Wyścig 27

119 15 19
                                    

15 sierpnia 2023



− Chcesz truskawkowe czy kawowe? – zapytał się Albus. Stali właśnie w kolejce do ich ulubionej lodziarni, która była w centrum Mitcham. Przed nimi stały cztery osoby, tym dwie z dziećmi. Scorpius patrzył na to wszystko z dystansem.

− Kawowe – odpowiedział od razu Scorpius. Zawsze brał, któryś z tych dwóch smaków. Przychodzili tutaj od początku szkoły. Za pierwszym razem zabrał ich tutaj tata Albusa. Potem jakoś docierali tutaj mugolskimi sposobami.

Kiedy usiedli przy stoliku, Scorpius nie wytrzymał i zadał pytanie, które nurtowało go od momentu kiedy zobaczył w jakim stanie jest Albus.

− Chodzi o śmierć Calisty czy coś się stało w domu?

Albus skrzywił się na to pytanie. Nie za bardzo wiedział o co mu chodziło. Po prostu czuł się przez te kilka dni jak oderwany od rzeczywistości. Może i jadł, rozmawiał i umiał jakoś skupić się na czymś, ale to nie było to co zwykle. A pytanie Scorpiusa wcale nie ułatwiało. Rozejrzał się po tarasie, na którym siedzieli. Koło nich była para w średnim wieku z małą dziewczynką, która mogła mieć może z sześć lat. Była totalnie urocza, z całą buzią i sukienką ubrudzoną bitą śmietaną. Pogoda sprzyjała takim wyjściom, bo po raz pierwszy od kilku dni nie padał deszcz. Świeciło słońce i było można poczuć, że w końcu jest lato i wakacje. A siedzenie w lodziarni, która wyglądała jak wyjęta z lat sześćdziesiątych też miała swój urok.

− Albus?! – powiedział głośniej Scorpius kiedy drugi chłopak nie odpowiadał mu tylko rozglądał się na około. Nienawidził kiedy był ignorowany. – Co się z tobą dzieje?

− Dostałem list, wiesz? – odpowiedział bez większego sensu Potter. Scorpius spojrzał na niego z wysoko podniesionymi brwiami. Nie miał pojęcia do czego zmierzał. Albus wziął odrobinę lodów śmietankowych na łyżeczkę i spróbował. Były idealne, tak jak zwykle. Przeciągał cały ten moment, ale robił to trochę specjalnie.

− Albus, na Merlina, powiedz co to był za list!

− Ręcznie pisany w białej kopercie. – Albus prawie wybuchnął śmiechem kiedy zobaczył minę Scorpiusa. Przez to droczenie się z Malfoy'em poprawił mu się humor. I zawsze lubił w ten sposób wkurzać blondyna. Było w tym coś niebezpiecznego, bo nie wiadomo kiedy Scorpius zemści się za te wszystkie odzywki. A Albus był pewien, że kiedyś to zrobi. Nagłe poprawienie humoru Pottera mogło też być spowodowane tym, że w końcu spędził czas ze Scorpiusem, ale wolał nie patrzeć na to w ten sposób. – Był od organizatorów Wyścigu – powiedział już poważnie.

− Co napisali?

− Że bardzo im przykro z powodu śmierci Calisty i zapewniali, że to na pewno nie ich wina – odpowiedział Albus. Scorpius słuchał go uważnie. Chyba każdy z ich grupy wiedział, że to nie wina organizatorów Wyścigu i nawet głupiec nie obwiniałby ich o to. Morderca na pewno nie działał na ich rozkaz. – Oprócz tego zapewnili, że gdyby mogli to jakoś by pomogli w śledztwie i mamy nie martwić się nagrodą za pierwsze zadanie. Mamy je zaliczone. Pisali też o zniczu, ale przecież wiemy, że Anthony znalazł go u siebie w szacie. No i oczywiście musimy kontynuować Wyścig w piątkę, bo podpis własną krwią i w ogóle.

− To tyle? – zapytał Scorpius. Coś mu nie pasowało w tym wszystkim co powiedział drugi Ślizgon. Może pozbyłby się tych wątpliwości gdyby na własne oczy zobaczył ten list. Po prostu lepiej zawsze mieć dowód w dłoniach niż wierzyć komuś na słowo. Ale z drugiej strony nie miał powodów, by nie wierzyć Albusowi.

− Napisali jeszcze, że są bardzo wdzięczni, że pomimo tej sytuacji nie powiedzieliśmy nic o Wyścigu. Wiesz, to co zeznaliśmy trafiło do Proroka Codziennego, więc mogli sobie wszystko przeczytać.

