Wyścig 12

119 16 5
                                    

8 sierpnia 2023


Minął ponad tydzień od czasu kiedy dostali list oznajmiający, że zasady Wyścigu uległy zmianie. Przez ten cały czas Albus podskakiwał nerwowo kiedy usłyszał trzepot skrzydeł sowy. Wiedział, że w każdej chwili może przyjść list z pierwszym zadaniem. Reszta grupy też się denerwowała, a on nie wiedział jak ich uspokoić. Miał wrażenie, że wszyscy oczekiwali od niego nie wiadomo czego. Cudu co najmniej.

W końcu nadszedł ten moment. Potter trzymał zapieczętowaną kopertę, a serce waliło mu mocno. Bał się ją otworzyć i przeczytać co jest w środku. Jednocześnie myśl, że za kilka godzin będą mogli zdobyć pierwszy złoty znicz...

Otworzył list dopiero w swoim pokoju siedząc na parapecie okna. Ręce mu się trzęsły, ale nie przeszkadzało mu to w rozrywaniu koperty. Przebiegł szybko wzrokiem po niechlujnie napisanym tekście.

− Ja pierdole...

Jeszcze raz spojrzał na datę rozpoczęcia zadania i stwierdził, że jeśli zaraz nie wyjdzie z domu, by powiadomić resztę to nie zdążą z zakupami.

− Albuuuuuus! – usłyszał głośno krzyk młodszej siostry. Westchnął głęboko i schował kopertę do kieszeni. – Obiecałeś, że mnie zabierzesz na Pokątną!

− Idę, do cholery – powiedział pod nosem.

Lily stała i tupała nogą w geście zniecierpliwienia. Dlatego bez większego gadania wyszli z domu i od razu teleportował ją do przejścia między Dziurawym Kotłem, a ulicą Pokątną. Kiedy poczochrał rude kosmyki siostry, ta kazała mu spadać.

− Pa, rudzielcu – rzucił jeszcze na pożegnanie. Nie teleportował się jednak tylko wyszedł na mugolską część Londynu i wysłał wszystkim wiadomość pisząc, że dostali pierwsze zadanie i gdzie jest.

Teraz wystarczyło tylko czekać. A za niecałe dwadzieścia cztery godziny znowu pojawić się na Pokątnej. Tym razem z miotłami i prostym zadaniem do wykonania.


***


Scorpius nie wierzył własnym uszom kiedy usłyszał co Albus im powiedział. Wszyscy już byli na miejscu, ale po usłyszeniu wiadomości nikt się nie odezwał.

Ale im dłużej o tym myślał tym bardziej twierdził, że przecież nic takiego nie zrobią. 

− To jakie maski wybieramy? – spytał ucieszony Zabini. – Może Śmierciożerców?

− Merlinie, nawet tak nie żartuj. – Calista od razu ostudziła jego zapał.

W końcu zdecydowali się, że pójdą do jednego ze sklepów gdzie można kupić przebrania na Hallowen. Zabini całą drogę żartował, że skoro i tak większość z nich jest dziećmi Śmierciożerców to niech kontynuują rodzinną tradycję. Oberwał za to od Hugo, który miał już tego dość.

Zanim weszli do sklepu Albus przypomniał wszystkim, że szukają tylko jednej rzeczy i Scorpius, który ma ich pieniądze przeznaczone na Wyścig, nie będzie kupował niczego innego. Malfoy tylko się uśmiechnął delikatnie na to oświadczenie. Miał wrażenie, że te wszystkie straszne rzeczy mugoli będą bardziej budzić w nim śmiech niż przerażenie. I na pewno nie miał zamiaru ich kupować.

− A może ta? – spytała po raz trzydziesty Calista, która była tak bardzo zachwycona wszystkim co zobaczyła w sklepie. Byli tam niecałe pół godziny, a Scorpius już miał dosyć. Nienawidził zakupów tak samo jak Albus.

Malfoy spojrzał na maskę na twarzy dziewczyny Była całkowicie prosta, czerwona, a jedyne otwory jakie posiadała to te na oczy i nos. Twarz Krum bez widocznych ust, kości policzkowych, była dość dziwna. Kiedy dziewczyna ściągnęła maskę, uśmiechała się szeroko.

− Bierzemy tą – stwierdził stanowczo Albus, który od razu zaciągnął Scorpiusa do kasy. Blondyn czując zimne dłonie Pottera na swoim nadgarstku wzdrygnął się lekko. Przy ladzie czekała na nich młoda dziewczyna żująca gumę. Czarnowłosy położył zabraną wcześniej Krum maskę na blat.

− Poprosimy sześć takich czerwonych masek – rzucił do sprzedawczyni. Dziewczyna spojrzała się na niego zdziwiona.

− Hallowen jest za cztery miesiące, wiesz o tym, nie?

− Tak, wiem.

− Nooo dobra. To będzie sześć funtów. – Dziewczyna nabiła im rachunek na kasę. Scorpius w tym czasie wyciągnął odpowiednią ilość pieniędzy. Reszta grupy zebrała się przy nich i zobaczywszy wybraną maskę zaczęła jęczeć, że będą w nich wyglądać jak idioci.

− Zamknij się Zabini – rzucił Albus. – Ty zawsze wyglądasz jak idiota.


***


Wieczorem Scorpius jeszcze raz przypomniał sobie treść listu. Zadanie było stosunkowo proste. W przebraniu mieli przelecieć się ulicą Pokątną, zostawić po sobie jakiś ślad, zgarnąć złotego znicza i wrócić do domu. Ale leżąc w łóżku miał wrażenie, że coś pójdzie nie tak. Gdyby Cynthia tu była to pewnie powiedziałaby to samo, bo to ona robiła w ich grupie za największą pesymistkę.

Telefon zadzwonił totalnie niespodziewanie i Malfoy, aż podskoczył na jego dźwięk.

− Denerwuje się – powiedział Albus zamiast powitania. Scorpius zdziwił się, że o tej porze przyjaciel do niego zadzwonił, bo żeby to zrobić musiałby wyjść z Grimmuald Place 12, a było dobrze po pierwszej w nocy. Tak naprawdę to można było powiedzieć, że już dzisiaj wykonają pierwsze zadanie.

− Ja też, stary – przyznał się Scorpius. Nie musiał kłamać, nie Albusowi, z którym przyjaźnił się od sześciu lat. Usłyszał jak chłopak cicho westchnął i przeklął pod nosem. Pewnie siedział na krawężniku przy domu, bo nie chciało mu się nigdzie iść.

− Ale musisz przyznać, że pomysł z fajerwerkami jest świetny.

Scorpius prychnął. Obmyślali ten pomysł kilka godzin przez co Calista stwierdziła, że będzie nocować w Luton u Cynthi, bo nie miała zamiaru tłuc się autobusem o tej godzinie. Pewnie teraz leżały w łóżku i gadały o pierdołach.

− Wszystko się uda Al – powiedział pewnie. Wiedział, że Potter nie lubił jak się go tak nazywało. I może Scorpius zrobił to, by trochę go wkurzyć. – A teraz idź spać. Spotykamy się u Zabiniego o trzynastej? – upewnił się jeszcze raz.

− Tak, tak – potwierdził Potter. – Dobranoc. 



****

Mamy pierwsze zadanie! Na dniach zacznę gruntownie poprawiać błędy i zapis dialogów w poprzednich rozdziałach. 

Piszcie jak wrażenia :D 

Do następnego, 

Demetria1050 

Wyścig życia || Nowe Pokolenie - Harry PotterWhere stories live. Discover now