35 Morderstwo

47 9 42
                                    


– Długo nie wraca – zauważyła po raz kolejny Elein Wilhelm.

– Lord Andre wybrał się do lochów straży, a nie na spacer – odparował Orion i pociągnął z kufla. – Nawet przy jego koneksjach chwilę to zajmie.

Halinka milcząco udała się w jego ślady. Piwo smakowało kwaśnie i podle, ale znośnie. Zresztą w takim miejscu nie miała odwagi poprosić o szklankę wody. Kto wie, czy karczmarz już odkrył uzdatnianie przez choćby i najzwyklejsze gotowanie? Łypnęła na ladę, za którą chudy mężczyzna o sterczących niemal kreskówkowo uszach przecierał brudną szmatą drewniane i gliniane kufle. Raczej nie...

Z okrzyków zapijaczonego rycerstwa zdążyła się zorientować, że gospodarz nazywał się Leo i gdyby miała ku temu nastrój, zapewne powiedziałaby mu, że jego przybytek gwałci wszelkie współczesne normy sanitarne. Nie zrozumiałby zapewne ani słowa, ale ktoś musiał to zacząć! No bo na przykład pijana masa rycerska przy stoliku obok rotowała się już czwarty raz, a nikt się nie pofatygował, by przetrzeć blat zabrudzony piwem i zupą z buraków (niestety istniała też możliwość, że była to zaschnięta krew). W dodatku całe oświetlenie bazowało na świeczkach, które widziała niemal wszędzie. Niby klimatycznie, ale przy tylu pijanych mordach, to się prosiło o kłopoty! Zwłaszcza że niemal całe wyposażenie gospody bazowało na drewnie, wliczając w to ściany i słupy nośne. Właściwie jedyną zaletą karczmy „Gruby Smok" stanowiła jej lokalizacja – na wprost budynku straży, w którego lochach aktualnie przetrzymywali Olafa. To też tłumaczyło, dlaczego kręciło się tu tak wielu nietrzeźwych zbrojnych królewskich.

– Mam dosyć siedzenie w brudnej chuście – mruknęła Aneta.

– Wolisz, żeby znowu zalecali się do ciebie pijani rycerze? – odparła Halinka.

Aneta spuściła nos.

– Tak właśnie sądziłam. – Halinka wychyliła się i pstryknęła rękę Oriona, która spokojnie spoczywała przy glinianym kuflu. Rycerz przestał się rozglądać i znowu skupił się na niej. – Twój przyjaciel nie zabiłby Arda, prawda?

– Oczywiście, że nie! – oburzyła się Elein, nie dając tym samym dojść Orionowi do słowa. – Olaf bywa czasem irracjonalny, ale nie aż tak, żeby zamordować kompletnie przypadkową osobę.

– Może zrobił to w samoobronie? – zasugerował Brajanek.

– Powiedziałby nam – odparł Orion. – Gdy go aresztowali, był równie zaskoczony, jak my wszyscy.

– Aneto... – Halinka zmarszczyła czoło.

– Tak?

– Gadałaś z Ardem, gdy byliśmy u szewca. Czy mówił coś, co pomogłoby nam w znalezieniu jego mordercy?

– Strasznie się nie lubił z tym całym Arturem – zauważył Brajanek.

– To fakt, ale chodziło mi o jakiś mniej oczywisty trop – odparła.

Aneta pokręciła głową.

– A zatem zaczniemy od sprawdzenia Artura herbu Czapla – postanowiła Halinka.

– Czekajcie. – Elein wychynęła z drugiej strony stołu. – Tego rodu Czapli? – dodała szeptem.

– To jest ich kilka? – zdziwiła się Halinka.

– Nie wydaje mi się...

– No to raczej tego.

Nie to chciałaś powiedzieć. Chciałaś powiedzieć: to, co się głupio pytasz?
Halinka próbowała przegonić z myśli natrętny chichot. Udało się połowicznie.

Niebywały przypadek Haliny UlańskiejWhere stories live. Discover now