Malfoy przytaknął. Widział artykuły w gazecie i nie był z nich zadowolony. Ten cały medialny atak na nich i rozkładanie życia i śmierci Calisty na czynniki pierwsze nie było zbyt przyjemne. Scorpius wolał nie dzielić się ze światem tym jak Calista była nerwowa i wszystkim się przejmowała. Jak umiała wpaść do kawiarni i krzyczeć od progu, że nastąpił koniec świata. Malfoy nikomu się do tego nie przyznał, ale podziwiał to z jaką lekkością Krum umiała wykonać sztuczki na miotle. Była stworzona do tego rodzaju akrobacji.

Jedli w ciszy swoje lody, a Scorpius z nikłym uśmiechem wspominał Calistę Krum nad pucharkiem lodów. Nie odzywali się do siebie z Albusem, ale nie była to nieprzyjemna cisza. Dopiero Scorpius ją przerwał kiedy doszła do niego jedna rzecz. Dlatego coś mu nie pasowało w tym liście od organizatorów. Odłożył gwałtownie łyżeczkę, która uderzyła o pucharek.

Albus spojrzał na niego zdzwiony.

− Scorpius? Co jest?

− Pamiętasz jak Calista kazała każdemu stawić się w kawiarni i powiedziała, że to sprawa życia i śmierci?

Potter przytaknął, nie do końca rozumiejąc o co chodzi Scorpiusowi. Pamiętał tą sytuację. Przybył do Luton trochę spóźniony, ale i tak zdążył usłyszeć historię Krum ze trzy razy. I to też wtedy dostali list z tym, że zasady Wyścigu się zmieniły. Przed tym jak pokazał im pergamin Calista opowiedziała mu historię o tym kto odwiedził ją w domu... Przyjaciel ojca z dawnych lat...

Albus wyprostował się kiedy dotarło do niego sens tego wszystkiego. Spojrzał się na przyjaciela, który miał podobną minę.

− Facet, który wyglądał tak samo jak tamta trójka w Dziurawym Kotle, był w domu Calisty. I wiedział, że zapisała się na Wyścig.

− A teraz Calista nie żyje – wyszeptał Scorpius. Z jednej strony to mógł być totalny przypadek. Z drugiej jednak, Malfoy nie wierzył w przypadki. I był prawie pewien, że te sprawy w jakiś sposób się łączyły. I tak jak nie miał wcześniej zamiaru doszukiwać się winnych śmierci Calisty w organizatorach Wyścigu, tak teraz miał wątpliwości.

− Ale cholera, Scorpius. To jest bez sensu – zaprzeczył Albus. Może i w pierwszej chwili pomyślał, że wpadli na super ważną poszlakę, ale teraz jakoś miał wątpliwości. – Po pierwsze. Po co mieliby to robić? Nikt nie ma pojęcia czemu ktoś zabił Calistę, ale chyba możemy odrzucić trzech facetów, którzy robią zawody?

− Może dlatego, że ja jestem synem Śmierciożercy, ty Wybrańca. Hugo też ma rodziców, którzy są bohaterami wojennymi. Calista ma sławnego ojca, który był genialnym graczem Quidditcha, a w czasie wojny organizował pomoc poza granicami Anglii i przerzucał dzieci czarodziei do Europy. Anthony ma w sumie z nas najlepiej, bo nikt mu nie przyklei żadnej łatki, ale Blaise Zabini też nie był do końca bezstronny podczas wojny. My nie jesteśmy zwykłymi czarodziejami młodego pokolenia Albus. Jesteśmy łatwym celem żeby po latach w końcu się zemścić na naszych rodzicach – mówił z mocą Scorpius. Pochylił się nad stolikiem w stronę Albusa, by być bliżej niego i móc obserwować jego reakcje na każde wypowiedziane słowo. W zielonych oczach było można dostrzec każdą emocję. Scorpius długo na ten temat myślał i doszedł do pewnych wniosków. – Jeśli mam rację, to śmierć Calisty to dopiero początek. Chcą zabić każdego z nas. 




****

Ślizgoni i ich pesymizm, nie? Ciekawe czy Scorpius ma rację... 

W ogóle zaraz akcja ruszy z kopyta, bo w końcu wracamy do spraw z Wyścigiem. Nie mam pojęcia jak mam przetrwać rok w szkole, nie bawiąc się w dokładne opisywanie, a jednocześnie nie robiąc głupich przeskoków. Jak macie jakieś pomysły to piszcie, bo myślenie nad tym pewnie mi trochę zajmie ;)

Do następnego, 

Demetria1050 

Wyścig życia || Nowe Pokolenie - Harry PotterWhere stories live. Discover now