Jak kamień w wodę.

141 7 0
                                    

Hejka robaczki ! Wiem, że rozdział jest krótki,alemam nadzieję, że będzie się podobał :) Dziękuję za to, żejesteście i czytacie ;) Cieszę się z każdego komentarza i każdejgwiazdki to bardzo motywuje ! Zapraszam do czytania ! ;)

Oczami Laury.

Poszukiwanie z Darylem szły sprawniej. Widział ślady, których my nie widziałyśmy. Michonne załatwiała po drodze zbłąkanych sztywnych. Było ciemno więc tym bardziej dziwiło mnie to, że Dixon był w stanie cokolwiek zauważyć.

-Tutaj jest dużo śladów.- Dixon wskazał na ziemię. Na pierwszy rzut oka nie wiele widziałam. Kiedy jednak dokładniej się przyjrzałam dostrzegłam ślady butów. Nie były zbyt wyraźne ,ale lepsze to niż nic.

-Sztywnych?-Maya przykucnęła, starając się coś dostrzec.

-Nie. Ktoś uciekał.

-To może Glenn?

-Oby, te ślady są dziwne. Tutaj jakby uciekał, a tam jakby zwolnił. Są też inne ślady. Wyglądają na ludzi, sztywni tak nie chodzą.

-Może wpadł na kogoś z grupy?

Daryl nie odpowiedział. Ruszyliśmy dalej. Trafiliśmy na kolejnego zarażonego, on również był ze Wzgórza. Zobaczyliśmy też ślady krwi. Wiedziałam, że to nie wróży niczego dobrego.

-Cii. Gromada sztywnych- Michonne wskazała na zarażonych idących po naszej prawej stronie. Ukryliśmy się w krzakach.

-Wypatrujcie dziwnych zachowań.-Wyszeptał Daryl. Uważnie przyglądaliśmy się im, ale w ciemnościach ciężko było cokolwiek dostrzec. Szli wolno, charczeli i wyglądali całkowicie „normalnie". Nogi zdążyły mi ścierpnąć, zanim powolnym krokiem nas ominęli.

-To zwykłe trupy. Mogliśmy ich wybić.-Maya przewróciła oczami.

-Mogliśmy, ale równie dobre mogli nie być zwykli.-Powiedziałam z przekąsem.

-W takim tempie to my nigdy nie znajdziemy Glenna. Przybiegłam do was po pomoc, a gówno z tego mam.

-Słuchaj paniusiu. Glenn jest naszym przyjacielem, robimy wszystko, żeby go znaleźć. Jeśli uważasz, że nie robimy nic to bardzo proszę szukaj go sama. Chcesz się przekonać kto pierwszy go znajdzie?

-Mia spokojnie.- Chwyciłam dziewczynę za nadgarstek i odciągnęłam. Po jej minie łatwo było stwierdzić, że jeszcze jedno słowo May, a wybuchnie. Najprawdopodobniej skończyłoby się bijatyką, sztywni by nas usłyszeli i musielibyśmy ich wybić. Co wiąże się z tym, że opóźnilibyśmy szukanie Glenna.

Trop się urywał i pojawiał. Znaleźliśmy jeszcze jedną osobę ze Wzgórza. Miała poderżnięte gardło, następnie trop zaprowadził nas do jakiegoś obozu. To musiał być stary obóz, nie był już użytkowany. Wszędzie walały się jakieś stare szmaty, pozostałości po mieszkańcach.

-Tutaj jest plama krwi.-Wskazałam na ziemię. Pomimo ciemności nie dało się tego nie zauważyć.

-Idziemy.-Daryl ruszył bardzo szybkim krokiem. Zastanawiałam się co zobaczył. Krzaki raniły nasze ręce i nogi, ale nie zrażaliśmy się. W końcu zrozumiałam co zobaczył.

Oczami Rosity.

Kiedy dotarłam na Wzgórze trwała tam awantura. Maggie opieprzała jakiegoś gościa, że nie poszedł z Glennem. Koleś się tłumaczył, że ma jakieś problemy żołądkowe i nie byłby przydatny. Poczekałam chwilę, żeby przestali krzyczeć i wtedy podeszłam do dziewczyny.

-Glenn jest u was? Czekam na niego jego grupa jeszcze nie wróciła.

-Maggie usiądź.-Poprosiłam spokojnie, ale ona nie zamierzała spełnić mojej prośby. Trudno jej sprawa. Chciałam dobrze.- Misja ze stadem się udała. Dotarła do nas dziewczyna, której na imię Maya.

-A co do cholery ona u was robiła? Przecież powinna być tutaj.

-Była w grupie Glenna.

-Prosiłam, mówiłam, żeby nie szła. Nie zdajesz sobie sprawy, w co wpakowała naszych ostatnio. I to wszystko przez to, że się wystraszyła.

-Nie mi to oceniać. Była z nimi i poprosiła nas o pomoc.

-Jaką pomoc?

-Glenn i reszta zaginęli. Ale Daryl, Rick, Michonne,Maya, Mia i Laura wyruszyli ich szukać od razu. Ja przyjechałam tutaj, żeby zobaczyć czy wrócili. Z tego, co widzę to jednak nie.

-Jak to Glenn nie wrócił?- Oczy dziewczyny zaczerwieniły się, po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

-Muszę go odnaleźć. Gdzie byli?

-Nie wiem. Ta dziewczyna ich zaprowadziła. Ja wyruszyłam od razu tutaj.

-Maggie miał być u nas lekarz gdzie jest?-Problemy na Wzgórzu zaczęły być coraz bardziej widoczne. Poprzednia lekarka, która tutaj była zginęła na jednej z wypraw. Nie wiem dokładnie co się wydarzyło. Od tamtej pory Siddiq lub Enid przyjeżdżali tutaj. Z tego, co wiem to Carl chciał mieszkać w Alexandrii,a nie tutaj więc jego dziewczyna wracała do niego po kilku dniach. Choroby, skaleczenia i inne dolegliwości nie wybierają więc ktoś powinien być tutaj cały czas. Siddiq również nie palił się do zostania tutaj, a winna za to jestem ja. Strasznie się z tym czuje, bo chyba za dużo sobie wyobraził. Powinnam to zakończyć.

Maggie nie odpowiedziała na pytanie po prostu stała,a jej wzrok skierowany był w ziemię. Ludzie zaczęli się schodzić pomimo bardzo później pory. Zadawali pytania jeden przez drugiego, a ona tylko stała nie odpowiedziała na żadne z nich.

-Dajcie jej spokój.- Chciałam ją zabrać, chwyciłam za rękę, ale ona ją wyrwała. Pobiegła do budynku, w którym mieszkała.

-Wasza osada ma dwoje lekarzy musicie nam kogoś przysłać.

-Przyślemy. Słuchajcie to nie pora na to. Jutro udam się do Alexandrii i wrócę tutaj z lekarzem. Obiecuję. Rozejdźcie się.

Minęłam tłum i poszłam za Maggie, weszłam do budynku, a ona właśnie się pakowała.

-Co ty wyprawiasz?

-Idę go szukać. Nie będę siedzieć bezczynnie.

-Nie ma mowy. Zostawisz dziecko tutaj? Rozumiem, że się o niego martwisz, ale tak nie można. Nie wiesz gdzie zaginął, nie wiadomo co się stało. Chcesz się narażać? Dziecko być może już nie ma ojca, chcesz, żeby matki też nie miało?- Rozumiem, że to, co powiedziałam było straszne, ale prawdziwe. W tym świecie musimy brać pod uwagę, że kiedy ktoś znika to prawdopodobieństwo, że jest martwy jest o wiele większe niż w świecie nieopanowanym przez zombie.

- Pójdę i nie zatrzymasz mnie. Chyba, że chcesz mnie zabić.

-Maggie nie bądź głupia. Pójdziesz sama? I gdzie go będziesz szukać? Wiesz gdzie poszedł? Wiesz cokolwiek?

- A co ty możesz wiedzieć co? Abraham zostawił cię szmat czasu temu dla Shashy. Ty sypiasz z każdym, bo próbujesz mu Bóg wie co udowodnić! Co ty możesz wiedzieć o miłości?!

-Dobrze. Proszę bardzo, idź. Tylko zanim wyjdziesz spójrz na niego.- Wskazałam na małego Hershela, który spał w łóżeczku.- Chcesz, żeby dorastał wychowywany przez obce osoby? Wiesz czego się dowie? Dowie się, że jego ojciec był bohaterem, za to matka zginęła w najgłupszy z możliwych sposobów. Sama prosząc się o śmierć. Słyszałaś o tych dziwnych sztywnych? Co, jeśli to ich robota? Nie mamy pojęcia czym oni są. Naprawdę tego chcesz?

-Nie.. Ja nie wiem co mam robić.- Maggie kolejny raz zalała się łzami, a ja przytuliłam ją.

Wyszłam od niej, kiedy zasnęła. Płacz i stres musiał dać się jej we znaki. Miałam nadzieję, że lada moment Glenn i pozostali wejdą tutaj i wszystko się ułoży. Może Glenn tylko się zgubił i zaraz wróci, może coś go zatrzymało, może jest ranny i nasi go znajdą. Pomogą mu i będzie po staremu. O ile cokolwiek jeszcze może być po staremu. Jak dla mnie nic już nie jest tak jak kiedyś.

I gotta go my own wayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz