Wyścig 07

141 19 20
                                    

26 lipca 2023


Hugo nie spodziewał się, że Anthony Zabini kiedyś do niego zadzwoni w środku nocy. Całe szczęście, że miał włączone ciche wibracje, bo domyślił się jakby to się skończyło gdyby dzwonek obudził jego ojca.

− Coś się stało? – spytał szeptem Hugo przykładając szybko telefon do ucha. Nie miał pojęcia o co chodzi, ale jego żołądek już był ściśnięty. Siedział schowany pod kołdrą, ale i tak bał się, że za bardzo go było słychać.

− Dzieci w twoim wieku powinny już dawno spać. – Anthony zaśmiał się z własnego tekstu. Hugo jedynie przewrócił oczami, bo już dawno przestały go śmieszyć żarty grupy, która wypominała mu czasami to, że jest z nich wszystkich najmłodszy. Nie jego wina, że miał tylko piętnaście lat.

− Dzwonisz żeby mnie sprawdzić? – zapytał zmęczony rudzielec. Chciał się już kłaść kiedy Zabini mu przeszkodził. Obiecał sobie, że jeśli starszy chłopak jest pijany, to rozłączy się w przeciągu dwóch sekund.

− Dzwonie z propozycją nie do odrzucenia.

− Odrzucam ją – powiedział Hugo. Nie miał zamiaru brać udziału w żadnym genialnym pomyśle Zabiniego. Nie mógł przecież ryzykować gniewem ojca. Wystarczył mu poprzedni raz. Jak mama wróciła z delegacji było lepiej, ale i tak żył w ciągłym strachu.

­− Powiedzmy, że... mój znajomy z innej szkoły potrzebuje... dużego zapasu towaru.

− Jak dużego? – spytał rzeczowym tonem. Jeśli chodziło o interesy to mógł rozmawiać o tym o każdej porze dnia i nocy. W myślach Hugo już analizował czy miał wystarczająco materiałów czy będzie musiał lecieć na Pokątną.

− Wszystkiego po trochu. To nowicjusz rozumiesz. – Zabini ujął to tak jakby Hugo naprawdę to zrozumiał. – Poza tym jeśli mu się spodoba to wróci podczas przerwy świątecznej.

Weasley wyszedł po cichu z łóżka i zajrzał do małego kufra, który leżał na biurku. Poprosił swoją siostrę, by rzuciła na to zaklęcie zmniejszająco-zwiększające, które bardzo ułatwiało mu pracę. Wszystko stało na zewnątrz i nikt nic nie podejrzewał.

− Na kiedy? – Szeptał jeszcze ciszej niż wcześniej. – Bo jeśli jeszcze dzisiaj to niech lepiej szykuje sporą dopłatę.

− Nie panikuj, szczeniaku. Na jutro wieczorem może być? – Głos Anthony'ego był bardzo wesoły i widać, że nie przejmował się tym wszystkim. Ale to nie on musiał skompletować całą wielką paczkę z produktami. – Nie sraj się. Dasz radę? – spytał kontrolnie czarnoskóry.

− Napisz mi sową adres. I na miłość Merlina czy to nie mogło poczekać do rana?

− Wtedy nie byłoby zabawy – odpowiedział ze śmiechem Anthony i rozłączył się szybko. Hugo wtedy stwierdził, że naprawdę powinien już spać. Jutro może przejechać się do sklepu ojca i wujka George'a. Potrzebował kilku produktów i może zobaczyłby czy w magazynie nie ma czegoś nowego. A Eliksiru Miłosnego w czasie wakacji nigdy za mało. To sprzedawało się zawsze najlepiej.


***


− Jak ma się moja ulubiona córeczka? – zapytała śpiewnie Ron Weasley podczas śniadania. Na to pytanie Hugo, aż się skrzywił i od razu ukrył to za kubkiem ze słodką herbatą. Słyszał to pytanie od piętnastu lat i szczerze je już znienawidził.

− Dobrze, tato. Śniło mi się dzisiaj, że wygrałam Olimpiadę ze Starożytnych Run! Rozwiązałam wszystkie zadania i dostałam nawet dodatkowe punkty – powiedziała podekscytowana Rose.

− A kto był drugi? – wtrącił się Hugo. W sumie nic go to nie obchodziło, ale miał dosyć szczebiotania starszej siostry.

− A kogo to obchodzi? Ważne, że ja wygrałam.

− Oczywiście, że tak! – huknął Ron. – Moja córeczka zawsze musi być najlepsza.

