryfonka spuściła wzrok. – zdradziła mnie.

Dziewczyna natychmiastowo spojrzała na mnie. Nie mówiąc nic nieśmiało mnie przytuliła. Objąłem ją w talii i przysunąłem bliżej do siebie. Tego mi było trzeba.

Pov Harry:

Obudziłem się w środku nocy w oczywiście złym humorze. Wyszedłem z łóżka i ubrałem byle jakie buty stojące obok mojego kufra. Stwierdziłem, że zrobię sobie małą przechadzkę po zamku.

Dwadzieścia minut później przechadzałem się po pierwszym piętrze. Zastanawiając się nad swoją przyszłością. Ja jak i Draco nie chcielibyśmy adoptować dzieci i mieszkać w apartamencie w Londynie. Wolelibyśmy żyć w jakimś małym domku na skraju lasu, wolni i szczęśliwi.

A tak przy okazji, jak już jestem na pierwszym piętrze, to może zobaczę co u mojej Fretki? Zostawiłem go na długo samego, gdyż poniosły mnie emocje w związku z sytuacją z Hermioną.

Pięć minut później byłem przed skrzydłem szpitalnym. Delikatnie otworzyłem drzwi, by pani Pomfrey nie usłyszała ich skrzypienia, po czym szybko wślizgnąłem się do środka.

Zauważyłem, że Draco jeszcze nie śpi. Dziwne, gdyż była 3 w nocy. Chłopak nie zobaczył mnie, bo byłem pod przykryciem peleryny niewidki.

Podszedłem bliżej, by zobaczyć co robi. Oczywiście rysował coś w swoim notatniku.

Delikatnie zsunąłem z siebie pelerynę, po czym natychmiastowo zatkałem Ślizgonowi usta, gdyż wiedziałem, że zaraz wydrze się na cały głos i obudzi pielęgniarkę. Kiedy Draco zorientował się kto przed nim stoi, natychmiast się uspokoił.

Nie mówiąc nic, wszedłem do jego łóżka i nakryłem się kołdrą. Zamykając oczy, mruknąłem jedynie

- Dobranoc.

Zbliżamy się do końca kochani.

Tylko twój - DrarryWhere stories live. Discover now