55 - ???

73 8 2
                                    

Jungkook był wykończony. Drogę powrotną przesiedział na tylnej kanapie latającego pojazdu w tym swoim przepoconym, ciemnoniebieskim kombinezonie i zakrwawionej bluzie. Usiłując niczego nie dotykać, żeby nie uwalić tego zaschniętą krwią, którą był upaprany.

Czuł się naprawdę okropnie. Nie tylko fizycznie, ale też i w duchu. Cała ta ich szalona wyprawa do instytutu poszła na marne. Mógł się tak nie denerwować i nie ponaglać wszystkich dosłownie na każdym kroku. Mógł mieć wywalone i na to samo by wyszło. A nawet na lepsze, bo wtedy być może nie opuściliby nawet Seulu. Gdyby nigdy nie wyruszyli do instytutu, inni nie patrzyliby teraz na niego jak na zarazę, bo bez mrugnięcia okiem zastrzelił na ich oczach trzy osoby. Może wtedy Yoongi nie obraziłby się tak na Marię i przez całą drogę powrotną nie panowałaby między nimi nieprzyjemna cisza.

Kiedy adrenalina wreszcie opadła, Jungkook zaczął też czuć nieprzyjemne pieczenie w obolałej szyi. Nie mógł przestać co chwila pocierać jej przez zawiązaną na niej prowizorycznie apaszkę, którą dostał od Yoongiego (który w międzyczasie przeprosił go chyba z pięć razy i raz po raz zapewniał, że nie ma pojęcia co w niego wstąpiło). Jakby to miało jakkolwiek powstrzymać irytujące swędzenie.

Po powrocie do miasta Hoseok i Yoongi pomimo późnej pory zostali w Księżycowym Wieżowcu i z niewyraźnymi minami zajęli się jakimiś swoimi konstrukcjami. Tymczasem Maria i on w milczeniu zjechali windą na sam dół. A kiedy wyszli na zewnątrz, pożegnali się chłodno, po czym każde z nich udało się w swoją stronę.

Skierował się prosto do mieszkania Taehyunga. Musiał upewnić się, że udało mu się bezpiecznie wrócić do domu. Choć nie mógł wykrzesać z siebie ani odrobiny entuzjazmu na myśl, że lada chwila wreszcie go zobaczy. Może to dlatego, że był taki zmęczony. A może sam już nie wierzył, że po tak długiej rozłące w końcu będzie im dane się spotkać. Albo może to przez te wszystkie rzeczy, które opowiedział mu o nim i o Jiminie Hoseok.

Typ znał tę dwójkę już od wielu lat. Zdołał przewidzieć, że na ich ślady natrafią akurat w serwerowni i w jakiś nieodgadniony sposób zauważył, że to właśnie oni włamali się do głównego komputera. No a potem udało mu się bezbłędnie wydedukować, że celowo wyłączyli zabezpieczenia po to, aby móc uciec z instytutu. Co do ich związku na pewno też miał rację. Musieli do sobie wrócić, nie było innej opcji. Dlaczego miałoby być inaczej?

Ale Jungkook i tak musiał ujrzeć to na własne oczy. Nawet jeśli sam widok do reszty pokruszy w pył ten twardy kamień, który miał w miejscu serca.

Drzwi od mieszkania otworzył mu Jimin. Na jego widok uśmiechnął się słabo, przeczesując dłonią sterczące mu na wszystkie strony jaskraworóżowe włosy.

- No cześć - powiedział cicho.

Wyglądał jakby dopiero co się obudził. Jungkook poczuł, jak robi mu się słabo, lecz nie dał tego po sobie poznać.

- Cześć. Co tu robisz? - zapytał niby niewinnie.

- Tak trochę nie mam się teraz gdzie podziać. - Jimin westchnął ciężko, opierając się o próg. - W mafii myślą, że nie żyję. I gdybym tylko spróbował pokazać się im na oczy, z pewnością dopilnowaliby, aby tym razem zabić mnie własnoręcznie. Więc pomyślałem, że póki co posiedzę tutaj. Szczególnie że Taeś po drodze znowu gdzieś odpłynął i musiałem się nim zająć, coby się na ryj nie wyjebał...

- Jak to odpłynął?

- No stracił świadomość. Dosłownie jak dojeżdżaliśmy na jego osiedle. Było już widać bloki i w ogóle. A że akurat on prowadził, to śmiesznie było przez chwilkę... - Jungkook zmarszczył brwi. - Ale dziwne, bo tym razem ani Jina, ani tych jego eksperymentów nie było nigdzie w pobliżu...

- Czekaj, co?!

- Jak do tego doszło, nie wiem...

- Chcesz powiedzieć, że to przez eksperymenty Seokjina, Tae tracił świadomość?!

- No ja tak do tej pory myślałem. Ale po tym, co się dzisiaj stało, to już nie jestem taki pewien.

Jimin bezradnie rozłożył ręce, a Jungkook pomyślał, że powoli kończy mu się już do niego cierpliwość. Zresztą od samego początku miał jej bardzo, bardzo mało. Bezceremonialnie przepchnął się obok niego i wszedł do mieszkania.

- Gdzie on jest? - warknął, rozglądając się dookoła.

- Jak go ostatnio widziałem, leżał na podłodze w kuchni i kontemplował niebyt - odparł Jimin. Odwrócił się i podszedł do niego. - Trzeba czekać aż mu to przejdzie i znowu zacznie kontaktować ze światem. Chociaż tobie może udałoby się go z tego wyrwać. Wiesz, czasami wołał cię w tym swoim majaczeniu.

Jungkook zatrzymał się w pół kroku.

- Mnie?

- No a kogo innego? - Jimin się zaśmiał. - Słuchaj, siedzieliśmy ostatnio w serwerowni, obaj ze sterczącymi do góry fiutami i napaleni na siebie do granic możliwości. No co, próbowałem!  - Jungkook musiał posłać mu naprawdę groźne i zwiastujące mord spojrzenie, bo Jimin w jednej chwili rzucił się w stronę drzwi. - Ale on i tak powiedział, że ciebie woli! Musi naprawdę bardzo cię kochać! - Uśmiechnął się do niego nienaturalnie szeroko, jednocześnie pospiesznie wkładając buty. - Ale wiesz, ja to może jednak zostawię was samych... Hobi na pewno ucieszy się, jak trochę mu się ponaprzykrzam... podobno ma całkiem przystojnego współlokatora. No to papatki! - zawołał jeszcze i prędko zatrzasnął za sobą drzwi.

Jungkook westchnął cicho, po czym wszedł do kuchni.

Taehyung rzeczywiście leżał bezwładnie na podłodze. Miał otwarte oczy i wydawał się być całkiem przytomny, ale na dźwięk jego kroków nawet się nie poruszył. Nadal bezwiednie wpatrywał się w pustkę jak zahipnotyzowany. Zupełnie jakby wcale go tu nie było.

Zacisnął usta. Na ten widok przeszło go całe mnóstwo emocji, o których istnieniu nie miał nawet pojęcia zanim go poznał. Zdecydowanie za dużo emocji jak na jego jednego, a pomiędzy nimi przewijało się jedno pytanie. Co oni mu zrobili?

Nie miał już siły na to wszystko. Zrzucił z siebie przepocony, ciemnoniebieski kombinezon i zakrwawioną bluzę. Położył się obok niego na zimnej, kuchennej podłodze, po czym bez słowa chwycił jego rękę, kciukiem delikatnie gładząc jej grzbiet. Niema obietnica, że więcej się nie rozdzielają.

A nawet jeśli ktoś spróbuje ich rozdzielić, oni za każdym razem będą do siebie wracać.

- Jungkook... - wymamrotał sennie Tae, odwracając głowę w jego stronę.

I wyglądał przy tym prawie jakby go widział.

Jungkook zamknął oczy. Nareszcie był w domu. I nareszcie mógł odpocząć.

Wiedział już, że choć Hobi bezbłędnie przewidział wszystkie pozostałe rzeczy, co do jednej na całe szczęście się pomylił.

//nie miałam pomysłu na tytuł więc ten rozdział go nie ma <3 a wy jakbyście go nazwali?

//nie miałam pomysłu na tytuł więc ten rozdział go nie ma <3 a wy jakbyście go nazwali?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
✔| randka ze śmiercią | taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz