62 Wybraniec

17 5 18
                                    

- To, co z tym wszystkim robimy? - zapytał Orion.

Halinka nie odpowiedziała od razu. Wpierw rozejrzała się po ogromnej sali, którą magowie użyczyli jej drużynie na potrzeby noclegu. Na co dzień zapewne służyła do jakichś wielkich zebrań. Potrafiła na przykład wyobrazić ogromne stoły, przy których mogli się posilać magowie, choć to akurat skojarzenie zdecydowanie brało się ze zbytniego skażenia jej umysłu serią „Brudny Harry Portier". Wrażenie książkowego déjà vu wzmagało podwyższenie-scena z krzesłem, które przypominało tron. Nie musiała się specjalnie wysilać, by zobrazować tam starego czarodzieja o brodzie sięgającej kolan, który z jakiegoś powodu ciągle krzyczał „CISZA".

- Halinka? - Surbi pociągnął ją za rękaw.

Dzięki temu znowu skupiła się na swojej drużynie. Wszyscy już siedzieli na swoich łóżkach, lecz nikt się nie zadomowił. Czekali na jej decyzję.

- Jeszcze nie wiem - mruknęła. - Czarodzieje współpracują z dżinem, co oznacza, że możemy być podsłuchiwani.

Zamilkła, by zebrać myśli. Coraz mniej jej się to wszystko podobało. Niby misja od początku nie zapowiadała się łatwo, lecz pojawienie się dżina windowało poprzeczkę. Tylko w jaki sposób się wycofać? Gdyby spróbowała ewakuować kilku członków drużyny przy pomocy portali, zapewne padłaby bez sił przed obliczem wroga. Dodatkowo te całe rozważania coraz bardziej ją wyczerpywały. Ile by dała, by móc po prostu położyć się w swoim pokoju, obejrzeć serial i...

- Surbi, pady...

- Chcesz ćwiczyć właśnie teraz?! - zirytował się J-baba.

- Rzadko się z nim zgadzam, ale to faktycznie kiepski moment - mruknęła Elein.

Halinka otworzyła usta i je zamknęła. Niedobrze. Już nawet nie chciało jej się nikomu niczego udowadniać.

- Może najpierw skończymy planować? - zasugerował Olaf.

Na szczęście Surbi nie zadawał pytań. Po prostu wyjął ćwiczebny sprzęt i przywołał ją gestem. Halinka z trudem wstała na nogi i odeszła wraz z nim na bok. Zrobiła kilka głębszych wdechów i wydechów, by zmusić się do oddania pierwszego uderzenia. Kolejne przyszły nieco łatwiej, choć ciągle na siłę.

- Wasilij mówi, że macie stąd uciekać i to natychmiast - skwitowała Sandra w jej kieszeni.

Halinka przemilczała. Jeszcze nie miała na to sił. Po prostu tłukła pady.

- Szarik natomiast kazał mi przekazać, że powinnaś odnaleźć Swietłanę - wznowiła Sandra.

Pięknie. Nie mieli nawet wspólnego frontu. Czyli cała odpowiedzialność znowu spoczywała na jej barkach. Ta realizacja sprawiła, że zatrzymała się w pół uderzenia.

- Surbi... - szepnęła. - Co ja do licha powinnam zrobić?

- Dasz radę uciec? - zapytał.

- Nie wiem - odparowała szczerze. - Raczej nie z wami wszystkimi. A bez was nie chcę.

- Tak myślałem. - Surbi stuknął ją lekko padem, zmuszając do uniesienia rąk. - W takim razie zostaje nam granie zgodnie z planem czarodziejów, a przynajmniej do momentu aż znajdziemy okazję do ucieczki.

- Prawda. - Uderzyła słabo w pad. - Tylko jak im to wyjaśnić? - Wskazała głową zniecierpliwioną drużynę.

- Zostaw to mi.

- To nie wszystko - ciągnęła Halinka. - Wasilij i reszta nadal czekają, sam wiesz gdzie. Nie wiedzą, co zrobić i ja też nie wiem.

Surbi zatrzymał się, ściągnął pad treningowy i sięgnął do kieszeni Halinki. Ostrożnie wyjął buteleczkę z Sandrą, którą wręczył Halinie.

Niebywały przypadek Haliny UlańskiejWhere stories live. Discover now