Wkrótce dotarli do przestronnego holu o wystroju pełnym „Grecji", „Królowej Wiktorii" oraz „komunizmu Griszy". Po drodze musieli zmierzyć się jeszcze z pięcioma przeciwnikami, z czego tylko jeden dobył pałkę. Niestety starcia okazały się tak nudne, że cała adrenalina, którą Halinka uzbierała w sobie podczas pojedynku z wampirem, zdążyła zniknąć bezpowrotnie. Zerknęła na kolejną grupę ochroniarzy niemal z politowaniem. Biegli w objęcia zguby z samobójczą determinacją. Nie chciała na to patrzeć. Usiadła na szerokich schodach, studiując palce u stóp, gdy jej drużyna anihilowała przybyłych. Z przykrością dostrzegła, że pod paznokciami zebrało się nieco brudu. To musiało się zdarzyć, gdy przemykali przez ogród...
Jeden z napastników, podskoczył do niej i się zamachnął. Uniosła oczy, ale się nie ruszyła. Napastnik zamachnął się jeszcze bardziej.
– No dalej – ponagliła. – Uderz.
Chłopak speszył się i zamiast zadać cios, podrapał się w łysą potylicę.
– Czemu się wahasz? – zapytała.
– No bo... Nie chcę bić kobiety – przyznał ochroniarz.
– A potrafiłbyś?
– Sam nie wiem... – Chłopak oklapł na schodki i schował twarz w dłoniach. – Nie tak wychowała mnie mamusia...
Halinka poklepała go po plecach.
– Pracowanie dla Szarego to jakiś koszmar – wyznał. – Wszystko jest jakieś takie dziwne, głupie i bez sensu...
– Czemu nie odejdziesz? – zapytała.
– Bardzo chcę, ale... – Chłopak wzruszył ramionami. – Cholerny kontrakt...
– Jeśli mnie nie powstrzymasz, jutro nie będziesz miał pracy – zapewniła.
Chłopak wyprostował się i spojrzał na Halinkę z pełnym skupieniem. Na jego ustach pojawił się nieśmiały uśmiech.
– Naprawdę? – Entuzjazm widoczny na jego twarzy niepokoił. – Naprawdę?!
– Dość!
Halinka znalazła wzrokiem właściciela głosu. Wyglądał jak kiczowaty włoski gangster z pierwszego lepszego filmu mafijnego. Zrobiłby groźniejsze wrażenie, gdyby nie klęczał na kolanach z dłońmi złożonymi jak do modlitwy. Tyle że zamiast ołtarza górował nad nim Wasilij. Jedyną rzeczą zaskakującą w „Panu Gangusie" była jego gładko zalizana fryzura, która przetrwała próbę pięści i kociego pazura. Musiał używać żelu co najmniej tak trwałego, jak beton.
– Panie Stanisławie! – Chłopak poderwał się i podbiegł do mężczyzny.
– Cicho ty... – syknął Stanisław. – Ten... Jak ci tam było?
– Ciągle pan nie zapamiętał? – żachnął się chłopak.
– Jesteś zbyt generyczny – odburknął Stanisław, po czym zwrócił się z powrotem do trenera. – Szanowny Baba Jaga...
– Jestem Wasilij.
– Baba Jaga? – Halinka wskoczyła na nogi.
– Ksywka z czasów studiów – mruknął Wasilij. – Nie sądziłem, że po tylu latach ktoś nadal będzie jej używał... Skąd ją znasz?
– S-studiowaliśmy razem – wyznał Stanisław.
– Nie kojarzę cię.
– Bo głównie razem piliśmy.
– Hmmm... – Wasilij chwycił Stanisława za barki i postawił do pionu bez żadnego wysiłku. – Udowodnij, że razem piliśmy. – Przywołał Maszę machnięciem ręki i sięgnął do kraty. Chwycił dwie butelki. Jedną podał Stanisławowi. – Bruderschaft.
YOU ARE READING
Niebywały przypadek Haliny Ulańskiej
ספרות לנערותNazywam się Halina Ulańska i jestem ostatnią normalną osobą na nienormalnym świecie. Bo czy można nazwać „normalną" rzeczywistość, w której przystojnych milionerów spotyka się na każdym rogu, niedźwiedzie walczą w oktagonie, a domowe zwierzątka gada...