Ślub

98 6 3
                                    


Oczami Laury.

Moja ręka była w pełni sprawna. Przygotowania do ślubu zakończyły się. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Lydia i pozostałe dziewczyny odwaliły kawał świetnej roboty. Wszystko wyglądało bajecznie. Stoję ubrana w białą suknię, Rosita wpina mi welon, a ja nie mogę uwierzyć, że to już dzisiaj. Żołądek ścisnął mi się do granic możliwości, właśnie dopadł mnie stres. Dzisiaj jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Szkoda tylko, że Morgan i pozostali nie przyjechali, chociaż byli powiadomieni. Cóż najwidoczniej mają ważniejsze sprawy na głowie. Spoglądam na Lydie, która poprawia swoją prostą, jasnoróżową sukienkę. Elvira uczesała ją w kok, dziewczyna wygląda jak miliony dolarów. Zresztą jak my wszystkie dzisiaj. Do moich uszu dochodzi odgłos trąbki to ktoś ze Wzgórza na niej grał. Wiedziałam, że to już ten czas. Otwieram drzwi,a dzieciaki sypią kwiatuszki, które zbierały cały ranek. Gabriell schludnie ubrany z księgą w ręku stoi przy przystrojonej w kolorowe kwiaty altanie. Daryl, Rick i Carl też tam są. Pogoda dzisiaj jest idealna. Na niebie nie ma ani jednej chmurki, a słońce świeci mocno. Tak jakby Ci, którzy są już na górze dawali nam znać, że w tym dniu są razem z nami i świętują z nieba. Stanęłam naprzeciwko Daryla, patrzyłam mu w oczy, a Gabriell zaczął mówić kazanie. Nie mogłam się na tym skupić, bo całkowicie pochłonęły mnie oczy kusznika.

- Laura teraz powtarzaj za mną.- Dopiero te słowa sprawiły, że się otrząsnęłam i zaczęłam powtarzać po Gabriellu.

- Ja Laura biorę ciebie Darylu za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i Wszyscy Święci.- Te słowa ledwo przeszły przez gardło. Łzy cisnęły mi się do oczu, a ja starałam się nie rozpłakać, żeby nie dostać czerwonych plam na twarzy. Często je miałam po płaczu.

-Ja Daryl biorę ciebie Lauro za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i Wszyscy Święci.- Nie udało mi się powstrzymać łez kilka z nich znalazło ujście.

Czułam się jakbym grała w jakimś filmie. Kiedy zakładaliśmy sobie obrączki to było takie nierealne. To się działo na prawdę, ale mój mózg w ogóle tego nie przyjmował. Kilka szczegółowych informacji dotarło do mnie, kiedy Gabriell powiedział, że pan młody może pocałować pannę młodą, a nasze usta zetknęły się w pocałunku. Po tym ludzie zaczęli wiwatować i zaczęło się wesele. Wszyscy jedli, pili i bawili się wyśmienicie.

-Dobrze, że nie mamy makijażu, bo mój dawno by spłynąć.- Powiedziała Rosita pociągając nosem.- Myślałam, że jestem twardsza, ale nie! Oczywiście wasza dwójka sprawiła, że się porczyałam jak bobas, który jest głodny.

-Albo zesrał się w pamera.- Wtrącił Negan.- A tak poważnie to było piękne.- Spojrzałam na mężczyznę. Widziałam w jego oczach coś na wzór bólu.- Pamiętam jak to ja stałem przed Lucille i ślubowałem jej to wszystko. Szkoda tylko, że wierności nie umiałem dotrzymać. A ty.- Wskazał na Daryla.- Nie łam obietnic, jakie tu złożyłeś. Nie ważne czy wierzysz w Boga, czy nie. Po prostu ich nie łam. A i gratulacje.- To było dziwne, kiedy Negan nas uściskał.

-Jestem taka dumna. W końcu ze zbuntowanego dzieciaka zmieniłeś się w poważnego mężczyznę.- Carol w objęciach Ezekiela podeszła do nas.

-A wy? Zaręczyny mieliście już dawno.

-Laura spokojnie. I na nas przyjdzie czas.- Ezekiel uśmiechną się do nas, a następnie uścisnęliśmy się.

-Muszę wszystkich na chwilę przeprosić. Porywam żonę.- Odeszliśmy dalej, od ludzi, którzy się bawili. Usiedliśmy na jednej z ławek, która również została przystrojona. Ludzie odwalili kawał dobrej roboty. Zadbali o każdy nawet najmniejszy szczegół.

-Co jest powodem porwania?- Uśmiechnęłam się szeroko.

-Wiesz chciałem ci coś powiedzieć. Myślałem nawet, że wygłoszę to na ślubie, ale nie jestem dobry w mówieniu, a tym bardziej publicznie. Pewnie bym zapomniał co chce powiedzieć i tyle by z tego było. Chcę ci powiedzieć, że jesteś najlepszym co mnie mogło w życiu spotkać. Wiem, że nie raz przeze mnie cierpiałaś, bo ja nie umiałem zrozumieć własnych uczuć. I gdyby nie ty pewnie do tej pory nie umiałbym dostrzec co to miłość. Myślałem, że nie potrafię kochać, że to nie dla mnie. Bo jak w takim świecie można się w kimś zakochać skoro wszędzie panuje śmierć? Dopiero kiedy poznałem ciebie zrozumiałem, że jestem coś wart, że zasługuje na miłość i, że sam mogę ją komuś dać. Kocham Cię i chciałbym spędzić z tobą resztę mojego życia.

-To... uroczę.- Kolejny raz nie mogłam powstrzymać łez. Czy ja muszę być taka płaczliwa? Co się ze mną do cholery dzieje.- Znaczy... teraz to ja nie wiem co powiedzieć. Kocham cię i nie umiałabym żyć bez ciebie.- Pocałowałam go, namiętnie, nie zwracając uwagi na nic.

-Będziecie się migdalić później. Chodźcie zabawa trwa!- Krzyknął Rick, który następnie poprosił mnie do tańca. Moją uwagę przykuła Maggie, która tańczyła z jakimś gościem. Na moje oko coś zaczęło między nimi iskrzyć. I dobrze przecież jest młoda i nie musi do końca swoich dni żyć w celibacie. Jeszcze bardziej ucieszył mnie widok Pani Wilson, która tańczyła w najlepsze z osobami w podobnym wieku. Chyba widziałam, że trzyma kieliszek wina.

Oczami Daryla.

Jeszcze nie tak dawno nie byłem pewny co to miłość. Chyba mnie to nie ciekawiło. Czy wcześniej spotkałem osobę, do której coś czułem? Może ... może to była Kim. Sam nie wiem, ale pamiętam, że wcale nie czułem się przez to gorszy. Po prostu nie czułem potrzeby, żeby kogoś kochać. Teraz kiedy wracam myślami do obozu w Atlancie i kiedy zobaczyłem Laurę serce zaczęło mi bić szybciej. Nie rozumiałem wtedy dlaczego. Przecież irytowała mnie jak nikt inny wcześniej. Mimo wszystko lubiłem spędzać z nią czas i nie rozumiałem sam siebie. W końcu to tylko jakaś tam dziewczyna, a mimo wszystko ciągnęło mnie do niej. Minęło tyle czasu, a ja jestem pewny, że chcę z nią spędzić resztę życia. Nie ważne co przyniesie nam los, ważne, że przejdziemy przez to razem.

Oczami El.

Patrzyłam na bawiących się ludzi. Wszyscy byli uśmiechnięci. Dzieciaki bawiły się w berka i zrobiło się gwarno. Stoję blisko tego wszystkiego popijając kieliszek czerwonego pół słodkiego wina. Lubię ten smak nie jest za słodki i pozostawia taką gorczyke na języku. David poszedł potańczyć a jakąś blond włosom dziewczynką, która sama, dzielnie poprosiła go o taniec. Mam mętlik w głowie. Totalnie nie wiem co myśleć. Nie wiem co robić, jestem zagubiona. Muszę wszystko przemyśleć, poukładać sobie w głowie. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Zaczynam się łamać, a tak nie powinno być. Muszę w końcu coś postanowić. Nie dzisiejszej nocy, bo wino nie służy podejmowania decyzji. Ja chyba dłużej nie będę umiała odpychać Davida. Pierwszy raz w życiu komuś na mnie zależy, a ja to niszczę. Wszyscy ci ludzie przecież pomogli mi bezinteresownie. Muszę powiedzieć prawdę. Zrobię to kiedyś, dzisiaj nie będę psuła Laurze jej wesela.

I gotta go my own wayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz