37. Cassie wszystko psuje

626 28 7
                                    

Zastygłam słysząc jego pytanie. Czułam, jak robię się czerwona, co nie jest dobrym znakiem. To nie tak, że mi się podoba... Może trochę? Ale tak jak mówiłam to minie. Musi.

-Halo. Zadałem ci pytanie. - przypomniał o swojej obecności Baran.

-Mam wrażenie, że moje życie było łatwiejsze znanin cię poznałam. - zignorowałam jego pytanie.

-Teraz jest ciekawsze za to. - uśmiechnął się szturchając mój łokieć.

-Jeśli tak chcesz się bawić... - szepnął, a w jego oczach mogłam dostrzec błysk, który świadczył o tym, że wpadł na jakiś głupi chory pomysł. Innych nie umiał wymyślić.

-Co masz na myśli? - założyłam ręce pod piersi. Tym razem to ja mu się przyglądałam. Mam ważenie, że jemu to nie przeszkadzało, a nawet pochlebiało.

-Zobaczysz. - puścił mi oczko.

-Dobra. Wali mnie to. Odwieź mnie już do domu. - ponagliłam go.

-Dobrze, że nic nie piłem. Dostanę coś wzamian?

-Nie, ale unikniesz liścia. - uśmiechnęłam się do niego słodko.

-Jak zwykle niemiła. - przewrócił oczami otwierając mi drzwi od swojego jakże cudownego samochodu.

-Nie każdy zasługuje na to, żebym była dla niego miła. - zapięłam pasy i wyciągnęłam telefon sprawdzając, czy nikt do mnie nie pisał.

-Zaraz pieszo pójdziesz kochanie.

-Nie martw się. Na twoje miejsce zgłosiło by się paru. Możemy się założyć, że ten gościu mnie podwiezie do domu. - wskazałam palcem na umięśnionego chłopaka stojącego w gronie znajomych.

-Przestań. Najprawdopodobniej chciałby coś w zamian słońce. Nie byłby taki dobroduszny jak ja. - odpalił samochód ruszając zaraz z miejsca.

-Nie byłoby problemu, gdybym sama miała prawo jazdy. - westchnęłam. - Chociaż, jakby ten gościu miał mnie wozić to chyba bym nie marudziła.

-Przestaniesz wreszcie? - podniósł lekko głos. Czyżbym kogoś zdenerwowała? Ma się ten talent do denerwowania ludzi. Albo jest... Zazdrosny? Nie.

-Spokojnie kolego. Panuj nad nerwami. - zaśmiałam się cicho.

-Bo skręce zaraz do swojego domu i ukarzę za to zachowanie. - zagroził kątem oka na mnie spoglądając.

Przełknęłam głośno ślinę czując ciepło. Wcale nie ciekawi mnie jakby to wyglądało... Ani troszeczkę.

-Wtedy zadzwoniłabym na policję i zgłosiła to. - westchnęłam oglądając swoje paznokcie. Muszę je znowu pomalować.

-Dosyć. - zjechał na leśną dróżkę w stronę lasu zatrzymując pozajd.

-Możesz powiedzieć mi co ty właśnie odpieprzasz? - zirytowało mnie to.

-Inaczej cię chyba nie uciszę. - zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu chcąc się odezwać, ale chłopak uniemożliwił mi to wciskając w moje usta pocałunek. Z początku nie oddałam go będąc w szoku, ale po chwili starałam się utrzymać tempo chłopaka. Nie należał ten pocałunek do najdelikatniejszych. David zakończył pocałunek przygryzają moją wargę i lekko ją ciągnąc. Jęknęłam mu w usta, ale ten odsunął się ode mnie i jak gdyby nic odpalił samochód.

-1:0 kochanie.

Czyli tak się bawimy?

^^^

Pov. Cameron's :

Po wiadomości Maddie o tym, że Lily nie wróciła do tego debila strasznie się ucieszyłem i postanowiłem to uczcić wypijając kolejkę shotów z nieznanym mi typem.

-Stary jeszcze dwa. - nalegał. Miał brodę o był starszy ode mnie. Przynajmniej na takiego wyglądał, ale wyjebane na to. Wiek to tylko liczby.

-Nie mogę sory. Mam kierować.

-I tak już wypiłeś. - przypomniał mi wskazując na dowody zbrodni w postaci pustych kieliszków.

Fuck. Skubany miał rację.

-Ostatniego. - zgodziłem się, na co ten zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu w przyjacielski sposób.

-Co ty taki w skowronkach. - odezwał się zerując drina.

-Dziewczyna która mi się podaba zerwała z chłopakiem. - wyznałem. Nie było powodu, żeby się z tym kryć. I tak wszyscy już o tym w szkole zapewne mówią.

-To gratulacje. - zbił ze mną pjonę.

-Masz może chwilkę? - do barku podeszła Cass? O ile dobrze pamiętam jej imię. Maddie mi kiedyś o niej coś mówiła.

-Jasne.

Dziewczyna posłała znaczący wzrok mojemu kompanowi, na co ten uniósł ręce w górę i ulotnił się. Nie poznałem nawet jego imienia...

-Co chcesz?

-Ja jestem samotna, ty też... Może coś z tym zrobimy? - bawiła się rąbkiem swojej bluzki, a raczej szmatki.

-Nie jestem zainteresowany. - odwróciłem wzrok.

-Dam ci więcej niż ona. - pokazała na swoje piersi. Uniosłem brew w zdziwieniu jak odważna jest, co mnie trochę podnieciło.

-Podoba mi się Lily. - powiedziałem szybko, kiedy zbliżała swoje usta do moich. Nie wiem czemu jej od razu nie odepchnąłem.

Rudowłosa skrzywiła się.

-Ona ma już chłopaka, a nawet dwóch. Widziałam jak całowała się z dwoma typami. - poprawiła swoje gęste włosy.

-Co? - zdziwiłem się. Przypomniały mi się słowa Maddie "Cassandra to załamana szmata. Nigdy jej nie ufaj". Wierzyłem w to, że Lilith nie kręci już z innymi chłopakami. Powiedziała przecież, że mnie lubi.

-Przyżekam. - chwyciła mój ciemny włos i zaczęła się nim bawić.

-Nie wierzę cię. - odsunąłem się od niej nie chcąc, żeby mnie dotykała.

-Nadal tu jesteś? Nie musisz już się niczym przejmować, bo zer... - podeszła do nas moja ulubiona blondynka. Zaczęła coś mówić, ale przerwała jej Cass wbijając się w moje usta.

||||||||||||||||||||||

Więcej Camerona i Lily, czy Maddie i Davida? 🌺

I still don't like youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz