34 - 16 września 2013

170 17 1
                                    

Pierwszy dzień obozu integracyjnego Yoongi spędził głównie na siedzeniu w kącie i obrzucaniu wszystkich naokoło niechętnymi spojrzeniami.

Ludzi od niego z technikum czy też innych jego znajomych niespecjalnie interesowała edukacja wyższa. A już tym bardziej prestiżowy uniwersytet, który wybrał on. Nie znał więc nikogo. A że wprost nie znosił poznawania nowych osób, pozostawało mu jedynie własne towarzystwo.

Lecz w miarę jak picie postępowało, wszyscy robili się coraz bardziej otwarci i przyjaźni. Chętni do przekraczania barier, których w życiu nie przekroczyliby na trzeźwo. I nawet jego w pewnym stopniu to dotknęło.

Księżyc świecił tamtej nocy wyjątkowo jasno. Dzięki jego białemu światłu, bez problemu mógł dostrzec znajdujące się blisko niego obiekty takie jak drewniana ławka, na której wszyscy siedzieli. Albo rosnąca dookoła niej trawa. Tak, w pewnym momencie Yoongi znalazł się na tej samej ławeczce, na której siedziało również dwóch innych chłopaków i niby od niechcenia przysłuchiwał się ich rozmowie. Oni również musieli wcześniej się nie znać, bo mówili ze sobą na jakieś głupie tematy typu do jakiego chodzili liceum albo ile mają rodzeństwa czy innych zwierząt. No a on mógł wyobrażać sobie, że bierze udział w tej nudnej rozmowie razem z nimi. Tylko akurat nic się nie odzywa, bo taka jest przeraźliwie nudna.

Tak blisko posiadania jakichkolwiek znajomych na tym obozie jeszcze nie był.

Pociągnął łyk z trzymanej przez siebie butelki i ignorując pieczenie w przełyku odwrócił głowę, aby móc lepiej przyjrzeć się towarzyszom. Dobrze by było przyporządkować jakieś ciało słyszanym już od pewnego czasu pijanym głosom.

Gdy przeniósł na nich wzrok, zauważył, że jeden nosił okulary, ciemnoróżową koszulę, sztruksowe spodnie i był święcie przekonany, że woda w czajniku bulgocze pod wpływem zachodzącej tam hydrolizy, co usiłował właśnie wyperswadować siedzącemu obok niego koledze. Tamten nie wydawał się jednak co do tego zbyt przekonany. Międlił brzeg swojego jasnozielonego dresu i co jakiś czas wtrącał w pseudonaukowy wywód towarzysza coś kompletnie nie na temat.

Yoongi westchnął cicho. Że też musiał akurat usiąść obok kompletnych przegrywów. Aby dopełnić obraz, on sam wyglądał wówczas wprost zabójczo. Jego czarna koszulka z logiem Tokio Hotel oraz starannie wystylizowana domowymi nożyczkami emo grzywka z czerwonym pasemkiem bez wątpienia dodawały mu nieziemskiego wręcz uroku.

Znudzony, odwrócił wzrok i wrócił do wpatrywania się w wysoki komin znajdującej się niedaleko ich ośrodka elektrowni atomowej.

Na obóz wywieźli ich aż do Wypizdnicy Przy Granicy. Była to znajdująca się, jak sama nazwa wskazuje, niedaleko granicy niewielka miejscowość, której jedyną atrakcję stanowiła znajdująca się w pobliżu stara elektrownia zamknięta ze względu na powodowane przez nią skażenie środowiska. Teraz podobno trzymano w niej obcych, złoty pociąg oraz broń nuklearną jeszcze z czasów wojny. A jeśli ktoś widział tu coś dziwnego, to nigdy nie wiadomo czy to z powodu wypicia za dużo czystej, czy też przyjęcia pięćdziesięciokrotnej dopuszczalnej dawki promieniowania. 

A i trzeba było uważać gdzie się chodzi, aby przypadkiem nie przeciągnęli cię na drugą stronę granicy. Czasami tak się działo. I nikt nie narzekał.

 Słowem, wprost idealne miejsce do tego, aby pijana młodzież biegała po nim samopas.

Ale w tamtej chwili Yoongi wcale nie myślał o tym wszystkim. Kiedy jest się pijanym, czasem ma się ochotę tak po prostu pójść w jakieś szalone miejsce. On patrzył na znajdujący się w pobliżu budynek elektrowni i myślał tylko o tym, jak fajnie byłoby zobaczyć go z bliska. Na własne oczy przekonać się czy wszystkie te rzeczy, które opowiadają o nim ludzie, choć w małym stopniu odpowiadają prawdzie.

✔| randka ze śmiercią | taekookजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें