•·28·•

171 6 1
                                    

~•~

- Yoongi - zwróciłam się do chłopaka, a on szedł dalej po schodach w dół.

Nie zwrócił na mnie uwagi. Słyszałam huk. Na pewno on strzelał, ale w jakim celu? Wyrównałałam krok do niego.

- Yoongi! - powiedziałam bardziej stanowczo i głośniej, ale i tak na mnie nie spojrzał.

- Pogadamy w domu - powiedział pod nosem.

Nic już nie mówiłam. Wsiedliśmy do samochodu i w ciszy pojechaliśmy w jakieś kolejne miejsce. Zatrzymał samochód i spojrzał na mnie.

- Zostajesz tutaj - powiedział i zaczął wychodzić, ale chwyciłam go za kurtkę - zostaw mnie, nie ma czasu - warknął na mnie i zrzucił moją rękę.

- Uważaj na siebie - powiedziałam za nim zamknął drzwi.

Wiedziałam, że nie był sensu się mu sprzeciwiać, bo tak czy inaczej osiągnie to, czego on chce. Bałam się o niego. Ja chyba na prawde kochałam tego idiotę. Co on tak właściwie teraz robił? To że nie chciał mi nic powiedzieć było akurat normalne, ale czułam, że coś było nie tak bardziej niż zwykle.

Czas strasznie mi się dłużył. Najchętniej to bym poszła zobaczyć co się z nim działo, ale nawet nie wiedziałam, gdzie konkretnie się kierować. Minęło już jakieś pół godziny. Gdzie on był? Nie chciałam panikować, ale byłam coraz bardziej nie pewna co robić.

Po jakichś czterdziestu minutach otworzył drzwi i do środka wpadł zdyszany chłopak. Miał znowu zdarte kostki na rękach i rozciętą brew.

- Martwiłam się, idioto - powiedziałam, gdy tylko usiadł, nie spojrzał na mnie nawet - Yoongi - zwróciłam się do niego nie pewnie - popatrz na mnie - siedział jak wcześniej.

Uklęknęłam na kolanach i usiadłam na nogach.

- Yoongi - zwróciłam się do niego spokojniej i skierowałam jego twarz w swoją stronę.

Drugi policzek miał rozcięty i sączyła się z niego krew, a do tego oko podbite. Przytuliłam go i starałam się nie płakać.

- W co ty się wpakowałeś? - spytałam cicho z twarzą wtuloną w jego ramię.

Głos łamał mi się mimowolnie. On schował twarz w moją szyję i nic nie powiedział. Też mnie nie pewnie przytulił. Dalej z trudem łapał oddech.

- Dasz radę poprowadzić do domu? - zadałam kolejne pytanie i teraz pokiwał delikatnie głową - porozmawiamy w domu? - spytałam i ponownie pokiwał głową.

Puściłam go i chwycił kierownicę. Wziął głęboki oddech i ruszył. Jechał powoli jak na niego. Patrzył cały czas na drogę. Dotarliśmy w końcu pod mój dom. Wysiedliśmy z samochodu i kierowaliśmy się do mojego mieszkania.

Zauważyłam, że Yoongi kulał trochę na jedną nogę. Starał się to ukryć jak mógł. Krew dalej płynęła mu z rozciętego policzka. Chwyciłam go za rękę i tym razem odpowiedział ściśnięciem mojej.

Weszliśmy w końcu do mojego domu. Od razu kazałam mu usiąść w kuchni na krześle i sama sięgnęłam pudełko z lekami, bandażami, plastrami i wszystkimi rzeczami w tym stylu. Zauważyłam, że miałam od jego krwi całą bluzkę na ramieniu, na którym oparł głowę.

Martwiłam się o niego, to już kolejny raz, kiedy został pobity. Patrzył na mnie obojętnym wzrokiem. Podniosłam jego głowę ku górze i najpierw wytarłam mu policzki od krwi, bo poza tym co wsiąknęło w moją bluzkę i spłynęło na jego to jeszcze dużo miał rozmazane na całej twarzy. Dopiero wtedy zaczęłam odkażanie. Rana była głęboka, ale nawet się nie wzruszył. Dalej patrzył na mnie obojętnie. Przykleiłam mu plaster, żeby krew przestała płynąć. Z jego brwią było lepiej. Plaster nie był potrzebny. Odłożyłam wszystko spowrotem na półkę. Yoongi dalej siedział z obojętnym wyrazem twarzy. Serce mi się łamało od patrzenia na niego. Już wolałam, jak był nie miły lub na mnie krzyczał. Przytuliłam go do siebie, a on owinął ręce na mojej talii.

