Wyścig 36

110 15 6
                                    

20 sierpnia 2023



Dajesz, Hugo! – krzyczał Malfoy. Właśnie zmierzali w stronę Woolwich, a zimne powietrze szczypało ich w oczy. Hugo miał na sobie kominiarkę, ale nienawidził mieć gogli na oczach dlatego teraz zaczęły mu one łzawić.

Scorpius leciał tuż przed Hugo. Albus nawet nie był w zasięgu wzroku, ale rudzielec wiedział, że był gdzieś niedaleko. Teraz ważniejsze było coś innego. Hugon chciał się skupić na całej otoczce jaką mógł poczuć podczas lotu.

Świst powietrza, który zagłuszał każdy inny dźwięk. Malfoy musiał naprawdę głośno krzyknąć, aby Weasley go usłyszał. Hugo miał wrażenie, że nie słyszał własnych myśli i było mu z tym naprawdę dobrze. Nie chciał myśleć o tym całym bagnie jakie jest w domu. Ani o fakcie, że stracił niedawno przyjaciółkę i musiał nadal brać udział w Wyścigu.

Chwycił mocniej rączkę miotły i zaczął pikować w dół. Chciał w końcu zrobić zwód Wrońskiego, ale to chyba nie były dobre warunki do takich rzeczy. Leciał więc mocno w dół, wręcz kurczowo trzymając trzonek miotły i zaciskając uda i prawie stykając razem kolana. Mięśnie drgały mu minimalnie z wyczerpania, ale uwielbiał ten stan. Może rano będzie miał zakwasy, bo naprawdę dawno nie latał na miotle.

Gdyby nie założona kominiarka jego włosy już by latały wokół jego twarzy. Rude loki wchodziłyby mu do twarzy, a nie miałby możliwości ich odgarnięcia. Całe szczęście, że wszystkie szczelnie były zakryte przez czarny materiał kominiarki.

Hugo wyrównał lot. Był dużo bliżej ziemi niż reszta. Albus i Scorpius lecieli nad nim. Chłopak spojrzał się na sekundę w dół. Zobaczył Tamizę i miasto, które z tej odległości wyglądało jak zbiór małych budynków, które nigdy by nie osiągnęły takiej wysokości na jakiej się teraz znajdowały. Mugole chyba mieli jakiś kompleks i uważali, że im wyższe wieżowce postawią tym lepiej.

– W PRAWO!

Weasley wykonał rozkaz Albusa i skręcił mocno w prawo. Krajobraz przed nimi trochę się zmienił, ale Hugo skupiał się teraz tylko na tym żeby usłyszeć głos Pottera i cieszyć się z lotu. Wzniósł się w górę żeby być bliżej chłopaków.

– Zaraz dolecimy do Woolwich!

Hugo kiwnął potwierdzająco głową. Nie był pewien czy ktoś to zobaczył, ale chyba to nie było takie ważne.

Z tego co mówił Albus w sklepie, to lecą do Woolwich, bo podobno na dachu jednego z wieżowców jest utworzone mini boisko do Quidditcha. Mugolaki, które mieszkają w mieście nie chciały tracić czarodziejskiego sportu na całe wakacje i przy pomocy pełnoletnich uczniów tworzyli to boisko. Wokół niego jest cała masa zaklęć ochronnych, odstraszających mugoli i zasłaniających widok. Ale czarodzieje nie mieli takiego problemu.

Hugo nie rozumiał czemu Albusowi tak zależy na zobaczeniu tego boiska skoro mogli zagrać w Quidditcha w ogródku Pomarańczy. Działka Weasleyów była naprawdę duża, a postawione obręcze do gry były prawie tej samej wielkości co te profesjonalne.

– To tamten budynek! – Krzyk Scorpiusa dotarł do uszu Hugo, który zaraz spojrzał w kierunku, który wskazywał Malfoy jedną ręką. Na jednym z najwyższych budynków faktycznie było otoczone widocznymi zaklęciami boisko do gry. Nad nim – i pewnie to rzuciło się w oczy Ślizgonowi – był migoczący w słońcu hologram złotego znicza.

