// tytuł rozdziału to dosłownie "impreza się nie kończy"
- Nie masz się czego bać. Jak tylko spotkamy tu jakiegoś groźnego typa, prędziutko się nim zajmę.
Jungkook podwinął bluzę i spoglądając na niego znacząco, wskazał na niewielkie wybrzuszenie znajdujące się w kieszeni jego spodni.
- To ja już wolałbym żebyś powiedział, że cieszysz się tak na mój widok - odparł Tae, marszcząc brwi.
- Zawsze cieszę się na twój widok. Nie zawsze mam w kieszeni Berettę 3032.
Jeszcze kilka razy dzwonił do Marii Ruiz, lecz ona ani razu nie odebrała. To nie mógł być dobry znak i Taehyung zaczął się tak trochę o nią bać. Być może przesadzał, ale tak właśnie było. Odnalazł więc jej adres i jeszcze tego samego dnia razem z Jungkookiem wybrali się ją odwiedzić.
Jak się okazało, Maria mieszkała w dość niebezpiecznej okolicy.
Zaparkowali samochód parę przecznic temu, a resztę drogi postanowili przejść pieszo udając, że wcale nie widzą walających się na chodniku pustych butelek po alkoholu, wybitych szyb w oknach ani stojących w cieniu podejrzanych typów którzy łypali na nich złowieszczo. Na wszelki wypadek Taehyung przysunął się jeszcze bliżej towarzysza.
W ten sposób będzie mógł szybko zareagować, gdyby tamten nagle zdecydował się na takie bardziej przemocowe rozwiązanie z użyciem swojego kieszonkowego pistoletu.
- Ale ty praktycznie zawsze masz jakąś broń - stwierdził, spoglądając w stronę towarzysza. - Nie pamiętam momentu, żebyś tak zupełnie żadnej przy sobie nie miał.
- Nigdy nie wiadomo kiedy zostaniemy namierzeni przez mafię. A jakoś muszę się przecież bronić. Nie mam tych twoich mocy.
Skręcili w boczną uliczkę. Według map byli już prawie na miejscu. Musieli jeszcze tylko przejść sto metrów wzdłuż pojemników na śmieci i miejsce docelowe znajdowało się po lewej stronie.
W końcu stanęli przed wysokim, odrapanym budynkiem będącym celem ich wyprawy. Do drzwi wejściowych prowadziły strome, betonowe schodki, na których siedział jakiś menel z flaszką w dłoni. Nie było jeszcze nawet południa, no ale co kto lubi. Zapytali go czy wie, gdzie mieszka Maria Ruiz. A po uzyskaniu numeru mieszkania, wdrapali się kilka kondygnacji w górę i zapukali do wskazanych drzwi.
Otworzyła im kobieta mniej więcej w ich wieku. Nie Maria, ale również była latynoską. Długie, proste włosy upięła w niedbałego koka, a w uszach miała naprawdę paskudne kolczyki. Obrzuciła ich dwójkę znudzonym spojrzeniem, ze zniecierpliwieniem przestępując z nogi na nogę.
- Czego chcecie? - zapytała w końcu, przerywając tym samym niezręczną ciszę.
- Jest może Maria Ruiz?
- No.
- A możemy się z nią zobaczyć?
Kobieta westchnęła cierpiętniczo, po czym nie odwracając się nawet, nagle na cały głos krzyknęła coś po hiszpańsku. Aż przeszły go dreszcze. Miała naprawdę donośny głos.
Po chwili z głębi mieszkania dobiegła ich przytłumiona odpowiedź, a kobieta uśmiechnęła się do nich szeroko. Lecz wcale nie był to przyjazny uśmiech.
- Zaraz przyjdzie - powiedziała miękko, po czym jak gdyby nigdy nic wyminęła ich w drzwiach i wyszła na klatkę. Zbiegła po schodach, mamrocząc coś pod nosem.
I tyle ją widzieli.
Niedługo potem przy drzwiach pojawiła się na szczęście Maria. Była w samym szlafroku i bez makijażu, a jej włosy sterczały na wszystkie strony w dzikim nieładzie.
ВИ ЧИТАЄТЕ
✔| randka ze śmiercią | taekook
ФанфікиTaehyung zupełnie przypadkowo trafia na sekretny czat, gdzie najgroźniejsi przestępcy załatwiają swoje ciemne sprawki (i oczywiście nawet nie zdaje sobie z tego sprawy). Poznaje tam płatnego zabójcę Jungkooka (tego, że jest zabójcą też nie wie) i na...