4.1 Wyznania kasjerszy i kota

189 30 86
                                    

– Co za gówno!

Kot ziewnął i leniwie podniósł łeb z podłogi.

– Ciszej, niektórzy prrróbują spać.

– Mogłeś ustawić się lewym uchem do podłogi – wydukała Halinka, zamykając za sobą drzwi i wieszając na haczyku swój kremowy płaszcz.

– Mogłem. – Szarik westchnął. – Powiedz mi przynajmniej, że masz towar.

Halinka przewróciła oczami, po czym wyjęła z torby paczkę suszonej kocimiętki. Szarik w mig znalazł się tuż przy jej łydkach, o które następnie otarł się z elegancją i brakiem godności.

– Tym razem to nie zadziała – burknęła. – Potrzebuję się wygadać.

– A niech mnie...

– W dodatku podzielę to na porcje. Poprzednim razem wciągnąłeś naraz całą paczkę, a potem nie dałeś mi spać.

– Sądziłem, że zainteresuje cię fakt, że w twoim mieszkaniu pojawiła się ośmiorrrnica...

– Szarik, już to przerabialiśmy. To był zwykły wieszak.

– Z mackami.

– Żelaznymi haczykami. – Halinka poczuła drażniący gorąc, rezonujący przez całe ciało. – Szarik, nie denerwuj mnie.

Kot prychnął i udał się do lodówki. Wprawnie otworzył drzwi, wskoczył na półkę i chwycił w zęby buteleczkę piwa "Hurdur". Ostrożnie zeskoczył na ziemię, po czym wdrapał się na stół.

– Gap się, ile chcesz – oznajmił, zrywając zębami kapsel. – Nie mam zamiaru tego słuchać o suchym pysku.

Halinka przedrzeźniała bezgłośnie jego słowa, popychając mimikę twarzy do granic możliwości. Wyjęła z otwartej lodówki piwo i zamknęła ją z trzaśnięciem.

– Ale to ostatnie! – miauknął żałośnie kot.

– Skoro ty pijesz, to i ja mogę.

– Ale to ostatnie!

– Szarik, ja też mam swoje potrzeby. A tak poza tym sam wiesz, że powinieneś ograniczać.

– Nie mów mi, jak mam żyć!

– Ryby i koty głosu nie mają.

– A myślałem, że to ja mam problemy ze słuchem...

– Bo to prawda. Jeśli o mnie chodzi, wygląda na to, że mam na pieńku z poczytalnością.

– A ty dalej o tym... Już ci przecież mówiłem, że nie zwariowałaś. Nie ufasz mi?

Halinka przyjrzała się podejrzliwie rudemu kotu, który wsadził szyjkę butelki do pyszczka i łapczywie chłeptał piwo.

– Może nalać ci do miseczki?

– Nie trzeba. – Z wnęrza kota wydostało się siarczyste beknięcio-miauknięcie. – Ale kupisz mi później więcej?

– Kupię – skapitulowała. – Czy teraz mnie wysłuchasz?

– Czekaj. – Szarik upił sowity łyk. – No dobra. Wal.

– No więc Baśka i Hela wyciągnęły mnie ze sobą do kina...

– To już wiem. – Ogon kota uderzał regularnie o blat.

Halinka poczęstowała się alkoholem. Jej paznokcie mimowolnie, ale mozolnie pracowały nad zdarciem nalepki z napisem "Hurdur! Piwo niejasne, czy to jasne?".

– Mówiły, że to będzie fantastyka naukowa – podjęła. – A ja głupia im uwierzyłem.

– Rrromans?

Niebywały przypadek Haliny UlańskiejWhere stories live. Discover now