Weasley uśmiechnął się na ten widok i przyspieszył lot, by znaleźć się już na miejscu. Potter i Zabini zrobili to samo co on i wręcz zaczęli się ścigać kto pierwszy wyląduje na dachu budynku.

Rudzielec przekraczając barierę stworzoną z zaklęć, poczuł jakby ktoś oblał go wiadrem zimnej i gorącej wody w tej samej chwili. Całym jego ciałem wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz. Poczucie oblania było fałszywe, bo ubrania miał suche, ale to nie o to chodziło. Zaklęcia musiały być naprawdę potężne.

Albus zszedł z miotły jako pierwszy. Miał uśmiech zwycięscy na twarzy i patrzył na chłopaków z dumą. Gdyby Hugona nie zaskoczyły tak te zaklęcia może miałby szansę na zwycięstwo. Ale to akurat była tylko głupia zabawa.

Rudzielec rozejrzał się wokół siebie. Stojąc na murawie na normalnym boisku Quidditcha miał wrażenie, że jest tylko małym pionkiem w porównaniu z ogromnymi żeliwnymi obręczami. Tutaj to wrażenie nie było takie przytłaczjące, bo wszystkie sześć słupków było dużo mniejszych.

Hologram złotego znicza był tuż nad nimi i powiewał jakby wiatr ruszał nim z każdym podmuchem. Wyglądał naprawdę ładnie. Hugo nigdy nie przepadał za gonieniem znicza. Miał wrażenie, że im bardziej chciał go znaleźć tym gorzej mu to szło.

W ogóle jedyna pozycja jaka mu pasowała to ta obrońcy. Dlatego zawsze, podczas rodzinnych meczy, starał się ją zdobyć. Czasami jednak musiał grać jako pałkarz, albo o zgrozo szukający i wtedy szansa na wygranie meczu była naprawdę mała. A jeszcze jak grał z nimi wujek Harry to mecz mógłby się skończyć zanim, by się porządnie zaczął.

– No nie powiem, postarali się, by wyglądało to porządnie.

Scorpius tak samo jak Hugo rozglądał się zaciekawiony.

– Nie przyszliśmy tu grać – zaczął mówić Potter. – Chodziło mi o to, że tutaj będziemy mogli w spokoju przećwiczyć wszystkie sztuczki akrobatyczne. Łącznie z przelatywaniem przez obręcze.

W następnej chwili Potter przeszedł do swojej poważnej miny i zaczął z wszystkimi detalami opowiadać co chciałby żeby dzisiaj przećwiczyli. Albus układał ten plan od kilku dni i miał dzisiaj ochotę udowodnić sobie, że nawet w piątkę są w stanie zdobyć wszystkie znicze i mieć realne szanse na zwycięstwo.

Przecież w Wyścigu nie chodziło tylko o to kto szybciej doleci do mety i na jakiej jakości sprzętu. Przede wszystkim chodziło o udowodnienie, że jest się w stanie zapanować nad miotłą w każdych warunkach i w każdym miejscu. Czy jest to w tłumie osób na ulicy Pokątnej czy w opuszczonych magazynach, w których kiedyś była drukarnia. Organizatorzy chcieli zobaczyć, że zawodnicy umieją stworzyć jedność ze swoją miotłą i nie traktują jej tylko jak kawałek drewna. Chcieli zobaczyć nie czarodzieja wymachującego niepotrzebnie różdżką, a zawodnika, który kontroluje coś więcej niż własne ciało i umysł.

A Albus chciał udowodnić im, że ich grupa właśnie taka jest. 




****

Proszę nie krzyczcie, że tak dawno nie było rozdziału. Ja wiem, znowu nie trzymam się terminów. Dla osłody powiem, że w końcu spięłam tyłek i powiedziałam sobie, że szkoda marnować czasu na głupie siedzenie w necie tylko trzeba wziąć się znowu za regularne pisanie. 

W ogóle. Spokojnych, zdrowych Świąt Wielkanocnych Wam życzę. I smacznych jajek :D 

Do następnego, 

Demetria1050 

Wyścig życia || Nowe Pokolenie - Harry PotterWhere stories live. Discover now