− To tylko sen, Rose. Nie podniecaj się tak – ostudził jej zapał Hugo. Zaraz potem wstał od stołu i zaniósł resztki po swoim śniadaniu do kuchni. Tam pozwolił sobie na mocniejsze odstawienie kubka na blat. Jak on nienawidził tej obłudy idealnej rodziny. Jak mama była w domu było trzy razy gorzej.

Kiedy poczuł jak telefon wibruje mu w przedniej kieszeni szarych dresów szybko się uspokoił. Szybko zerknął do jadalni, ale Rose i ojciec nadal jedli śniadanie. Potem wymknął się do ogrodu i poszedł tam gdzie nie widać go z okien domu.

− Jak ma się mój ulubiony Gryfon? – powiedziała na powitanie Cynthia Greengrass. W tle słyszał typowy dźwięk ekspresu do kawy i rozmowy klientów kawiarni.

− W domu jak zwykle, ale interes się kręci. Nie narzekam.

− A masz dzisiaj wieczorem czas żeby przelecieć się na miotłach nad miastem? – zapytała konspiracyjnym szeptem Cynthia. Może to była kwestia tego, że gdyby mugol usłyszał tę propozycję mógłby być podejrzliwy.

− Jestem umówiony z jakimś kolegą Anthony'ego na małą wymianę. Ale jak będę znał adres to ci go prześle i tam się spotkamy, okej?

Przez dłuższą chwilę dziewczyna nie odpowiedziała i Hugo podejrzewał, że może się nie zgodzić. W tym czasie Cynthia rozważała czy chciałaby spotkać się z Zabinim nawet jeśli i tak nie poszłaby tam specjalnie dla niego.

− Jasne, Gryfiaku. Czekam na sowę. Pa!

Hugo rozłączając się z Cynthią nie mógł doczekać się wieczora. Jeśli dobrze pójdzie może zarobić nawet pięć galeonów. Miał zamiar pokazać temu zagranicznemu chłopakowi co to znaczy dobry towar od Weasley'ów. Ale najpierw musi się pospieszyć i sprawdzić co dokładnie ma w kuferku.

Poza tym Rose wróciła do domu z wycieczki ze swoim ulizanym chłopakiem i jeśli zacznie znowu go szpiegować to szlag go trafi na miejscu. Hugo nie mógł znieść jak jego starsza siostra umiała się rządzić. Uważała się za kogoś lepszego i jeśli chłopak miał być szczery nie mógł temu zaprzeczyć.

Wszedł do domu i od razu skierował do swojego pokoju. Po drodze zajrzał jeszcze do łazienki. Stojąc przed lustrem podwinął lekko jasną koszulkę do góry, by zobaczyć najnowsze siniaki. Nie powiedział nikomu, że w niedziele ojciec znowu mu przyłożył. To były tylko dwa uderzenia w podbrzusze. Nic o czym warto wspominać.

− Hugo? – Na pytanie siostry prawie podskoczył przerażony. Od razu opuścił koszulkę i odwrócił się w stronę drzwi, które na pewno zamknął.

− Z-zaraz wyjdę! – odkrzyknął. Odetchnął jeszcze raz głęboko i przemył sobie twarz nad umywalką. Nie miał pojęcia czemu tak bardzo przestraszył się głosu siostry. Przecież nie robił nic złego!

W momencie kiedy Hugo otworzył drzwi, ruda dziewczyna z ubraniami w ręku wpadła do łazienki.

− Fabian będzie tu za pół godziny, a ty siedzisz w tej łazience nie wiadomo ile! Jeszcze jakbyś jakoś wyglądał – prychnęła dla polepszenia efektu. Hugo nie za bardzo jej słuchał, bo na samym początku padło magiczne imię, które powodowało, że nie chciał wiedzieć nic więcej. Przez trzy lata związku Fabiana z Rose nie miał pojęcia kto był bardziej zakochany w tym chłopaku – jego siostra czy rodzice.

− Och, wal się – powiedział i pokazał środkowy palec drzwiom od łazienki gdzie była Rose. 




****

Już wiem kto umrze! I w jaki sposób, ale cholera ja polubiłam tą postać. 

Gwiazdkujcie i komentujcie rozdział, bo daje to naprawdę dużego kopa szczęścia 

Do następnego, 

Demetria1050 

Wyścig życia || Nowe Pokolenie - Harry PotterDonde viven las historias. Descúbrelo ahora