20 - Randka ze śmiercią

305 27 19
                                    

- Wracam dosłownie za chwilkę - powiedział Jungkook. - Ty zostań w aucie i nigdzie się stąd nie ruszaj.

Zatrzasnął za sobą drzwi i szybkim, zdecydowanym krokiem oddalił się. A po chwili zniknął za jakimś blokiem tak, że Taehyung nie wiedział nawet, gdzie dokładnie znajdował się ostateczny cel ich wspólnej wyprawy. Jaki był adres, pod który należało dostarczyć ową tajemniczą przesyłkę. Westchnął cicho i zabębnił palcami o kierownicę w rytm lecącej w radiu skocznej, elektronicznej muzyki.

Pomyślał o tym, jak parędziesiąt minut wcześniej zajechał pod wskazane miejsce, a do jego samochodu wsiadł on. Wymieniali się zdjęciami, więc rzecz jasna wiedział wcześniej, jak Jungkook wygląda. Ale zupełnie co innego widzieć kogoś na zdjęciach, a po raz pierwszy zobaczyć tę osobę na żywo. Pierwszym, co rzuciło mu się w tamtym momencie w oczy były jego przydługie, splątane włosy, jakimś cudem jeszcze bardziej rozwichrzone od tych Taehyunga. Kolejną rzeczą, na którą zwrócił uwagę, gdy przybysz przywitał się z nim i wsiadł do auta, to jego luźne, czarne ubrania oraz równie czarna, duża torba, którą rzucił niedbale gdzieś na tylne siedzenie.

Z początku panowała między nimi grobowa cisza mącona jedynie przez grające radio. Po otrzymaniu od niego przybliżonego adresu, pod który mieli się udać, Tae nie miał pojęcia, co jeszcze mógłby powiedzieć. Nie był zbyt dobry w prowadzeniu niezobowiązujących rozmów, które nie miały jego zdaniem żadnego sensu. Jungkook najwyraźniej też. To albo ani trochę nie przejmował się tą ciszą. Jechali więc w milczeniu i tylko gdy raz po raz stawali w korku, decydował się spuścić wzrok z drogi przed nim i przelotnie zerkać na towarzysza. To było dziwne. Tyle ze sobą przegadali, tyle o sobie wiedzieli, a jednak widział go po raz pierwszy i miał wrażenie jakby był dla niego całkiem obcą osobą. Z zaciekawieniem obserwował go więc, skrzętnie notując w pamięci każdy gest, jaki tamten przez ten czas wykonał.

Lecz na którychś z kolei światłach, przed którymi byli zmuszeni się zatrzymywać, w radiu niespodziewanie poleciało Sweet Dreams Beyonce. I to okazało się silniejsze od niego. Taehyung zaczął najpierw kiwać się w rytm muzyki, potem nucić pod nosem, a w końcu stwierdził że to jego auto i że może w nim sobie śpiewać co mu się żywnie podoba i kiedy mu się żywnie podoba. I niczyja obecność nie będzie mu w tym przeszkadzać. Zaczął odstawiać dziki koncert wraz ze śpiewaniem, machaniem rękami i pełnym przesadzonych uczuć patrzeniem się w szybę całkiem jakby występował w teledysku.

Prawie dostał skurczu szyi od zbyt gwałtownego obrócenia się, kiedy przy refrenie Jungkook włączył się do piosenki, uśmiechając się do niego szeroko.

Śpiewali razem, patrząc sobie głęboko w oczy i wyglądało na to, że nareszcie znaleźli wspólny język. Język angielski, gwoli ścisłości. Choć w pewnym momencie obaj zapomnieli słów i zaczęli wymyślać swoje własne, nie mogąc powstrzymać się od ciągłego wybuchania śmiechem. A potem ktoś za nimi głośno zatrąbił, Jungkook krzyknął na niego, że jest zielone, więc Tae ruszył do przodu tak gwałtownie, że silnik jego gruchota aż głośno zaprotestował przeciwko takiemu bezbożnemu traktowaniu. Ale wytrzymał.

- Ile lat ma to auto? - zapytał Jungkook unosząc brwi, podczas gdy gwałtownie nabierając prędkości przejeżdżali przez skrzyżowanie, a nieokiełznany pęd maszyny aż wcisnął go w fotel.

- Tyle co ja. - Zerknął w jego stronę i wyszczerzył zęby.

Od tamtej pory atmosfera między nimi stała się dużo swobodniejsza. Zaczęli też rozmawiać. Przynajmniej dopóki nie dojechali do celu, a jego współtowarzysz z kamienną twarzą nie oddalił się gdzieś w bliżej nieokreślone miejsce.

Taehyung kojarzył to osiedle głównie z map. Wiedział, że jedna z jego koleżanek na nim mieszkała. Ale sam nigdy wcześniej tu nie był. Wysokie na kilkanaście pięter, identyczne bloki mieszkalne otaczały go ze wszystkich stron. Pogoda była ładna, więc sporo ludzi wybrało się na spacer albo na pobliski plac zabaw. Zniecierpliwiony jeszcze raz spojrzał w stronę budynku, za którym zniknął Jungkook i zauważył, że na jego parterze znajdowała się cukiernia. Kilka stolików wraz z parasolami wystawiono na zewnątrz i teraz siedzieli przy nich ludzie, beztrosko rozmawiając i jedząc ciasta.

✔| randka ze śmiercią | taekookWhere stories live. Discover now