Wyścig 25

108 16 11
                                    

14 sierpnia 2023





Hugo Weasley nie miał pojęcia co się właśnie stało. W jednym momencie słuchał słów tego dziwnego czarodzieja, a w drugiej fioletowa wstęga zaczęła się palić, znikąd słychać było okropny wrzask, a mężczyzna w białej szacie po prostu zniknął.

Weasley myślał, że to będzie normalny pogrzeb. Takie jakie są w Anglii. A tutaj – w Bułgarii wszystko było inaczej. Zaczynając od braku jakichkolwiek ozdób w kapliczce, a kończąc na tym dziwnym starym czarodzieju.

Ojciec Calisty szybko doszedł do siebie po zniknięciu maga dusz i stanął na środku pomieszczenia, by przeprosić wszystkich i poprosić o to, by zaczęli kierować się w stronę wyjścia, bo tam odbędzie się dalsza część ceremonii pogrzebowej. Będąc w ciągłym szoku reszta obecnych na pogrzebie jak pod wpływem zaklęcia Imperio, posłuchała Victora Kruma i wyszła z kapliczki.

Hugo szedł koło swojej mamy, która nerwowo poprawiała czarną marynarkę. Ściskała mocno małą cekinową torebkę, z którą nigdy się nie rozstawała. Chłopak był zmęczony i tylko to zarejestrował. W nocy nie mógł zasnąć, tylko przewracał się boku na bok. Chciał żeby to wszystko się skończyło, a jednocześnie tak bardzo bał się skończenia tego. To jego ostatnie chwile z Calistą. I do Hugona nie docierało, że Krum już dawno z nimi nie było. Pozostało tylko jej ciało, bez duszy, wspomnień czy emocji. Nic nie zostało z tej radosnej dziewczyny. I kiedy jej ciało ma niedługo zniknąć i jedyne co po niej zostanie Weasley'owi to wspomnienia, zdjęcia i kilka pamiątek, to chciało mu się płakać.

Jest tak tym wszystkim otumaniony, że prawie nie docierało do niego co się działo. Chłopak patrzył pustym wzrokiem jak trumna z Calistą była wkładana na ozdobioną łódź. Stali na brzegu zatoki Morza Czarnego. Zimna bryza wiała z każdej strony. Tłum żałobników ustawił się w półkole. Na samym środku i nieco z przodu stali Victor i Allison Krum. Mama Calisty ledwo stała na nogach i musiała być podtrzymywana. Hugo miał wrażenie, że pani Krum postarzała się o dziesięć lat. Pamiętał jak kiedyś przywitała całą ich grupę z uśmiechem na twarzy i ciepłą herbatą kiedy wrócili przemarznięci z bitwy na śnieżki. Teraz jednak była cieniem samej siebie.

− Żegnaj córeczko – powiedział głośno swoim tubalnym głosem Victor Krum. Usłyszał go każdy kto był na pogrzebie jakby wcześniej rzucił na siebie zaklęcie Sonorus. Następnie zostawił żonę samą i podszedł bliżej łodzi z Calistą. Hugo nie wiedział co się zaraz stanie, dlatego patrzył na to wszystko zaciekawieniem. Ojciec zmarłej dziewczyny, nie patrząc na to, że zamoczy sobie stopy, wszedł do wody i mocno popchnął łódź, która powoli zaczęła odpływać. Weasley odwrócił głowę w bok nie mogąc patrzeć na scenę gdzie mama Calisty z płaczem wpada w ramiona męża. Przez to mógł zauważyć, że dwójka czarodziei (którzy wcześniej rozmawiali z Victorem) stojąca z boku miała skierowane różdżki w łódź. Jakby to wypchnięcie łodzi przez pana Krum była tylko symboliczna, a ci mężczyźni tak naprawdę nią kierowali. Hugo przez chwilę miał ochotę spytać o to wszystko mamę, ale zaraz zrezygnował. To nie było teraz ważne.

Kiedy rudzielec myślał, że to już koniec i zaraz wszyscy zaczną podchodzić do państwa Krum i składać kondolencje, stało się znowu coś nietypowego. Hugo z zaciekawieniem i mocno bijącym sercem patrzył jak rodzice Calisty odebrali od jakiegoś mężczyzny dużą zapaloną pochodnię. Nie miał pojęcia po co to wszystko. Nagle ogień z pochodni, którą trzymali oderwał się i zaczął sunąć w stronę łodzi. W szybkim tempie przemierzał odległość od brzegu do trumny z Calistą. Nie zgasł mimo tego, że wiał duży wiatr, a dodatkowo był nad wodą. Mały ogień wylądował na łodzi - siano, które było na łodzi zapaliło się i buchnął ogromny płomień. Trumna z ciałem Calisty zajęła się czerwonymi językami ognia.

Hugo patrzył na to przerażony. Nie rozumiał czemu ciało Calisty musiało zostać spalone. Czy to oznacza, że nie będzie nawet jej grobu? Miejsca gdzie mógłby czasami przyjść i „porozmawiać" z nią? Zapalić znicz czy położyć jej ulubione kwiaty?

Kłęby dymu unosiły się wysoko nad wodą. Weasley stał w tym samym miejscu, nie patrząc na to, że Hermiona podeszła do Victora i złożyła mu kondolencje. Możliwe, że coś do niego wcześniej mówiła, ale Hugo tego nie usłyszał. Został więc sam w tłumie obcych czarodziei.

− Hugo?

− Hugo?

− Hugo?

Gryfon dopiero za trzecim razem i potrząśnięciem za ramię przez Albusa wrócił do rzeczywistości. Patrzył po kolei na twarz Scorpiusa, Cynthi, Albusa i Anthony'ego. Stali wokół niego i patrzyli zmartwieni. Każdy z nich wyglądał podobnie – wory pod oczami, czarne wyjściowe szaty i ból w oczach, który był doskonale widoczny.

− C-czemu j-ją s-spalili? – spytał słabo młody Weasley. To jedne pytanie ciągle odbijało mu się w głowie. Czemu ktoś stwierdził, że spalenie Calisty – ich przyjaciółki, będzie dobrym pomysłem.

− Tak nakazuje tradycja – odpowiedział w końcu Anthony cichym głosem. Nikt nie chciał za bardzo się odzywać. Atmosfera była nieco sztywna, ale każdy miał dość już wszystkiego. Normalnie mają zawsze sobie dużo do powiedzenia kiedy spotykają się po kilku dniach przerwy, teraz jednak było inaczej. Nikt się nie śmiał, nie zadawał głupich pytań czy nie spieszył. Stali tak w ciszy, która ciągle się przedłużała. Hugo stracił poczucie czasu i nie miał pojęcia, która jest godzina. Ale to nie było ważne. Nic nie było ważne.

− Ja...Muszę wam coś powiedzieć, a że wcześniej nie było jak... − zaczął nieco kulawo Zabini. Cholera jasna, nie sądził, że to będzie takie trudne do przekazania. Kiedy zaczął mówił każdy spojrzał na niego zdziwiony. Do Hugona dotarło, że chyba po raz pierwszy widzi zmieszanego i niepewnego Anthony'ego. Czarnoskóry wziął głęboki oddech i wyrzucił z siebie kilka słów w ekspresowym tempie. – Ktoś wrzucił mi złoty znicz za pierwsze zadanie do kieszeni kiedy wylądowałem na ziemi.

Młody Weasley dopiero po chwili zrozumiał sens tego zdania. Zajęło mu to chwilę, bo nie wiedział do czego odwołuje się Zabini i o czym konkretnie mówił. Ale kiedy w końcu połączył wszystkie fakty, to jego jedyną reakcją było wytrzeszczenie oczu.

− Co do cholery?! – powiedział Albus Potter. Nie był zły, bo nie miał powodu do tego. Po prostu był w sporym szoku. Nie docierało do niego o czym właściwie mówi Zabini. Nie był też jednym, który miał problem z tą sytuacją.

− Znalazłem go tego samego dnia w nocy po przesłuchaniu i nie mam pojęcia skąd on się wziął, ani kto mi go tam podłożył – tłumaczył się Anthony. Chciał to zrobić jak najszybciej, by mieć to z głowy. – Ja wiem, że to teraz jest gówno warte i w ogóle, ale nie chciałem tego ukrywać, ani nic.

Hugo ciągle patrzył się na starszego chłopaka. Całkowicie zapomniał o Wyścigu. Oczywiście, pamiętał sam moment śmierci Calisty, pierwsze zadanie i to jak się do niego przygotowywali. Musiał to wszystko zeznać Aurorom, ale to nie o to chodziło.

Calista zginęła przez ten Wyścig. I chyba każdy z nich chciał – oprócz tego żeby śmierć Krum nigdy nie miała miejsca – zrezygnować z zawodów. Nikt nie chciał zdobywać już złotych zniczy, planować jak wykonać kolejne zadanie czy trenować latanie na miotle. Chcieli tylko spokoju.

− Nie możemy teraz zrezygnować – odezwał się Scorpius. Jakby czytał w myślach każdego z nich. Może po prostu mieli wypisane to na twarzy. – Podpisaliśmy się własną krwią, a poza tym... poza tym musimy to zrobić dla Calisty. Wygrajmy ten Wyścig dla niej. 



****

Świąteczny rozdział w końcu jest. Obiecałam, że będzie przed świętami jeden rozdział i wyrobiłam się (ledwo.)
Chciałam wam życzyć spokojnych, leniwych Świąt i dużo czasu na jedzenie ciast i pisania lub czytania
opowiadań.

Piszcie jak wrażenia po rozdziale ;)

Do następnego,
Demetria1050

Wyścig życia || Nowe Pokolenie - Harry PotterWhere stories live. Discover now