Rozdział 17

4K 202 86
                                    

Pov Draco:

Tydzień później Harry wciąż był w śpiączce. Codziennie robiłem mu notatki z lekcji i przynosiłem je do szpitala. Nie odzywałem się prawie do nikogo, byłem załamany.

Niektórzy nauczyciele, a szczególnie Snape, to zauważyli i zaczęli mi proponować zajęcia ,,wspierające". Ponoć robią je dla wszystkich uczniów, którzy przeżyli stratę bliskiej im osoby. Ale ja odrzuciłem propozycję.

Najbardziej denerwowała mnie Pansy, tekstami typu ,,Hej, zapomniałeś, że nienawidzisz Pottera?", albo ,,Co zakochałeś się w nim?" Właśnie przez nią nie chodzę już do PW Slyherinu. Jedynie zabieram ze sobą Blais'a na patrole nocne. Właśnie byłem na jednym z takich. Niezręczną ciszę przerwał Diabeł

- Draco, mam pytanie.

- Huh?

- Po co się tak przejmujesz Potterem? Przecież to zwykły dupek...- Nie dokończył bo przygwoździłem go do ściany.

- Zabraniam ci się tak o nim wyrażać w mojej obecności! – Warknąłem jadowicie.

- Na brodę Merlina, co się z tobą do cholery dzieje? – Powoli go puściłem.

- Nic się ze mną nie dzieje.

I w głuchej ciszy ruszyliśmy dalej. Akurat przechodziliśmy obok skrzydła szpitalnego. Nie powiedziałem przyjacielowi co chcę zrobić, tylko najzwyczajniej odesłałem go do pokoju.

- Wiesz co Blais, idź do siebie ja dokończę ten patrol.

- Skoro chcesz. – I odszedł. Co za kretyn, nawet się nie domyślił.

Wszedłem po cichu do Sali i od razu zobaczyłem Harry'ego. Po cichu na palcach podszedłem do jego łóżka i na nim usiadłem. Wyglądał tak cudownie, jakby tylko spał...

Pomyślałem sobie, że Pomfrey lada chwila może tu wparować i mnie wyrzucić, ale nie dbałem o to. Teraz chcę być tylko u boku Gryfona trzymając jego rękę, nawet jeśli miałoby to trwać kilka sekund. Na całe szczęście lekarki nie było nigdzie w pobliżu, więc ułożyłem się wygodniej w pozycji pół leżącej. Objąłem chłopaka i delikatnie go do siebie przyciągnąłem. Jeszcze kilka minut z czułością gładziłem jego włosy, aż w końcu sam usnąłem.

Pov Harry:

Pomału otwierałem powieki, lecz za nim to zrobiłem, poczułem na sobie czyiś uścisk. Przymrużyłem oczy i spojrzałem na gościa, by upewnić się, że ten ktoś śpi. Tym kimś okazał się być Malfoy, z czego się bardzo ucieszyłem. Mocno spał, więc bezpiecznie mogłem rozglądnąć się po miejscu w którym akurat się znajdowałem. To był szpital. Powoli zacząłem uświadamiać sobie co się stało. Przypomniało mi się też jak podczas śpiączki Draco mówił mi, że robi dla mnie notatki i ogólnie ogarnia sprawę. To było kochane. Jestem mu straszliwie wdzięczy, za to jak się o mnie troszczył.

Było mi dobrze w jego ramionach. Chłopak był w takiej pozycji, że moja głowa leżała na jego brzuchu. Czułem się bezpiecznie i komfortowo. Lecz chłopak chyba poczuł, że się ruszyłem, bo zaczął otwierać oczy.

- Harry? – Wymamrotał.

Gdy zorientował się co właśnie się stało, poderwał się na równe nogi.

- Harry!

Wyglądał na bardzo uszczęśliwionego. Ja też się do niego szeroko uśmiechnąłem.

- Pani Pomfrey! Harry się obudził! – W jego oczach były widoczne łzy szczęścia.

Podbiegł do mnie i mnie uściskał. Czułem, że się rumienię. Pielęgniarka szybko nadbiegła i wygoniła ślizgona. Zaczęła mnie badać na najróżniejsze sposoby. Miałem już tego dość, ale jak trzeba, to trzeba. Powiedziała, że mam zostać tu jeszcze przez tydzień. Nie wiem czy wytrzymam takie więzienie.

Dużo osób mnie odwiedzało w tym czacie. Na przykład Ron, Hermiona, Neville i Luna. Ale najczęściej przychodził Draco. Kupował mi różne smakołyki i przesiadywał w wolne chwile, by nie było mi nudno. Dzięki temu bardzo się do siebie zbliżyliśmy i dowiedzieliśmy wiele o sobie. Chłopak, gdy dowiedział się jak traktują mnie Dursley'owie, zaoferował mi mieszkanie u niego, do póki nie znajdę sobie jakiegoś mieszkania. I szczerze chyba się zgodzę, bo nie wiem czy wrócę do Nory po tej akcji z ich córką.

Podczas pewnego wieczoru, gdy pani Pomfrey pozwoliła mi wyjść ze szpitala, a ja poszedłem na ucztę, McGonagall wstała i zaczęła nieoczekiwaną przemowę.

- Cisza! Proszę o ciszę! – Wszyscy przestali wrzeszczeć i zaczęli słuchać.- Niedługo święta Bożonarodzeniowe i niektórzy z was wracają do siebie. Z tej okazji panna Hermiona Granger zorganizowała świąteczny bal. Jest on dla uczniów wyłącznie z roku szóstego i siódmego. – Już miała odejść, gdy dodała. – Zaleca się mieć parę.

Byłam totalnie zdezorientowany. Kiedy Herm zdążyła zaplanować jakiś bal? Ah no tak, byłem w śpiączce tydzień.

Popatrzyłem na stół ślizgonów, a mój wzrok napotkał fretkę. On też na mnie patrzył i się uśmiechał. Chyba wiem o co mu chodziło.

Odwróciłem się do Miony i zacząłem jej gratulować świetnego pomysłu. Czuję, że ten bal będzie wyjątkowy.

Cześć wszystkim, mam nadzieję, że rozdział się podobał. Możecie ocenić go w komentarzach. <33

Tylko twój - DrarryOnde as histórias ganham vida. Descobre agora