51 Fantom

23 7 22
                                    

– To którędy idziemy? – zapytał Szarik.

Orion wzruszył ramionami. Czuł się obco i niewygodnie. Nijak nie potrafił się przyzwyczaić do nowych karwaszy, naramienników i nagolenników, podobnie zresztą, jak i Elein, choć chciał wierzyć, że sam miał nieco mniej grobową minę.

– Prrroponuję zacząć od tego przejścia. – Szarik wskazał łapką na półkolistą framugę po lewej stronie. – Tam jeszcze nie byliśmy.

– Niech będzie – zgodził się Orion.

Musiał przyznać, że o wiele przyjemniej spacerowało się po kamieniach, gdy śmierć nie deptała po piętach. Podziemne jeziorka przyjemnie koiło wzrok swoją poświatą. Stłumił ziewnięcie. Chyba zmęczenie zrobiło swoje, gdyż zdecydowanie za bardzo się rozluźnił. Rozejrzał się po drużynie. Jeszcze nie przyzwyczaił się do jej nowego składu, a konkretnie faktu, że ilość zwierząt przewyższała ilość ludzi. Szarik nie potrafił zdecydować na kim jechać, więc okazjonalnie przeskakiwał z Falafela na Maszę (lub na odwrót), by następnie spróbować położyć się na ich plecach, a po chwili nie znaleźć w tym ukojenia. Elein milczała, jak gdyby ktoś zaszył jej usta, choć to wcale nie dziwiło, dostrzegał wszak okazjonalne spojrzenia, którymi mierzyła zarówno swój ubiór, jak i jego. Musiał przyznać, że obecność elementów pancerza Czarnego Rycerza również rzutowała i na jego humor, jak gdyby przepędzony koszmar, zamiast rozproszyć się, osiadł na jego skórze na dobre. Oby wydostali się z tego świata jak najszybciej!

– I jak? – zapytał, gdy wreszcie dotarli do wejścia do tunelu.

– Śmierdzi grzybem – odparował kot.

Masza warknęła.

– To faktycznie pachnie jak zejście do lochu – zgodził się Szarik. – Byłaś w więzieniu Szarego. Pamiętasz to miejsce?

Niedźwiedzica wzruszyła ramionami.

– No tak... zapomniałem, że straciłaś przytomność, gdy cię tam zabierrrali – mruknął kot.

– No dobrze – podjął Orion. – Zmieniamy szyk. Najmniejsi pójdą z przodu. Potem będę ja, bo mogę was osłonić mieczem. Dalej Masza, a na końcu Elein jako straż tylna

Nikt nie protestował. Falafel i Szarik ruszyli przez przejście. Orion dobył miecza i udał się za nimi. Faktycznie natychmiast napotkali schody, które prowadziły w dół. Ceglane ściany trzymały chłód, który przyjemnie koił sińce i otłuczenia. Może tak na chwilę po prostu usiąść na schodku? Zanim zdążył się namyślić, Masza pośpieszyła go prychnięciem.

Wkrótce schody się skończyły. Przed nimi ciągnął się długi tunel, który na szczęście również oświetlono sztucznymi pochodniami.

Masza warknęła.

– Mówi, że zaczyna wyglądać znajomo – przetłumaczył Szarik.

– Idziemy – mruknął Orion. – Szyk bez zmian.

Długi tunel, wkrótce doczekał się prostopadłej odnogi, którą tymczasowo zignorowali. Mimo że starali się poruszać cicho, nawet najlżejszy krok niósł się echem przez całą okolicę. Przynajmniej wilgotne powietrze przyjemnie schładzało siniaki.

– Czy jest tu ktoś?!

Orion zamarł i na wszelki wypadek rozejrzał się po swojej drużynie. Nikt nie powiedział ani słowa.

– Co robimy? – szepnęła Elein.

Orion się zawahał. Tunel nie dawał za dużo miejsca na użycie dwuręcznego miecza. Nie pokusiłby się oczywiście o to, by nazwać broń Elein kompletnie bezużyteczną, lecz zdecydowanie nie miała tu dobrego pola do manewru.

Niebywały przypadek Haliny UlańskiejWhere stories live. Discover now