Smutna rzeczywistość.

51 7 2
                                    


Oczami Laury.

Lydia siedzi przy oknie uśmiechając się i wypatrując pierwszą gwiazdkę. Nie może się doczekać, kiedy zasiądziemy do Wigilijnej kolacji. Ja i Daryl urzędujemy w kuchni ja gotuję, a on jak zwykle próbuje wszystkiego. Twierdzi, że musi spróbować, żeby mieć pewność, że wszystko jest pyszne. Stresuje się, bo to pierwsze święta u nas. Pewnie lada moment zjawi się Abraham w stroju Mikołaja i będzie rozdawał dzieciakom prezenty. Shasha pewnie będzie śmiała się do łez, a Inez będzie go obserwować. Nie wiem jak udaje im się to ukryć, że dzieciaki do tej pory nie wiedzą, że Abe robi za Mikołaja. Lupita upiekła przepyszny piernik,a ja i Rosita musiałyśmy go strzec,bo wszyscy stali się koneserami ciast. Chwila nieuwagi i zostałyby tylko okruszki.

-Wszystko wygląda idealnie.- Zachwyca się Carol, która pomaga nam w kuchni.- Uwielbiam święta. Wszyscy są tacy uśmiechnięci.

-W szczególności Glenn ten gość cieszy się jak dziecko. Nie zdziwię się jak usiądzie Mikołajowi na kolana, powie, że był grzeczny i chce prezent.- Wtrąca Siddiq.

-Podobno każdy ma coś z dziecka.- Lupita opiera głowę na ramieniu Mateo.

-Ja i tak pociągnę Mikołaja za brodę. Jak można mieć taką długą?- Inez opiera rączki na biodrach i szeroko się uśmiecha.

-Jak go pociągniesz to będzie go bolało.

-Nie ma szans. Ta broda nie może być prawdziwa.

-A Eugen? Widziałaś jego włosy? Jeśli faceci mogą zapuścić takie długie włosy to brodę pewnie też.

-Nikt nie ma takiej długiej brody. Nawet Rick nigdy nie miał, aż takiej.

-Lepiej wypatruj pierwszej gwiazdki i patrz czy Mikołaj leci.- Dziewczynka wybiega z kuchni wesoło się śmiejąc.

-Dzieciaki uznały, że Shiva powinna być elfem. Ciężko było im wytłumaczyć, że ona nie lubi przebieranek.- Uśmiechnęłam się pod nosem. Dzieci ciągle mnie zaskakują. Wiem, że mają wybujałą wyobraźnię, ale chęć przebrania tygrysa to chyba zbyt wiele. Rozlega się wesoły okrzyk i wiem, że Abraham właśnie przyszedł przebrany za Mikołaja. Wygląda komicznie w tym stroju i sztucznym brzuchu, którego skonstruował mu Eugen. Zgodnie stwierdzili, że Mikołaj jest przesłodkim grubaskiem więc nie może wejść umięśniony koleś z brodą. Siedzieli przy tym długi czas. Kiedy przyszedł przebrany po raz pierwszy myślałam, że nasz mózgowiec zejdzie na zawał. Wydawało mi się, że kazał mu się nauczyć co ma mówić. Kiedy zabrakło jednego słowa kręcił głową. Na całe szczęście żadne z dzieciaków nie domyśliło się co jest grane. Były zbyt zajęte Mikołajem. W końcu świat wygląda normalnie każdy z nas ma pracę, dzieci chodzą do szkoły, my mieszkamy w jednym mieście niedaleko siebie nie ma już zombie. To stało się przeszłością i kiedyś opowiemy o tym swoim wnukom. Pewnie będzie to brzmiało niczym bajka. Gdybym tego nie przeżyła na własnej skórze nie uwierzyłabym, że zmarli powstali z grobów. Tak to część nas, o której nigdy nie zapomnimy. Musiało minąć wiele lat, żebym odłożyła łuk, a Daryl kusze. Masę pracy nad sobą, żeby nie zrywać się na każdy szmer, żeby nie mylić pijanych z zarażonymi. I pomyśleć, że apokalipsę pomógł zakończyć Eugen. Pracował dniami i nocami robił co mógł, żeby znaleźć lek i to się udało. Wystarczyła szczepionka, a żywy trup już nie chodził. Wszyscy, powoli staraliśmy się ich zneutralizować. Alexandria oraz Wzgórze powoli każdego, którego napotkaliśmy. W końcu szczęście się do nas uśmiechnęło, bo znaleźliśmy grupę liczącą ogrom osób. Mieli samoloty, znali się na robocie i wspólnie doprowadziliśmy świat do normalności. Rząd powstał na nowo, wysłał specjalną grupę, która ma unieszkodliwiać niedobitków. Początki były trudne szczególnie z adopcją Lydi. Rozważaliśmy kłamstwo, że jest naszą córką, ale to było zbyt ryzykowne. Na całe szczęście wszystkie służby poszły nam na rękę, a Lydia została naszą córką. Nie wiem co z Alfą, kiedy sztywni zaczęli znikać ona również wyparowała. Rick, który jest szeryfem wydał za nią list gończy na podstawie rysopisu, ale nikt jej nie widział. Wrócenie do normalności i normalnego życia było trudniejsze niż przyzwyczajenie się do apokalipsy. Dzieci, które urodziły się podczas jej trwania miały najtrudniej. Bały się dosłownie wszystkiego i o wielu rzeczach nie wiedziały. Telewizor, radio, komputer to były dla nich zupełne nowości. Patrzyły się na to jakby pochodziło z kosmosu. Cóż najważniejsze, że wszyscy wyszliśmy z tego cało i, że świat wrócił do normalności. Oby rząd już nigdy więcej nie próbował robić eksperymentów. Sądzę, że nie odważą się patrząc na wyroki, jakie dostali ludzie za to odpowiedzialni. Mam wrażenie, że cały świat śledził te rozprawy. Sprawcy zostali surowo ukarani, a my mogliśmy odetchnąć z ulgą, że żaden z nich nie będzie próbował zrobić ponownie tego samego.

-Super. Prąd wysiadł.- Skrzywiłam się, kiedy dotarło do mnie, że jest ciemno. To się zdarza odbudowanie świata nie jest takie proste jak mogłoby się wydawać.- Daryl prąd!- Pewnie jak zwykle pali papierosa na ganku i uznał, że prąd zaczeka. Przecież papieros sam się nie wypali, a to nie zając więc nie ucieknie.- No dobra zobaczymy czy pani Dixon poradzi sobie z czymś takim jak korki.- Uśmiechnęłam się pod nosem. Zrobiłam krok do przodu i poczułam,że coś jest nie tak. Nie mam na sobie długiej, pudrowej sukienki, a w moim ręku nie ma kieliszka z czerwonym winem. Zamiast tego mam ubrane stare adidasy, brudne spodnie, a w moim ręku znajduje się łuk. Nie jestem nawet w domu szybko dociera do mnie, że to las. Moje serce przyspiesza, a zimny pot zalewa moje ciało, robi mi się nie dobrze. Rozglądam się, a do moich uszu dociera tylko" Laura uciekaj". To Dante, rzucam się do biegu, tylko przez krótką chwilę widzę jak on rzuca się na napastników. Wiem już, że to szeptacze. Biegnę najszybciej jak umiem, gałęzie drzew uderzają w moją buzię. Muszę ściągnąć pomoc za wszelką cenę. Dlaczego nas zaatakowali przecież nie weszliśmy na ich teren? Czuje ogromny ból w łydce, który sprawia, że upadam. Łapię się za bolące miejsce i czuję, że w nodze tkwi strzała. Próbuję owinąć rękawem, który zerwałam z koszuli. Później jest już tylko ciemność, ale nie umiem określić ile trwa. Czuję, że moje ubranie przemięka od wody. Zaraz po tym widzę oślepiające mnie światło.

-Laura.- To Daryl poznałam go po głosie. Nie mam mokrych ubrań, jest mi ciepło i czuję się bezpiecznie. To wszystko sprawia, że jestem zdezorientowana. Chciałabym coś powiedzieć, ale nie wychodzi mi to.

-Nie mów nic. Twoja krtań może być uszkodzona.- Siddiq uśmiecha się do mnie, a ja swój wzrok kieruje na kroplówkę. I wiem już, dlaczego tu jestem. Łzy spływają po policzkach.

I gotta go my own wayWhere stories live. Discover now