- Dziękuję - wymruczał stłumionym głosem.

- Bałam się o ciebie - wyszeptałam i zaczęłam czule głaskać go po włosach.

Wyschły mu już prawie tak jak ubranie.

- Możemy porozmawiać jutro? - spytał.

- Jasne - odpowiedziałam i zapytałam z troską - chcesz się położyć?

Pokiwał głową. Wyglądał strasznie słabo. Już nawet nie starał się nie okazywać, że kulał na jedną nogę. Położył się w moim łóżku pod ścianą. Przykryłam go i usiadłam na brzegu. Napisałam do Łucji, że Yoongi śpi u mnie, żeby się nie martwili.

Łucja pov.
Siedziałam z Tae w salonie i graliśmy w bilarda. Jako, że wczoraj wróciliśmy wszyscy dopiero nad ranem, bo mieliśmy kilka spraw do załatwienia, to spaliśmy w dzień i teraz ja i Tae nie mogliśmy zasnąć.

Po co marnować czas skoro i tak nie było szans na sen, kiedy możemy razem robić coś bardziej produktywnego od zmuszania się do spania. Graliśmy najpierw w państwa, miasta, ale połowa posnęła, więc porozchodziliśmy się do pokoi, ale jednak my dwoje nie mogliśmy zasnąć za nic, więc sobie graliśmy. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu.

Siskaaaa 💝:
Hej, Yoongi śpi u mnie
Siskaaaa 💝:
Znowu się bił

Ja:
Oj, nic mu nie jest?

Siskaaaa 💝:
Jest trochę poobijany, ale mogło być gorzej, nie chciał mi tym razem kompletnie nic powiedzieć, boję się o niego

Ja:
Wszystko będzie dobrze, idź teraz spać

Siskaaaa 💝:
Nie dam rady zasnąć, ale rano musimy porozmawiać, bo teraz nie zbiorę myśli

Ja:
Spoko, dzwoń, jak wstaniesz i teraz nie potrzebnie się nie stresuj, spróbuj się przespać

Siskaaaa 💝:
Postaram się, dobranoc

Ja:
Dobranoc

Przyrzekam, że pewnego dnia zabiję Yoongi'ego. Jak już zaczyna się angażować to niech chociaż na siebie uważa. Przekazałam wiadomość Tae. Martwił się, ale starałam się podnieść go na duchu. W końcu udało mi się przywrócić na jego twarz ten cudowny, kwadratowy uśmiech i ja też od razu poczułam się lepiej. Kontynuowaliśmy grę. W bilardzie akurat on wygrywał, ale dawał mi fory.

Y/N pov.
Zastanawiałam się też czy nie wziąć wolnego. Chyba tak zrobię. Najwyżej pójdę do jakiegoś lekarza, trochę się nakłamie i tyle. Napisałam do księgowej mail'a, że jestem chora i jutro nie przyjdę, bo nie było innej opcji. Musiałam zostać z Yoongi'm.

Był moment po 2:00. Nie chciało mi się już przebierać. Rzuciłam gdzieś kurtkę w kąt i położyłam się w ubraniu, blisko Yoongi'ego. Leżał na boku, twarzą do ściany. Nawet jeśli miałby na mnie nakrzyczeć później i tak go przytuliłam. Oddychał spokojnie, więc chyba już spał. Ujęłam jego bezwładną rękę w swoją dłoń i delikatnie głaskałam. Chciałam, żeby czuł moją obecność i poczuł bezpieczeństwo. Chociaż wątpiłam, że osiągnęłam taki efekt. Chciało mi się spać, ale równocześnie nie mogłam. Za dużo myśli. Jeśli dalej tak pójdzie to pewnego dnia go stracę.

~•~

Loved OnesOù les histoires vivent. Découvrez maintenant