Wyścig 02

271 27 60
                                    

19 lipca 2023


Kiedy Cynthia Greengrass teleportowała się nad jezioro koło Pomarańczy miała złe przeczucia. Przez telefon wydawało jej się, że chłopak znowu miał połamane żebra. Zawsze wtedy inaczej mówił, a jeśli do tego wszystkiego miał jeszcze obity nos to ledwo dało się go zrozumieć. Tuż przed tym jak weszli na pomost złapała Scorpiusa za ramię. Wizje tego co mogli ujrzeć wręcz ją sparaliżowały. Scorpius przytrzymywał Cynthię przez całą drogę.

− Hugo? – Głos Albusa był naprawdę zmartwiony.

− B-był z-zły, bo-o z-zbyt... późno w-wczoraj wróciłem – wycharczał młody Weasley. Albus kucnął koło niego i z wahaniem spojrzał na poranioną twarz chłopaka. Nie wyglądało to zbyt dobrze, a siniak na policzku już się uformował.

Cynthia ze Scorpiusem od razu zarzucili na zgarbione plecy Hugo ciepły koc, który zabrali z kawiarni. Zawsze spotykali się nad tym jeziorem. Było ono blisko domu rodziny Weasley i na tyle daleko, że nie było słychać ich teleportacji. Wcześniej przylatywali po Hugo na miotłach, ale nie było to zbyt wygodne.

− Calista już czeka – stwierdził Scorpius.

Kiedy Scorpius razem Albusem podnosili chłopaka starali się to robić jak najdelikatniej. Nie chcieli dokładać mu kolejnego bólu, bo widzieli jak dużo wymagało od niego wstanie. Cynthia zadzwoniła do przyjaciółki, by powiedzieć jej, że zaraz będą i w jakim stanie jest Hugo.

Tuż przed teleportacją dziewczyna stwierdziła, że nienawidziła tego jeziora.


***


Albus nie mógł spokojnie patrzeć na to wszystko. Za każdym razem kiedy widział Hugo na łóżku w pokoju Cynthii, który był tuż nad kawiarnią, miał ochotę krzyczeć. Dziewczyny na początku płakały jak tylko widziały Hugo w takim stanie, ale teraz zdążyli wyrobić pewną rutynę jeśli chodzi o pomoc chłopakowi. Weasley miał zawsze dzwonić do Cynthii jeśli coś by się stało i czekać w bezpiecznym miejscu na ich przybycie. Jakby ona nie odebrała kolejną osobą ma być Albus. Scorpius i młody Potter jako pierwsi zdobyli licencję na aportację i to oni zabierali Hugo. Calista, której mama była pielęgniarką w świętym Mungu, była przygotowana na ich przybycie z całym naręczem eliksirów, maści i bandaży.

Ale to wszystko byłoby niepotrzebne gdyby wujek Ron byłby tatą, a nie katem.

− Ma znowu obite żebra, a poprzednie stłuczenia jeszcze się nie wyleczyły – mówiła Calista wycierając dłonie, na których widoczne były ślady krwi Hugo. Scorpius patrzy na to szeroko otwartymi oczami, ale on zawsze źle reagował na takie widoki. Albus za to nie mógł oderwać wzroku od spokojnej twarzy kuzyna. Nawet kiedy odpowiadał dziewczynie, nie patrzył na nią.

− Mówił coś jeszcze?

− Jego mama wraca dopiero jutro do domu, a Rose jest ze swoim chłopakiem w Chorwacji. – Calista usiadła koło Albusa i oparła głowę o jego ramię. Była tak bardzo tym wszystkim zmęczona. Znała na pamięć położenie każdej blizny na ciele Hugo. Zbyt często widziała go załamanego i zapłakanego, a zbyt rzadko uśmiechniętego. Zrobiłaby dużo żeby wyrwać go z tego piekła.

− Ja pierdole... Jak ja nienawidzę tego faceta. – Scorpius miał zaciśnięte pięści i wściekły wyraz twarzy.

− Ale mnie...chyba lubisz, nie?

Każdy podskoczył zaskoczony kiedy usłyszał cichy szept Hugona. Rudy chłopak leżał na łóżku i patrzył na nich całkiem świadomie. Pierwsza zerwała się Calista by wręczyć mu kolejne porcje eliksirów.

Cynthia, która dopiero weszła do pokoju i usłyszała pytanie młodego Weasley, z uśmiechem na ustach odpowiedziała za Scorpiusa.

− Hugo, wszyscy cię kochamy, głuptasie.

