9.1 Czerwona szminka

86 15 70
                                    

Halinka nie potrafiła oderwać wzroku od olbrzymiego pionka przypominającego kolosalną pigułkę, który szybował nad nią.

HUK.

Pionek wylądował z powrotem na szachownicy, gdy Halinka ledwo zachowała równowagę. Ile to ważyło?!

– Halinka!

– C-co? – zapytała.

– Przeciwnik wykonał na tobie bicie – oznajmiła Aneta. – Musisz zejść.

– A tak...

Halinka udała się do drużyny zgrupowanej pod zakratowanym tunelem. Zerknęła raz jeszcze na olbrzymie pole gry. Czemu Szary postanowił zmajstrować sobie szachownicę wielkości boiska? Czemu zamiast szachów umieścił tam kolosalne warcaby?! Szybko policzyła pionki Anety. Jeden, dwa, trzy!? I to wszystko? Zaraz to przegra!

– D cztery bicie na B sześć, kolejne bicie na D osiem, kolejne bicie na F sześć i ostatnie bicie na H osiem.

Cały pokój dygotał wraz z podskakującym czarnym pionkiem. Niemniej, gdy ten się wreszcie zatrzymał, z głośników uderzyły fanfary. Halinka próbowała powstrzymać się przed kiwnięciem pełnym uznania, lecz okazało się to silniejsze od niej. Aneta zakończyła grę jednym ruchem!

Krata zaczęła się unosić w akompaniamencie okropnego zgrzytania. Dopiero po chwili Halinka się zorientowała, że źródłem dźwięku ciągle był głośnik. Przyjrzała się tunelowi po drugiej stronie. Widziała jaskrawe światło na samym końcu. Ciągle pamiętała ostatnie słowa dziadka, który twierdził, że nigdy nie powinno się iść w stronę światła. Szkoda, że sam nie posłuchał.

– Dałaś czadu!

– Ocień haraszo!

Niedźwiedzica parsknęła przyjaźnie.

Halinka obejrzała się. Aneta stała w środku drużyny i się gapiła na nią wyczekująco.

– Dobra robota – pochwaliła Halinka.

– Przyznaj, że nie spodziewałaś się tego po mnie.

– Przyz...

– W gimnazjum wygrałam turniej szachowy! A w liceum... już nie. – Aneta dotknęła swoich jasnych włosów. – Koleżanki mówiły, że tak nie wypada. Pewnie też tak uważasz, co?!

– Nie, ja przecież...

– Dlatego grałam przez Internet! W szachy i warcaby. Ciągle jestem w pierwszej dziesiątce na „Krupniku"! Zdziwiona?

– Owsze...

– I owszem! Dalej gram! I nie wstydzę się...

– NO DAJŻE MI KURNA COŚ POWIEDZIEĆ! – Halinka odchrząknęła. – To po kolei. Przyznaję. Nie, ja przecież nic takiego nie powiedziałam. Owszem. A teraz wystarczy smętnego monologu o przeszłości. Skupmy się lepiej na teraźniejszości. – Wskazała tunel. – Mam złe przeczucia co do dalszej drogi.

– Jeśli będzie tam kolejna gra planszowa... – Aneta dźgnęła się kciukiem w pierś.

– Biorę na siebie każdą mrrrybkę, która odważy się nam stanąć na drodze – zapewnił Szarik.

Trener natomiast uniósł pięść. Ten gest najbardziej dodawał otuchy. Halinka jeszcze nigdy nie widziała, żeby Wasilij przegrał, a przecież niekiedy sparował się z całą sekcją naraz. Uklęknęła przy Maszy i poprawiła wiązania skrzynki z wódką. Chyba gotowi...

Pierwsza weszła do tunelu. Liniowe żarówki kojarzyły się ze szpitalem, a już zwłaszcza, gdy zaczynały mrugać. Przejście było nieco zbyt niskie dla Wasilija, więc musiał pochylić głowę, by nie szorować nią po suficie. Im dłużej Halinka kroczyła przed siebie, tym bardziej niepokoiły ją narastające hałasy. Przypominały okrzyki kibiców na stadionie piłki nożnej. Czyżby kolejnym wyzwaniem będzie mecz? Ciekawe, kiedy ostatni raz kopnęła piłką. Piętnaście lat temu? Chyba więcej.

Niebywały przypadek Haliny UlańskiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz