Wyścig 29

108 16 13
                                    


15 sierpnia 2023



− Żartujecie sobie? – spytała agresywnie Cynthia. Anthony w tym momencie stwierdził, że w sumie dobrze wyszło z tym, że to Albus przekazuje zawsze tego typu wieści. Wolał żeby dziewczyna nie odzywała się do niego w taki sposób.

− Jeśli to prawda, to ja pierdole, musimy komuś o tym powiedzieć.

− Chcesz pójść i powiedzieć „Cześć tato. Chyba źli ludzie chcą mnie zabić. Pomożesz mi?" – zadrwiła Ślizgonka z propozycji Albusa żeby powiadomić kogoś o tym co może im grozić.

− Jeśli, powtarzam, jeśli, to prawda. – Anthony w końcu się odezwał, bo stwierdził, że naprawdę zaraz wszyscy zaczną histeryzować. – To mimo wszystko nie możemy tego nikomu powiedzieć. Chyba, że chcecie złamać zasady, które, przypominam, podpisaliśmy własną krwią. Po drugie – Anthony zorientował się, że nie było żadnego „po pierwsze", ale każdy patrzył się na niego uważnie i nie było sensu się poprawiać. – nie sądzę żeby to był ktoś z organizatorów Wyścigu. Przecież to im powinno najbardziej zależeć żeby to wszystko nie wyszło na jaw i naprawdę nie byliby chyba takimi debilami żeby nagle zacząć zabijać osoby i to właśnie podczas wykonywania zadań.

Zabini właśnie tak uważał. Ci ludzie organizowali to od około dwudziestu lat i zależało im na dobrej opinii. A nagle seria morderstw nie byłaby dobrą reklamą.

− A kwestia tego, że chodzi im o zemstę na naszych rodzicach? – spytał Scorpius, który miał zamiar bronić swojej teorii. Poprawił nerwowo grzywkę, która ciągle wpadała mu do oczu i spojrzał się na Anthony'ego. Mimo tego, że obstawiał przy swoim, to nie był idiotą i mówiąc to Albusowi (który powiedział to reszcie grupy) liczył się z tym, że nie każdy się z nim zgodzi. Tylko głupiec mówiąc publicznie swoje zdanie, wścieka się na osoby, które mogą myśleć inaczej i nie przyklaskują każdemu słowu, które wypowie. Scorpius Malfoy nigdy by nie powiedział o sobie, że jest głupcem.

− Nie zaprzeczę – przyznał się Zabini. – Ale mieli tyle lat i okazji, by to zrobić, że naprawdę wybrali akurat ten moment? – zapytał bardziej retorycznie, ale nie miałby nic przeciwko gdyby ktoś mu odpowiedział na to pytanie. Nikt jednak nie miał takiego zamiaru. Cynthia nadal była wulkanem energii, a Hugo – według Zabiniego, który nawet trochę mu się przyglądał – był tak przygaszony, bo swojej wpadce z brakiem Calisty, że nie odzywał się przez cały ten czas tylko uważnie słuchał. A przynajmniej Anthony miał nadzieję, że śledzi ich rozmowę.

− Ty i ty – odezwała się Greengrass wskazując palcem na Scorpiusa i Albusa. Ci spojrzeli na nią nie wiedząc o co jej chodziło. – Macie się nie bać własnego cienia, bo cholera jasna, nic nam nie grozi. Jeśli zaczniemy teraz panikować to i tak na nic nam się to nie przyda. Zaraz wracamy do Hogwartu i wątpię żeby morderca tam z nami przyjechał. Musimy tylko wytrzymać jeszcze dwa tygodnie. A teraz – Cynthia wstała energicznie, chowając dłonie do kieszeni czarnego fartucha, bo mimo wszystko nie chciała, by widzieli, że ręce ciągle jej się trzęsą. – Idę wam zaparzyć ziółka na uspokojenie, a reszcie przyniosę coś słodkiego.

Anthony odprowadził Cynthię do momentu, w którym nie zniknęła za dwuskrzydłowymi drzwiami do kuchni. Rozejrzał się przez kilka sekund po wnętrzu kawiarni. Nie za bardzo lubił tutaj przychodzić, musiał przyznać. Po prostu jasne ściany, jasne meble i te dodatki w każdym możliwym kolorze, przyprawiały go o ból głowy. Może i to miało jakiś urok, ale dziękował Merlinowi, że pokój wspólny Krukonów tak nie wyglądał. Był bardziej spokojny i zrównoważony.

Siedzieli w czwórkę na kanapie i nie za bardzo wiedzieli o czym mają rozmawiać. Zabini nawet nie miał ochoty rzucić jakimś głupim tekstem, ale ciekawość w końcu wygrała. Odwrócił się w stronę Scorpiusa.

− A te trzy laski to kto to w ogóle był, co Scorpius?

Jedyną reakcją Malfoy'a było głośne westchnięcie i brak żadnej słownej odpowiedzi. Anthony liczył na coś zupełnie innego.

− Jedna prawie nie wpadła na rudego, bo tak starały się nie patrzeć na ciebie. O co chodziło? Rzuciłeś na nie jakąś klątwę?

− Merlinie, nic na nie rzuciłem – odpowiedział w końcu Scorpius i rzucił czarnoskóremu ostre spojrzenie. – Po prostu to... stałe klientki.

Malfoy nie miał zamiaru mówić Zabiniemu, że te dziewczyny trochę w nim się podkochiwały i przychodziły tu wtedy kiedy on miał zmianę. Przecież głupich tekstów i żartów nie byłoby końca. Chociaż musiał przyznać, że był ciekawy czemu siedziały razem z Cynthią, która wyraźnie nie była zadowolona z ich towarzystwa. Ale zapytał się jej o to później.

− Czytaliście ostatniego Proroka Codziennego? – zapytał się Albus. Robił to niechętnie, ale od śmierci Calisty wręcz czytał każdą stronę tej gazety w poszukiwaniu jakieś informacji. Najczęściej jednak były głupie teorie i oskarżenia, które nie trzymały się miotły. Wściekał się wtedy, bo kolejne wyssane z palca plotki o jego przyjaciółce tylko go wkurzały. Nikt nie miał prawa mówić, że Krum sama nadstawiła się śmierci latając na miotle. Dziewczyna naprawdę była w tym świetna i nic nigdy jej się nie stało. To wszystko przez tego mordercę, a nie nieuwagę dziewczyny. Ale Albus miał wrażenie, że reszta ludzi jest zbyt głupia, by to zauważyć. – Podobno pan Krum pobił jednego z dziennikarzy, który prawie wszedł do ich domu przez otwarte okno.

− Widziałem w jakim stanie był ten dziennikarz – przytaknął Zabini. – Krum pobił go jak typowy mugol. Facet stracił dwa zęby i miał złamany obojczyk. Magomendycy podobno nieźle się namęczyli, by uratować mu jedno oko.

Jedyną reakcją reszty chłopaków było mocne skrzywienie się na to co powiedział Anthony. Ale zanim Zabini podał jeszcze bardziej krwawych szczegółów, wróciła Cynthia z dużą tacą gdzie stały dwa kubki z melisą i trzy talerze z ogromnych kawałkiem ciasta czekoladowego. Postawiła to wszystko na stoliku i zaczęła każdemu dawać każdemu do rąk jego picie lub jedzenie. Nikt nie narzekał, a Cynthia podejrzewała, że Albus zacznie się kłócić, że on nie potrzebuje nic na uspokojenie, a przede wszystkim ziół w kubku w kwiatki.

− Dzięki, piękna – powiedział Zabini kiedy odbierał z jej rąk talerz z ciastem. Miał gdzieś to, że reszta chłopaków to słyszała i co mogli sobie pomyśleć. Po prostu chciał zobaczyć uśmiech na twarzy Cynthi Greengrass, który to on spowodował.




***


Nie chciałabym żeby śmierć Calisty i cała ta sprawa rozmyła się po kilku rozdziałach, a reszta grupy prawie wcale nie przeszła żałoby. Mam jednak problem, bo chciałabym ruszyć z innymi wątkami, a jednocześnie mam wrażenie, że ich przeżywanie śmierci Krum zostanie zepchnięte na trzeci plan i zaczną się zachowywać jakby nic się nie stało. Tak brakuje mi głupich odzywek Zabiniego, a z drugiej strony nie jestem pewna czy to już czas na nie i się hamuję z pisaniem ich. 

I tak zacznę dedykować rozdziały osobom, które po cichu gwiazdkują prawie każdy rozdział. Nie chcę w ten sposób zmusić was do pisania komentarzy (byłoby super przeczytać wasze zdanie, ale nic na siłę) tylko chcę w ten sposób pokazać, że doceniam, że jesteście :D 

Do następnego, 

Demeria1050 

Wyścig życia || Nowe Pokolenie - Harry PotterWhere stories live. Discover now