43. Wybaczam

611 31 6
                                    

Pov. Cameron's :

-Nadal jesteś na mnie obrażona? - zapytałem blondynkę zauważając ją w drodze do Damiena. Miała na sobie dość odkrywającą sukienkę i zakręciła swoje włosy. Wyglądała zjawiskowo tak jak zawsze.

-Możesz się nie odzywać z łaski swojej? Spieszę się. - przyspieszyła kroku. Jakim cudem umiała utrzymać takie tempo na szpilkach? Przez nie jej nogi wydawały się dłuższe niż zawsze, co było podniecające przyznam.

-Cameron... - zwróciła mi uwagę, kiedy szedłem tuż za nią przyglądając się jej ciału.

-Zachowujesz się jak dziecko. Dobrze wiesz, że to ona mnie zaatakowała. - przypomniałem jej. Dziewczyna zarzuciła włosami udając, że mnie nie słyszy. - Idziesz do Damiena?

-Maddie napisała mi smsa, ale nie odczytałam go, więc idę dopiero teraz, a ty? - wow. Odezwała się do mnie nie używając swojego zirytowanego i lekceważącego tonu. Robimy postępy.

-Musiałem przemyśleć parę spraw. - wzruszyłem ramionami dorównując tempu dziewczyny. - Przestaniesz?

Chwyciłem ją za rękę zmuszając do tego, żeby w końcu na mnie spojrzała. Nastolatka stanęła dosłownie kilka centymetrów ode mnie, przez co czułem jej oddech na swojej brodzie. Mimo wszystko była wysoka. Reszta dziewczyn z którymi się spotykałem nie dosięgała mi do ramion.

-Nie będziesz mi mówił co mam robić. - popchnęła mnie lekko, ale nie pozwoliłem jej iść dalej.

-Denerwujesz mnie. - wyznałem przewracając oczami. Była strasznie uparta.

-Możesz sobie znaleźć inną dziewczynę. Cassie z tego co wiem jest już zajęta, ale na trójkąt może się załapiesz. - prychnęła odwracając wzrok. Chwyciłem jej podbródek i nakierowałem w swoją stronę.

-A co, jeśli nie chce innej? - uśmiechnąłem się do niej przybliżając swoje usta do jej. Tak bardzo chciałem ją pocałować.

-Ugh... - jęknęła, co wystarczyło bym nie wytrzymał i pocałował ją. Z początku próbowała się wyrwać, ale przytrzymując ją za biodra unieruchomiłem ją, przez co zaczęła oddawać pocałunki.

-Tak trudno było to zrobić? - odsunąłem się od niej, żeby spojrzeć jej w oczy.

-Przepraszam. Zachowałam się dziecinnie. - wyszeptała po chwili nieśmiało.

Dobrze wiem, że było jej to ciężko powiedzieć. Tak jak ja była pierwszy raz w prawdziwym związku i dużo rzeczy było dla nas nowe, obce. Nigdy wcześniej nie byłem wierny jednej osobie, dlatego mogła być podejrzliwa.

-Nic nie szkodzi. Po prostu musisz mi zaufać. - pogładziłem kciukiem jej policzek zakładając kosmyk jej włosów za ucho.

-Kocham cię. - stanęła na palcach chcąc mnie pocałować.

-Ja ciebie też. - zamknąłem oczy oddając się pieszczocie.

^^^

Pov. Maddie's :

-I jak było? - zapytała Lissa, kiedy wróciłam na kanapę obok niej.

Uśmiechnęłam się pod nosem wspominając sytuację, która zaszła chwilę temu. Opowiedziałam wszystko dziewczynie nie pomijając szczegółów i z zagryzioną wargą czekałam na jej reakcję.

-Grubo. - zaśmiała się szturchając moje ramię. - Taką dziewczynę widzę u jego boku.

-Taką, czyli jaką?

-Zabawną, pewną siebie i przede wszystkim nie puszczalską. - parsknęłam śmiechem na jej ostatnie określenie.

-Nawet nie masz pojęcia jak wiele takich dziewczyn się koło niego kręciło po tym jak... - zaczęła, ale urwała zdanie przypominając sobie, jakby nie mogła o tym mówić.

-Po czym? - dopytałam. Jak zaczęła mówić to niech już skończy.

-Po prostu. - uśmiechnęła się przepraszająco. Byłam strasznie ciekawa o co mogło jej chodzić. Czyli David na prawdę skrywa w sobie jakiś sekret. Przeniosłam spojrzenie na niebieskookiego, który witał się właśnie z moim bratem.

-Może i nie chce wiedzieć. - wzruszyłam ramionami. Myśl o wielu dziewczyn w pobliżu chłopaka sprawiała, że krzywiłam się. Nie byłam zazdrosna. To po prostu obrzydliwe. Tak...

-Jak to się stało, że Cassie się na nim uwzięła?

-W sumie to nie wiem. Wydaje mi się, że chciał po prostu zaliczyć jakąś dziewczynę, a że ona była chętna i nie musiał się wysilać to skorzystał. Jak zawsze. - zagryzłam wnętrze policzka. - Potem zaczęła za nim chodzić i tak jest do teraz. Często narzuca się mu i przychodzi do jego domu. Nieraz jego rodzice krzywo na nią patrzyli, ale nie wyrzucili jej. Są na to za mili.

-Nie lubią jej?

-Oczywiście, że nie. Jak wiedzą, że ma przyjść starają się w tym czasie nie być w domu. Nie żeby im nie przeszkadzać, tylko żeby nie musieć oglądać jej twarzy. - na jej słowa wybuchłam śmiechem przypominając sobie zaraz jak mnie potraktowali.

-Jego mama nazwała mnie synową. - wyznałam rozbawiona.

-No widzisz. To już coś znaczy. Szczerze? Kibicuję wam. Nie znam cie długo, ale uwierz mi ciebie jako jedyną z jego potencjalnych kandydatek na dziewczynę toleruję. - oparła głowę na ręce. Otworzyła się przede mną i to mi się podoba. Dor że jest mieć nową znajomą.

-Tylko tolerujesz? - udałam obrażoną.

-No może troszkę lubię. Nie dodawaj sobie. - pokazała mi język, na co zachichotałam.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Znowu dłuższy. Podoba się?

I still don't like youDonde viven las historias. Descúbrelo ahora