59. Obok ciebie

486 12 5
                                    

Bardzo, ale to bardzo przepraszam was, że musieliście aż tyle czekać. Łapcie kolejny rozdział.

-Tak strasznie cię przepraszam. Głupia, nie wierzyłam ci. - mówiłam ze łzami w oczach tuląc się do Lissy.

-Skończ przepraszać. To też trochę moja wina. Mogłam ci o tym wcześniej powiedzieć. - posmutniała.

-Przerobiłyśmy już ten temat. Ani ty, ani Damien nic złego nie zrobiliście. - pokręciłam głową.

Jedyną osobą jaką wtedy winiłam byłam ja sama. Czułam jak maleńkie igiełki wbijają się w moją skórę i ranią ją coraz mocniej, kiedy znów w mojej głowie pojawił się obraz mnie i Davida podczas wszystkich tych małych i większych zbliżeń.

-Może masz rację... - westchnęła uśmiechając się krzywo. - Ale przecież ja wiedzialam o tym wszystkim i godziłam się na...

-Lisa! - przerwałam jej w połowie zdania łapiąc ją za ręce. - Nic się nie stało. Tak po prostu kończą się znajomości internetowe.

-Ja znam Davida i widzę, że tego wszystkiegi strasznie żałuje. - powiedziała nieśmiale nadal czując się winna.

Z jej zachowania można wywnioskować to, że polubiła mnie tak samo jak ja ją.

-Nie chce o nim słyszeć, okej? - poprosiłam składając ręce jak do modlitwy.

Miłościczka czarnego przytaknęła głową, po czym rzuciła się na mnie.

-Cieszę się, że cię poznałam. O wiele lepsze jest zadawanie się z dziewczyną, niż samymi chłopakami. - wyznała na co parsknęłam śmiechem, bo kto by się spodziewał usłyszeć takie słowa z jej ust.

-Ja też jestem zadowolona, że w końcu mam tu znam tu kogoś tak fajnego. - wzruszyłam ramionami. Prawienie komplementów na pewno nie było na dla czymś znajomym, więc ciągle towarzyszył nam nerwowy cichy śmiech.

-Dobra. Koniec tego zamartwiania się. Idźmy na lody, ja stawiam. - zaproponowała nie czekając na moją zgodę. Popchnęła mnie lekko za ramię i zaczęła iść w nieznanym mi kierunku.

~~~~~

-Zamierzasz spędzić tu resztę swojego życia? - usłyszałam czyiś głos, który zakłócił mój spokój podczas leżenia w łóżku.

-Jeśli powiem, że tak, to co? Wyniesiecie mnie z domu siłą? - uniósłam w górę brwi oczekując odpowiedzi. Na chwilę odstawiłam na bok swój laptop i usiadłam.

-Jeśli będzie trzeba, to tak. - przyznał przypatrując mi się Cameron. Mam nadzieję, że nie wyglądałam tak źle. Co prawda nie spałam zbyt długo wczorajszej nocy.

-Co tam? Coś się stało na randce? Zrobił ci coś? - zadając ostatnie pytanie podniósł ton swojego nadopiekuńczego głosu.

-Po prostu... Nie wyszło tak jakbym chciała. - streściłam mu. Nie wiedziałam, czy to ja powinnam wyznać mu prawdę, czy może sam David albo Lisa? Z drugiej strony nie chciałam też kłamać.

-Ehh siostra musisz zrozumieć, że nie każdy chłopak jest idealny. - brunet pozwolił sobie na wejście do mojego pokoju po czym zajął miejsce obok mnie.

-Tyle że ja wiem Cam. Ciagle spotykam ludzi, którzy mnie krzywdzą. Skończy się to kiedyś? - powiedziałam jakby do siebie z westchnięciem.

-Czyli coś zrobił? Myślałem, że może nie wyglądał albo nie był taki jak go sobie wyobraziłaś, ale jak dopuścił się...

-Cameron na prawdę nie pomagasz. - wcięłam się mu w monolog kładąc ręce na jego ramieniu. Jakby dowiedział się o tym, co zrobił jego przyjaciel, którego darzy takim zaufaniem... Nie jestem w stanie... Nie chce patrzec jak cierpi. Dla mnie to nie nowość, ale on? To mój brat, ktoś kto mnie wspiera i nie pozwolę, żeby się załamywał przez takiego idiotę jak David.

-Nad czym tak myślisz? - spytał machając ręką przed moją twarzą.

-Nad tym... jakich wspaniałych mam braci. - mrugnęłam okiem, na co poczochrał mi włosy.

-A teraz wstawaj. Zrobiłem naleśniki.

~~~~

-Damien, ale ja już powiedziałam Lisie, że nie jestem na was zła. To wasz kumpel, znacie się od urodzenia. Dobra, nie koniecznie dobrze postąpiliście wspierając go w tym. Ja nie wiem jakbym postąpiła na waszym miejscu, ale na pewno bym nie wydała przyjaciela także rozumiem. - wyjaśniłam przez telefon chłopakowi Lisy.

-Wiesz jak to jest. Chłopak był załamany takim traktowaniem. Zaczęliśmy się przyjaźnić jak już... jak już przeszedł tą całą przemianę, jak się zmienił. Byliśmy jego jedynym oparciem, a jeśli właśnie to miało sprawić, że w końcu się uśmiechnie i zacznie żyć to... - zaczął się tłumaczyć.

-Nie chce na prawdę słyszeć nawet jego imienia. - wtrącanie się w czyjąś wypowiedź stało się chyba moim nowym ulubionym zajęciem.

-Mads... Powinnaś zmierzyć się z problemem, a nie ciągle odstawiać go na bok, bo to nie sprawi, że zniknie. - pouczył mnie.

Jego słowa wydawały się prawdziwe i rzeczowe, ale nie umiałam. Nie bylam jeszcze gotowa na kolejną rozmowę z tym...

-Maddie, Cameron mi wszystko powiedział. Może pojdziemy na zakupy? Choć na chwilę przestaniesz się stresować. Wiesz, że mama zawsze umie poprawić humor. - do mojego pokoju wparowała zabiegana rodzicielka. Jak zwykle wyglądała idealnie, jak na kobietę biznesu przystało.

-Nie chcę zajmować ci czasu. Poradzę sobie, to nic takiego. - nie zgodziłam się na jej propozycję. Nie mialam ochoty biegać z nią po różnych sklepach.

-Jesteś pewna? Mogę odwołać mój lot do Francji. - wskazała na telefon, który trzyma pod ręką.

-Tak mamo. Wiem, że lubisz swoją pracę i nie sądzę, żebyś musiała się mną zamartwiać. - machnęłam ręką choć w głębi czułam ciepło na sercu słysząc jej przejęcie i zainteresowanie moją osobą.

-Kocham cię. - pocałowała mnie w policzek na co przewróciłam oczami.

-Idź już, idź. - lekko popchnęłam ją w stronę wyjścia.

Kiedy opuściła mój pokój usiadlam na łóżku smutniejąc.

-Nie będę przez niego płakać. - przyrzekłam sobie przecierając dłońmi oczy. - Potraktuję to jak lekcję. Chłopacy chcą tylko mojej krzywdy. Randkowanie nie jest dla mnie. Mam wspaniałych znajonych i to mi wystarcza.

Nagle na wyświetlaczu mojego telefonu pojawił się numer Davida.

-Ugh... - jęknęłam przyduszając telefon poduszką, ale ten nie przestawał dzwonić.

W końcu otworzyłam klapkę i wyciągnęłam z niego baterię.

-Spokój... - westchnęłam kładąc się na miękkim materacu, ale nawet to mi przerwano.

Usłyszałam jak ktoś rzuca kamieniem w moje okno. Zdziwiona podniosłam się i poszłam w wskazanym kierunku.  Najpierw zajrzałam, czy ktoś przypadkiem nie robi sobie żartów, ale nikogo przed domem nie było. Chciałam już spowrotem wrócić do moich wcześniejszych zajęć, ale coś poraziło mnie jakby promieniem światła, które musiało się od czegoś odbić.

Sięgnęłam ręką poszukując minionego przedmiotu na parapecie w efekcie znajdując tam lśniącą kopertę.

-Czy to są jakieś żarty? - spytałam sama siebie biorąc ją w ręce. Zamknęłam okno i wróciłam na łóżko.

-Przeczytaj proszę...? - przeczytałam napis znajdujący się na odwrocie. - To musi być od Davida. Nie mam zamiaru tego otwierać.

Patrzyłam na przedmiot, który dziwnie się mienił. Strasznie byłam ciekawa co się w nim znajduje.

-Niech już będzie. - stwierdziłam rozrywając przedmiot.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Dajcie znać jak wam się podoba. Czy Maddie powinna wysłuchać Davida?

I still don't like youWhere stories live. Discover now