Zaraz też usiadła koło niego na łóżku, a w jej ślady podążyła reszta. Scorpius trochę narzekał, że nie może wygodnie usiąść, bo zaraz spadał, ale kiedy Albus pozwolił mu położyć nogi na swoich kolanach jakoś przestał jęczeć. Cała czwórka zwinnie omijała temat pobicia Hugo tylko przekazali dobre wieści, że są w stanie zapisać się na listę Wyścigu i wpłacić odpowiednią ilość galeonów.

Dopiero dużo później kiedy Hugo spał, a reszta stała przed zamkniętą już kawiarnią, Calista odważyła się powiedzieć coś co każdemu chodziło po głowie od dłuższego czasu.

− Boję się, że kiedyś nie zdążymy na czas.

Mówiąc to dziewczyna miała łzy w oczach. Albus mocno ją przytulił i tak samo postąpiła Cynthia. Nawet Scorpius przyłączył się do ich grupowego uścisku. Stali tak w czwórkę przytuleni do siebie. Wiedzieli, że jutro młodszy chłopak musi wrócić do domu. Cynthia miała tylko nadzieję, że nie szybko otrzyma kolejny telefon od Hugo z prośbą o pomoc. Jednocześnie nie mogła odpędzić się od wrażenia, że to jej wina. Wczoraj miała siedemnaste urodziny i zaprosiła znajomych. Wszystko się przeciągnęło i nie chciała wypuszczać Hugo, ciągle zaciągając go na parkiet. Była trochę pijana i naprawdę nie docierało do niej, że chłopak musi już wracać do domu.

− Spotkajmy się jutro o jedenastej przy Esach i Floresach – zaproponował Albus.

− Człowieku ja mogę być tam nawet o siódmej rano, tylko żeby już kupić te miotły.

Wszyscy parsknęli śmiechem na oświadczenie Malfoya. Ślizgon, który uwielbiał dłużej pospać i nawet grożenie różdżką nie pomagało, powiedział, że może wstać tak wcześnie, by jechać na zakupy.

Kiedy chłopcy się teleportowali do domów, a Calista przeszukiwała torebkę w poszukiwaniu drobnych na Błędnego Rycerza, Cynthia zastanawiała się czy może ją o coś spytać. W końcu zdecydowała się na to, chociaż je nerwowe ruchy były zbyt widoczne, a chęć ucieczki prawie wygrywała.

− Co u Anthony'ego? – Cynthia wstrzymała powietrze w płucach, dopóki przyjaciółka nie odpowiedziała. Miała wrażenie, że jej policzki są zarumienione, ale tak naprawdę jedyne co ją zdradzało to nerwowe wyginanie palców.

− A co ma z nim być? – zapytała Calista. Greengrass przekręciła oczami w geście zirytowania. Czasami jak na Krukonkę była strasznie niedomyślna.

− Nooo, czy wszystko u niego w porządku? Wczoraj trochę wypił.

Cynthia dla lepszego efektu – jakby ta cała sprawa ją nie za bardzo interesowała – wzruszyła ramionami. Krukonka w końcu znalazła odpowiednią ilość sykli i spojrzała na Cynthię. Było zbyt ciemno by bez problemu zobaczyła jej twarz i niebieskie oczy, ale i tak ma wrażenie, że coś jest nie tak.

− Chyba tak. Zabini nie jest dzieckiem, umie trafić do łóżka – stwierdziła dziewczyna.

O tym akurat panna Greengrass wiedziała doskonale. Zanim jednak zdążyła odpowiedzieć Błędny Rycerz pojawił się tuż przed nimi. Dziewczyny szybko się przytuliły, a Krukonka wskoczyła do środka i odjechała z piskiem opon.

Natomiast Cynthia wróciła do własnego pokoju i łóżka gdzie od kilkunastu minut spał młody Weasley. Wyjmując drugą kołdrę i kładąc się spać miała tylko nadzieję, że w nocy nie będzie obudzona przez koszmary Hugo. 


****

Jest rozdział 2! 

Mam spore problemy z odpowiednim czasem podczas pisania, bo Portret Trumienny jest w teraźniejszym, a Wyścig w przeszłym. Mogą się pojawić błędy w związku z tym, ale niektóre rzeczy wyłapuję dopiero za trzecim razem. 

Zapraszam do komentowania :D 

Do następnego, 

Demetria1050 

Wyścig życia || Nowe Pokolenie - Harry PotterWhere stories live. Discover now