•·42·•

140 7 0
                                    

~•~

Dalej nie wiedziałam za co nas zatrzymali. Po rozmowie z Łucją odprowadzili mnie spowrotem do celi. Siedziałam na czymś w stylu łóżka z podkulonymi nogami. Dzięki temu, że miałam na sobie bluzę Yoongi'ego czułam jego zapach. Czułam jakąkolwiek jego bliskość, kiedy właściwie to nawet nie wiedziałam gdzie jest i co się z nim dzieje.

Dobrze, że ściągnęli mi te kajdanki, bo nie dałabym rady dłużej. Położyłam ręce na kolanach i oparłam na nich głowę. Chciało mi się spać, ale nie mogłam nie myśleć o tym wszystkim. Zastanawiało mnie dalej za co siedzimy i właściwie to gdzie Yoongi popełnił błąd. Może czasem działał impulsywnie i spontanicznie, ale zawsze ma plan awaryjny. Zawsze. Teraz też musi mieć coś przygotowane.

Usłyszałam, że ktoś otwiera moją celę. Podniosłam wzrok. Policjant nic nie powiedział, ale możliwe, że Łucja już była. Wstałam i znowu mnie skuł, ale tym razem z przodu. Zaczął mnie prowadzić podłużnym korytarzem.

Dotarliśmy do jakiejś pustej sali z kilkoma stołami. Kazał mi usiąść na krześle i sam stanął przy mnie. Czekałam cierpliwie i mimowolnie rosła we mnie panika, że już chcą mnie przesłuchiwać, a ja jeszcze nie miałam pojęcia co chciałam powiedzieć.

Po chwili do sali weszła Łucja. Ulżyło mi. Uśmiechnęła się do mnie sztucznie, a ja spóściłam wzrok. Czułam się jeszcze dziwniej niż rozmawiając z nią przez telefon. Usiadła na przeciwko mnie.

- Rano zorganizuję ci prawnika, teraz mogło by być ciężko, jest środek nocy i nikt nie odbiera - spróbowała zacząć.

Pokiwałam głową. Zdziwiłabym się w sumie, jakby ktokolwiek zerwał się specjalnie w nocy.

- Wiesz już co się dzieje z Yoongi'm? - spytałam z nadzieją.

- Jeszcze nie, ale Tae i Jimin zajmują się tym - odpowiedziała - jak czegoś się dowiem to wszystko ci powiem.

- Dziękuję - powiedziałam cicho, a ona wzięła moje dłonie w swoje.

- Nie bój się, udowodnimy twoją niewinność - powiedziała z przekonaniem.

- I Yoongi'ego - dodałam.

Jak na każdym kroku mają kontrolować to co mówimy to lepiej już zacząć delikatnie naciągać prawdę.

- I Yoongi'ego - potwierdziła. Chyba zauważyła o co mi chodziło. - Wiesz w ogóle za co was zatrzymali?

- Nie mam pojęcia - odpowiedziałam od razu.

Wolałabym już się tego dowiedzieć, przynajmniej ułożyłabym sobie coś wiarygodnego, jeśli chcieliby mnie przesłuchiwać.

- Koniec widzenia - powiedział surowo funkcjonariusz, stojący obok mnie.

Pociągnął mnie w górę, żebym wstała. Nie wiedziałam czemu od razu zaczęłam panikować.

- Spróbuj się przespać kilka godzin - zawołała jeszcze Łucja i uśmiechnęła się do mnie smutno.

Zamknęły się drzwi i znowu szłam tym samym korytarzem. Cela była tylko przymknięta. Wprowadził mnie do środka. Znowu mnie zamknięto. Nie ściągnął mi kajdanek z rąk, miałam nadzieję, że po prostu zapomniał i zaraz wróci, ale po chwili czekania zrozumiałam, że chyba jednak nie zapomniał.

Tym razem się położyłam. Nie miałam pojęcia, która była godzina. Tego dnia nie założyłam zegarka, a nawet jakbym miała to zabrali by mi go pewnie. Podkuliłam nogi praktycznie pod samą brodę. Dalej miałam na sobie wilgotne ubrania, więc było mi chłodno. Nie wiedziałam już co mam o tym wszystkim myśleć i jak z tego cało wyjdziemy. Zamknęłam oczy i liczyłam, że uda mi się zasnąć ze zmęcznia, ale dalej nie mogłam. Do tego nie umiałam wygodnie się ułożyć przez połączone ręce. Zdałam sobie sprawę, że właściwie to mogą nas zamknąć w więzieniu, jeśli zostaliśmy oskarżeni o coś poważnego, a skoro bez żadnego sądu siedzieliśmy w areszcie to raczej nie była błahostka.

Zastanawiałam się też czy jeszcze zobaczę Yoongi'ego w najbliższym czasie. Wtuliłam się jeszcze bardziej w jego bluzę i próbowałam sobie wyobrazić, że faktycznie był przy mnie. Nigdy nie pomyślała bym, że będę uciekać przed policją, a co dopiero siedzieć w areszcie.


Yoongi pov.
Nareszcie zatrzymali samochód. Przejechałbym tą samą trasę co najmniej trzy razy szybciej. Otworzyli mi drzwi i wyciągnęli mnie gwałtownie z auta przez co prawie się przewróciłem. Obrzuciłem ich wszystkich spojrzeniem wyrażającym nienawiść.

Szybkim krokiem zaciągnęli mnie do budynku. Ostatni raz byłem na komendzie, jakoś w szkole średniej. Po napadzie na jakiś sklep z Namjoon'em. Trochę nam wtedy nie wyszło, ale przynajmniej była zabawa i już miałem świadomość, jakich błędów nigdy więcej nie popełniać. Jak rodzice zostali wezwani to może była trochę mniejsza frajda, ale i tak w nocy uciekłem, a Namjoon mnie przenocował, więc na ogół to była dobra zabawa.

Zastanawiało mnie dalej jego zniknięcie. W sensie nie wierzyłem w to, że on tak po prostu odszedł. Nawet nie z dnia na dzień tylko z godziny na godzinę. Do tego celował do Łucji, on nie zrobił by czegoś takiego, to nie miało sensu. Na pewno nie zrobiłby tego z własnej woli. Kto jak kto, ale on nie. Ktoś musiał go zmusić i nawet jeśli to nie prawda to ja będę w to wierzył.

Wprowadzili mnie do jakiegoś pokoju. Stół z dwoma krzesłami na środku. Z jednej strony lustro, pewnie weneckie. Standardowo. Posadzili mnie na krześle i zamknęli drzwi. Tak czy inaczej wiedziałem, że jeśli Y/N też wzięli na przesłuchania to nasze zeznania będą zupełnie inne, ale na prawdę nie mieli co liczyć. Ona mnie nie wyda.

Przyszedł jakiś typ. Wyglądał jakby zrobili mu zryw w środku nocy. Współczułem mu, bo i tak niczego się nie dowie. Usiadł na przeciwko mnie.

- Porucznik... - chciał się przedstawić i pewnie przedstawić mi procedurę.

- Tak, tak - przerwałem mu lekceważąco, przez co się trochę wkurzył.

- W każdym razie nie chciałem tu być tak jak ty, więc odpowiadaj po prostu na pytania - powiedział po chwili i zaczął przeglądać jakieś dokumenty.

Co moment na mnie spoglądał. Wypytywał mnie najpierw o wspólników, a później o morderstwo tamtego człowieka, o którego Łucja robiła mi dym. Jak posądziliby mnie o morderstwo to chyba nigdy bym nie wyszedł, więc trochę zmieniłem bieg wydarzeń, aby nie zahaczać o jakieś magiczne substancje, które miałem przekazać. Poza tym nie ważne co powiem, bo i tak on już nie żyje, więc kto mi udowodni, że nie byliśmy chociażby znajomymi? Chyba mogłem do niego przyjść, tak działają znajomi? O jego śmierci powiedziała mi dopiero Łucja, ja nie miałem z tym nic wspólnego. Nawet nie wiedziałem. Mój bieg wydarzeń miał sens. Przynajmniej moim zdaniem i nikt mi nie udowodni, że go zabiłem, kiedy tego nie zrobiłem.

~•~

Loved OnesWhere stories live. Discover now