62 - My wszyscy, popłakani

72 7 1
                                    

Yoongi buszował pomiędzy stołami z jedzeniem, wyszukując coraz to nowe przysmaki. Mimo że nie był już nawet głodny, nie mógł przestać jeść. Potrzebował zagłuszyć czymś nieustępliwe myśli. No a jedzenie nadawało się do tego wprost idealnie.

Wypatrzył właśnie przepysznie wyglądające szaszłyczki z serem. I już podchodził do nich, wyobrażając sobie jak cudownie będą smakować, kiedy niespodziewanie się z kimś zderzył. Gwałtownie uniósł wzrok i aż rozdziawił usta nie mogąc uwierzyć, kogo przed sobą widzi. Uznałby to za jakąś narkotyczną halucynację gdyby nie fakt, że działanie tej niewielkiej ilości jaką wziął, zdawało się już dawno osłabnąć. A szkoda. Będzie musiał odnaleźć Jimina i złożyć mu reklamację.

- No cześć, Yoongi - odezwała się jego matka.

- Dawno się nie widzieliśmy - dodał ojciec.

Nie odpowiedział.

- Usłyszeliśmy, że bierzesz dzisiaj ślub - ciągnął ojciec. - I pomyśleliśmy sobie z twoją matką, że... że na pewno się ucieszysz... jeśli zrobimy ci niespodziankę...

No to rzeczywiście niespodzianka.

- Masz pełne prawo być na nas zły - powiedziała cicho matka. - To co ci zrobiliśmy, było naprawdę obrzydliwe. Porzuciliśmy cię, kiedy najbardziej nas potrzebowałeś i nigdy sobie tego z ojcem nie wybaczymy. Chcemy tylko, żebyś wiedział... Nie obchodzi nas czy twoje DNA jest zmutowane czy nie... Wciąż jesteś naszym synem. I zawsze nim będziesz.

Wciąż pamiętał, jak mówili coś zupełnie przeciwnego.

- No powiedz coś - nalegał ze łzami w oczach ojciec. - Odezwij się, błagam! Nakrzycz na nas, zwyzywaj... Zasłużyliśmy...

Tylko że Yoongi wcale nie miał ochoty krzyczeć ani wyzywać.

Właściwie to nie czuł nic szczególnego na widok tej dwójki ludzi, która uparcie coś do niego mówiła.

- Okej. - Wzruszył ramionami.

Skoro tak bardzo chcieli, żeby coś powiedział, no to proszę bardzo. Zresztą nudziła go już ta bezsensowna rozmowa. Nadszedł czas rozejrzeć się za potencjalną drogą ucieczki.

- Zaczekaj! - zawołała desperacko jego matka, chwytając go za ramię. - Porozmawiajmy, proszę! Tak długo nie mieliśmy ze sobą kontaktu!

- Nie mam wam nic do powiedzenia - odrzekł obojętnie. - Możecie iść, możecie też zostać jeśli taka wasza wola. Nie obchodzi mnie to.

- Ale... jesteśmy przecież twoją rodziną...

- Już nie. - Z ulgą dostrzegł idących w jego stronę Hoseoka i Taehyunga. - Oni są moją prawdziwą rodziną.

Oraz Namjoon. I Maria. Jungkook, Jimin-facet i Jimin-kobieta (no co, polubił ją). A nawet wiecznie patrząca na niego z góry Elena Ruiz. Zresztą poznał dzisiaj rodzinę Marii i wszyscy byli dla niego wyjątkowo mili. Dopiero co ich spotkał, a oni już traktowali go jak jednego z nich (a jego serce kompletnie się na ten widok rozpuszczało).

Hoseok grzecznie przywitał się z dwójką ludzi, która go zagadywała, po czym przeprosił ich i czym prędzej porwał go ze sobą.

Zupełnie jakby czytał mu w myślach i wiedział, jak bardzo chce się stamtąd wyrwać.

Zresztą im dłużej Yoongi go znał, tym częściej zastanawiał się, czy w drugą stronę też jest to możliwe. Czy Hobi byłby w stanie użyć jakichś ultra wysublimowanych fal dźwiękowych i również wiedzieć dzięki nim, o czym w danej chwili myśli on.

Oddalając się w stronę budynku fabryki, usłyszał jeszcze zagadującego tamtych ludzi Taehyunga.

- Nie miałem jeszcze okazji państwa poznać - mówił. - Swoją drogą ładną dziś mamy pogodę, nieprawdaż? Moim zdaniem wręcz absolutnie nieznośną...

✔| randka ze śmiercią | taekookWhere stories live. Discover now