20. Buziakiem nie pogardzę

788 26 5
                                    

Rozdziały w tym tygodniu pojawiać się będą co dwa dni, a później wracam do 1-2 rozdziałów na weekend. Zapraszam

-Stało się coś? - David po mojej wiadomości szybko oddzwonił.

-Po prostu chcę porozmawiać. - zagryzłam dolną wargę.

To źle brzmi Mad... Ostatnio macie słaby kontakt, a ty nagle wylatujesz mu ze spotkaniem. Jesteś taka głupia. - uderzyłam się w myślach w głowę.

-Woah. W takim razie podaj adres i zaraz tam będę. - usłyszałam w jego głosie zdziwienie i trochę może dumę?

~~~
-Dłużej się nie dało? - krzyknęłam, kiedy jego samochodzik znalazł się w zasięgu mojego wzroku.

Wcale nie musiałam na niego długo czekać, ale kto normalny przegapiłby szansę podburzenia go chodź trochę, bo wiem, że to, co zaraz mu powiem wzbudzi w nim satysfakcję.

-Nie marudź kopciuszku, tylko wskakuj.- pokręcił głową rozbawiony.

-Co cię tak bawi baranie? I czemu kopciuszku?- pytałam siadając obok niego. Zapięłam pasy i spojrzałam na niego oczekująco.

-Po prostu. - wzruszył ramionami kończąc temat.

-Uhh. Naprawdę nie chcę tego mówić, ale... - przełknęłam głośno ślinę zamykając przy tym oczy. Nie będę patrzeć jak rozpiera go radość tym, że miał rację. - Dylan to oszust.

-Mówiłem! - uderzył ręką o kierownicę. Przeczesał ręką swoje kudły, które opadały mu już na oczy.

-Wiem... - skrzywiłam się na myśl o sytuacji w pizzerii. - Ale skąd ty wiedziałeś?

David skupił się na drodze i przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu.

-Halo? Zadałam ci pytanie. - zniecierpliwiona potrząsnęłam jego barkiem.

Spojrzał na moją dłoń, po czym uśmiechnął się rozbawiony.

-Widzę, że na tyle cię kuszę, że musisz mnie dotknąć. Nie szkodzi. To działa w obie strony. Nie martw się. - pomasował mi udo swoją dużą dłonią.

Starałam się nie wybuchnąć śmiechem i odwróciłam się twarzą do okna.

-Wiedziałem, że ten cały Dylan... Że coś jest z nim nie tak. - szepnął po chwili jakby do siebie.

-Dzięki. - przykryłam się bardziej bluzą.

-Za?

-Za to, że mnie ostrzegałeś i za całą resztę. - przez chwilę zastanawiałam się nad tym, co zrobić, ale w ostateczności odpięłam pas i nachyliłam się nad nim składając na jego policzku szybkiego całusa.

Będę musiała później umyć porządnie swoje usta.

Poruszył się na ten gest niespokojnie, ale zaraz posłał mi szeroki uśmiech.

-Wiedziałem, że na mnie lecisz.

-Ajć. Nie chcę cię urazić, ale nie. - wyznałam szczerze. Chociaż przydałby mi się w końcu jakiś facet. Mam na myśli faceta, a nie chłopaka który zostawi mnie dla pierwszej lepszej.

Udał smutek i przetarł dłonią nieistniejące łzy.

~~~
-Ruszaj się. - Lily ciągnęła mnie za rękę błagając, żebym wstała z łóżka.

Po rozmowie z baranem ten odwiózł mnie do domu, a ja skorzystałam z wolnej chwili i wzięłam sobie krótką drzemkę, która przedłużyła się do 4 godzin. Niestety przerwała ją owa istota.

-Mam dość chłopaków. - jęknęłam do poduszki.

-To chociaż chodźmy tam potańczyć, czy napić się. Dalej, nie bądź dupa. - założyła ręce pod piersi będąc już trochę podburzona. Czasem umiała postawić na swoim.

-Współczuję Justinowi, że musi mieć tak upierdliwą kobietę. - mruknęłam podnosząc się z łóżka, ale czując powiew zimna od razu zapragnęłam wrócić do swojego ukochanego miejsca spowrotem.

-Ała. - złapałam się za rękę obrywając od dziewczyny z poduszki. - Przecież wstałam.

-Nie gadaj tyle, tylko ubierz tą sukienkę. - blondynka wyciągnęła z mojej szafy granatową obcisłą, a do tego cekinową sukienkę z dużym dekoldem. Zołza czuła się tu jak u siebie na moją niekorzyść.

-Ughh. - warknęłam zgarniając ubranie i idąc w stronę łazienki.

-Co się stało z tą szaloną Maddie, która codziennie ze mną na Florydzie imprezowała?

-Rozleniwiła się i straciła wiarę w ludzi. - odkrzyknęłam oglądając się w lustrze. Okej, czasem potrafię wyglądać seksi.

-Pokaż. - otworzyła sobie drzwi i spojrzała na mnie. - Laska, jakbym była lesbijką to bym się za ciebie brała.

Pokręciłam głową rozbawiona.

-Jesteście tak na poważnie z Justinem?- wypaliłam nagle zakładając na swoje stopy wyższe buty przypominając sobie rozmowę z bratem, która na chwilę odeszła w niepamięć.

-Tak. - zapiszczała poprawiając swoje włosy. Miała na sobie różową dość skromną jak na nią sukienkę i brązowe wyższe sandałki. - Chodźmy już. Pojedziemy taxi, bo chcę uczcić swój związek z Justinem z moją najlepszą przyjaciółką upijając się.

I jak tu jej nie kochać?

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Chcesz, żebym napisała rozdział z dedykacją dla ciebie? Napisz w komentarzu swój pomysł na dalszą akcję, a ja być może go użyje.

Do następnego kwiatuszki 🌺

I still don't like youWhere stories live. Discover now