57 Czarna Iskra

23 6 4
                                    

Surbi wszedł do tego, co zostało z pomieszczenia. W tej chwili nie potrafił już nawet ocenić, do czego służyło, gdyż z mebli zostały same strzępy, a ściany i sufit jakby wyparowały. Nie rozumiał też jakim cudem ocalały fragment podłogi, który dryfował samotnie wśród gwiazd, był tak dobrze oświetlony. Nie dostrzegł żadnej świeczki, pochodni czy lampy. Dwie kobiety lewitujące niepokojąco nad drewnianą posadzką również nie błyszczały, a przynajmniej nie dosłownie.

– Halinka! – ucieszył się. – W końcu cię znalazłem!

Usiłował postawić kolejny krok, ale jego stopy oderwały się od ziemi. Musiał przytrzymać się framugi, inaczej oddryfowałby w kierunku gwiazd. Powinno go to zaskoczyć, lecz dziwactwa towarzyszyły Halinie zbyt często.

– Jak zwykle najpierw martwisz się o nią. – Ego już sunęła w jego stronę. Z jakiegoś powodu robiła to w powietrzu i do góry nogami.

– Wiedziałem, że ty masz się dobrze – odgryzł się Surbi. – Sama zatrzasnęłaś mi drzwi przed nosem.

– Nie chciałam, by stała ci się krzywda – tłumaczyła się Ego. – Już dawno mogłeś bezpiecznie zawrócić do bunkra. Specjalnie zostawiłam otwarte przejście.

– Mówisz? Ale skoro jesteście tu obie, raczej nic złego już mnie nie spotka, prawda?

Ego łypnęła kątem oka na Halinę.

– Wracaj do bunkra – zażądała. – Ona i ja... Musimy coś załatwić.

– Walczycie, prawda?! – krzyknął Surbi do Halinki.

– Walczymy – odpowiedziała bez krztyny entuzjazmu.

– Skarżypyta! – Ego obróciła się i pokazała język.

– Surbi, wracaj – poprosiła Halinka. – Próbowałam już jej przemówić do rozumu, ale nic z tego.

– Przed chwilą przyłożyłaś mi gigantycznym klapkiem – odparowała Ego.

– I kto teraz jest skarżypytą, co? – prychnęła Halinka. – Zrobiłam to na twoje życzenie.

– A jak każę ci skakać z klifu, też to zrobisz? – zakpiła Ego.

Halinka warknęła coś pełnego frustracji, po czym odchrząknęła:

– Ku twojej wiadomości, żałuję, że cię uderzyłam.

– Świetnie. – Surbi dałby wiele, by móc klasnąć w dłonie, lecz musiał gorączkowo trzymać się framugi. – Przynajmniej jedna z was chce to zakończyć pokojowo. W takim razie muszę przekonać wyłącznie Ego. To wiele ułatwia.

– Tylko że mówisz tu o Ego – zauważyła Halinka.

– To zabrzmiało, jakby przekonywanie ciebie miało być łatwiejsze – odparowała Ego.

Surbi w duchu przytaknął.

– On też się ze mną zgadza. – Ego wskazała go palcem.

No tak, przecież ciągle nie odzyskał prywatności myśli...

– Surbi, mówię poważnie. – Arogancki uśmieszek Ego nagle zniknął. Patrzyła się na niego zielonymi oczami pełnymi powagi. – Ta walka jest nieunikniona. Wracaj do bunkra – rozkazała.

– Nie mogę. – Surbi wzruszył ramionami. – Nie chcę, byście walczyły.

– Nie pozostawiasz mi wyboru – zasmuciła się Ego, po czym wskazała go palcem. – Wybacz.

Surbi mrugnął oczami, co okazało się koszmarnym błędem, gdyż przegapił, w jaki sposób wylądował w wielkiej złotej klatce, która górowała nad zanikającym kawałkiem drewnianej podłogi. Tyle dobrze, że ciągle widział obie kobiety (choć tak właściwie jedną).

Niebywały przypadek Haliny UlańskiejDonde viven las historias. Descúbrelo ahora