2. Jack

1.4K 46 1
                                    

Założyłam kaptur na głowę i skierowałam się w stronę domu. Nadal przed oczami miałam sytuację sprzed kilku dni.

-Jack pospiesz się. Christian już odpalił samochód! - krzyczałam stojąc przy schodach prowadzących na piętro.

-Chwilę! - krzyknął ośmiolatek. Po paru minutach zbiegł na dół trzymając w prawej ręce zabawkę dinozaura.

-Mama mówiła, że nie nasz brać żadnych zabawek do szkoły. Nie pamiętasz co się stało? - uniosłam w górę brew.

-Ale to nie moja wina, że się pobrudził. - bronił swojego, zakładając ręce na piersi, tupiąc przy tym nogą.

-Pobrudził? On był cały w błocie. Wiesz jak trudno było go domyć? Oczywiście ja musiałam to robić, bo kto inny. - prychnęłam.

Mały brunet popchnął mnie lekko i zdenerwowanym krokiem udał się w stronę trąbiącego samochodu, rzucając za siebie zabawkę. Kiedy chciał otworzyć drzwi po prostu zemdlał.

-To wszystko moja wina... - szepnęłam patrząc w jeden punkt.

-Mads, co się stało? - słyszałam obok siebie czyjeś głosy.

-Madison! - podniósł głos jakiś chłopak. Szybko ocknęłam się i spojrzałam na niego.

-Lily, Justin? - uśmiechnęłam się na widok moich przyjaciół z dawnej szkoły.

Ta niebieskooka blondynka i zielonooki blondyn od dziecka zawsze trzymali się ze mną na Florydzie, aż do mojej przeprowadzki do Californii. Zapewne zastanawiacie się "dlaczego ?". Otóż moja mama rozwiodła się z ojcem i postanowiła zamieszkać, jak to powiedziała "najdalej od niego". W sumie nie przejęłam się tym jakoś bardzo. Od dawna widziałam, że nie układa się im zbyt dobrze. Niestety w starej jak i nowej szkole większość ludzi boi się mnie albo po prostu nie lubi ze względu na mój charakter. Do tego od śmierci Jack'a nasza rodzicielka zmieniła się. Zaczęliśmy jeść wspólne posiłki, ciągle wypytuje nas o szkołę, znajomych. Jednym słowem udaje, że nic się nie zamieniło, a zmieniło się i to dużo.

-Jack? Nie udawaj, że coś się stało. Nie mam czasu na twoje udawanie. Wstawaj, spieszymy się. - popędziłam brata ubierając jeansową kurtkę i buty.

-Jack? - podeszłam szybko do niego zauważając, że się nie odzywa i potrząsnęłam nim lekko.

-Christian! Cameron! - zaczęłam krzyczeć zrozpaczona. Po moich policzkach spływały łzy bezradności. Byłam strasznie przestraszona tą sytuacją i cała się trzęsłam.

-Weź ją. Ja zadzownie po pogotowie. - nakazał Christian Cameronowi, który chwycił mnie w ramiona i odsunął od młodszego brata.

-Madison Nicole... Halo... Na księżycu jesteś czy jak? - machała mi przed oczami dłoń Lily.

-Po prostu cały czas myślę o Jack'u. - sapnęłam. Blondynka z blondynem pocieszająco się do mnie uśmiechnęli i pokierowali na najbliższą ławkę.

-To nie twoja wina, mała. - Justin pocałował mnie w czoło.

-Mniejsza... Powiedzcie mi lepiej, co tutaj robicie? - spojrzałam na nich posyłając im szczery uśmiech.

-Będziemy uczyć się teraz w twojej szkole. - powiadomiła mnie blondynka patrząc radośnie na przyjaciela.

-Super! Nareszcie ktoś porządny w tej szkole. - wyrzuciłam teatralnie ręce w górę.

-Aż tak źle? - spytał zielonooki śmiejąc się ze mnie.

-Tak jak w tamtej szkole. - wzruszyłam ramionami, bo taka była prawda. W Californii nie mam żadnego prawdziwego przyjaciela.

-Masz zajebisty charakter stara. Ja nie wiem, o co im chodzi. - przytuliła mnie Lily.

-Gdzie będziecie mieszkać? - spytałam zmieniając temat.

-U Justina cioci. - odpowiedziała Lil.

-Za kilka miesięcy mam osiemnastkę, więc wtedy możemy we trzech wynająć jakieś mieszkanie. - zaproponował przyjaciel.

-Super pomysł, tylko nie wiem, co na to moja mama. Ostatnio bardzo przesadnie się o mnie martwi. - westchnęłam patrząc w dół.

-Nie miej jej tego za złe. - poprosiła niebieskooka.

-Tak bardzo was kocham. - wtuliłam się w nich bardzo mocno, a tą cudowną chwilę przerwał mój telefon.

-To Cameron. Muszę wracać szybko do domu. Coś czuje, że dostanę od nich niezłe pouczanie. Widzimy się w szkole. - pożegnałam się z nimi całusem w policzek i wreszcie poszłam do domu.

No to życzcie mi powodzenia.

××××××××××××××××××××××××××××××××

I still don't like youWhere stories live. Discover now